Data: 2005-02-09 11:06:33
Temat: Re: Zdradzi?em - d?ugie
Od: "Agnieszka" <a...@z...net>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "=sve@na=" <s...@h...com> napisał w wiadomości
news:cucq7r$mhn$3@inews.gazeta.pl...
> Agnieszka wrote:
>
>
> > Ja bym się załamała, gdyby mi kiedyś powiedział "A te fafnaście lat temu,
> > jak byłaś w ciąży...". Gdybym się dowiedziała, że mąż okłamywał mnie przez
> > lata "żeby mnie chronić"... tak, to byłby dla mnie cios.
>
> Wlasnie dokladnie o to chodzi, ze w opisanej sytuacji jednak najlepsze
> jest zabranie tej tajemnicy do grobu, bo w ten sposob narobi najmniej
> spustoszenia.
> Jak widac, wszystko jest wzgledne, nawet znaczenie prawdy i klamstwa, i
> do tego zrozumienia dochodzi sie czesto przez lata i morze doswiadczen.
To pewnie kwestia ustalenia zasad, jakimi się kierujemy w związku.
Jeżeli ustalamy, że "dla dobra" nie mówimy sobie niewygodnej prawdy,
to masz rację. Ale dla mnie to nie jest uczciwy układ, uczciwy związek.
Zabranie prawdy do grobu nie powoduje, że ta prawda znika. Ona jest.
I o niej nie chcemy mówić drugiej stronie. Przemilczanie prawdy
też jest kłamstwem.
A zawsze trzeba się liczyć z tym, Ze ona kiedyś zapyta "a co byś zrobił,
gdyby ci się zdarzył skok w bok?".
Wtedy on odpowiada "nie wiem"? Czyli kłamie. Koniec prawdy.
Odpowiada "powiedziałbym ci"? Też kłamie, bo nie powiedział.
Odpowiada "nigdy bym ci nie powiedział, żeby cię nie ranić"?
No ja dziękuję za taką szczerość, ale zdaje się, że w tym wątku
większość kobiet wybiera tę właśnie opcję. Tylko po co za każdym
razem, kiedy on wychodzi z domu, zastanawiać się "a może to dziś?".
Ja bym się zastanawiała... i to już nie byłby szczęśliwy związek
z zaufaniem, mówieniem sobie prawdy i takimi tam banałami...
Pozdrawiam,
Agnieszka
|