« poprzedni wątek | następny wątek » |
81. Data: 2016-08-08 10:05:25
Temat: Re: ZnalezioneW dniu 2016-08-08 o 01:48, Ikselka pisze:
> Dnia Sun, 07 Aug 2016 23:34:48 +0200, Trefniś napisał(a):
>
>> Powtarzam, chleb "na prawdziwym zakwasie" jako starter do kiszonek jest
>> nieskuteczny, a może wręcz uniemożliwić prawidłowe prowadzenie kiszonki!
>
> Powtarzam: DZIŚ to oczywiste, że nieskuteczny (powody wyjaśniłam), ale
> KIEDYŚ jak najbardziej był stosowany i skuteczny. Sama, jako dziecko, byłam
> dobrych kilka lat wysyłana przez mamę "na wieś" do jednej i tej samej
> starszej pani, babci Michtowej, po kiszony biały żurek/barszcz z mąki i
> zawsze pływała w dzbanku, w którym go ta pani kisiła, piętka razowca.
> WIDZIAŁAM TO SAMA - więc nie jesteś w stanie niczego mi imputować.
>
Potwierdzam, i Matka i Ciotki zawsze do kiszenia barszczu, żurku oraz
szybkich ogórków zawsze dawały piętkę razowca (ciotki miały własny
zakwas, Matka w lnianym woreczku trzymała zeschnięte kawałki tegoż
razowca). Ja dokąd kisiłem - też dodawałem...
pozdr
Stefan
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
82. Data: 2016-08-08 10:32:13
Temat: Re: ZnalezioneDnia Mon, 8 Aug 2016 10:05:25 +0200, stefan napisał(a):
> W dniu 2016-08-08 o 01:48, Ikselka pisze:
>> Dnia Sun, 07 Aug 2016 23:34:48 +0200, Trefniś napisał(a):
>>
>>> Powtarzam, chleb "na prawdziwym zakwasie" jako starter do kiszonek jest
>>> nieskuteczny, a może wręcz uniemożliwić prawidłowe prowadzenie kiszonki!
>>
>> Powtarzam: DZIŚ to oczywiste, że nieskuteczny (powody wyjaśniłam), ale
>> KIEDYŚ jak najbardziej był stosowany i skuteczny. Sama, jako dziecko, byłam
>> dobrych kilka lat wysyłana przez mamę "na wieś" do jednej i tej samej
>> starszej pani, babci Michtowej, po kiszony biały żurek/barszcz z mąki i
>> zawsze pływała w dzbanku, w którym go ta pani kisiła, piętka razowca.
>> WIDZIAŁAM TO SAMA - więc nie jesteś w stanie niczego mi imputować.
>>
> Potwierdzam, i Matka i Ciotki zawsze do kiszenia barszczu, żurku oraz
> szybkich ogórków zawsze dawały piętkę razowca (ciotki miały własny
> zakwas, Matka w lnianym woreczku trzymała zeschnięte kawałki tegoż
> razowca).
Otóż to.
> Ja dokąd kisiłem - też dodawałem...
Taki ze sklepu?
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
83. Data: 2016-08-08 11:22:40
Temat: Re: ZnalezionePan stefan napisał:
>>> Powtarzam, chleb "na prawdziwym zakwasie" jako starter do kiszonek jest
>>> nieskuteczny, a może wręcz uniemożliwić prawidłowe prowadzenie kiszonki!
>>
>> Powtarzam: DZIŚ to oczywiste, że nieskuteczny (powody wyjaśniłam), ale
>> KIEDYŚ jak najbardziej był stosowany i skuteczny. Sama, jako dziecko, byłam
>> dobrych kilka lat wysyłana przez mamę "na wieś" do jednej i tej samej
>> starszej pani, babci Michtowej, po kiszony biały żurek/barszcz z mąki i
>> zawsze pływała w dzbanku, w którym go ta pani kisiła, piętka razowca.
>> WIDZIAŁAM TO SAMA - więc nie jesteś w stanie niczego mi imputować.
>
> Potwierdzam, i Matka i Ciotki zawsze do kiszenia barszczu, żurku oraz
> szybkich ogórków zawsze dawały piętkę razowca (ciotki miały własny
> zakwas, Matka w lnianym woreczku trzymała zeschnięte kawałki tegoż
> razowca). Ja dokąd kisiłem - też dodawałem...
Ot i ciekawostka! Bo u nas przy kiszeniu barszczu kawałek razowca był zawsze.
Mama go dawała, ciotka Giena, więc i ja też nie inaczej. Za to przy żurku
i ogórkach -- nigdy. Żurek kisiło się rzadko, za to ogórki często.
A, jeszcze mi się przypomniało jak za pacholęcych lat w szkole na przyrodę
kazali nam w domu wyhodować pleśniaka białego. Instrukcja była w podręczniku
-- ciepnąć gdzieś kawał razowca w ciemny kąt i czekać. Ci, którym wyrósł
dorodny pleśniak, mogli liczyć na piątkę. Lecz biada tym, u których się nie
pojawił.
Jarek
PS
Kwasu chlebowego chyba nie da się zrobić bez chleba.
--
Partia i rząd wysłali mnie, abym podglądnął imperialistyczno-kosmopolityczne
metody robienia sody kiszonej, co mi się też udało. Miałem wprawdzie przykrość,
bo gdy podglądałem jednego starego imperialistę przez dziurkę od klucza, jego
sekretarz wraził mi w oko drut do robienia pończoch, ale czymże jest jedno oko
wobec komunizmu?
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
84. Data: 2016-08-08 12:29:33
Temat: Re: ZnalezioneW dniu .08.2016 o 01:40 Ikselka <i...@g...pl> pisze:
> Dnia Sun, 07 Aug 2016 23:34:48 +0200, Trefniś napisał(a):
(...)
>> Bakterie fermentacji mlekowej nie tworzą przetrwalników!
>
> Tym bardziej więc jest prawdopodobne, że _same_ przeżywały temperaturę
> blisko 100 stopni w chlebie - a nie 200, jak niesłusznie mniemasz.
>
Milcząco zakładam jakiś choćby _elementarny_ poziom logiki u rozmówcy.
Wyraźnie pisałem (wątpiący niech analizują, wszystkie wypowiedzi dostępne):
"Chleb na prawdziwym zakwasie, pieczony przez godzinę w ponad 200 st. C.
jest doskonale wyjałowiony i nie zawiera _żadnych_ bakterii."
Czy to jest równoznaczne z "ciasto wewnątrz osiąga 200 st. C? Czy gdzieś
tak napisałem?
Przecież sama dowodzisz, że to zwyczajnie niemożliwe.
Żadne (powtarzam - żadne!) bakterie w formie żywej (sic!) _nie_ przeżywają
pasteryzacji!
http://www.mamz.pl/almanach/skrypty/5.mikrobiologia/
5.html
To rozumie nawet przedszkolak!
Przeżyć mogą _wyłącznie_ przetrwalniki, a tych bakterie fermentacji
mlekowej zwyczajnie nie tworzą!
Upieczony chleb jest _wyjałowiony_ z bakterii fermentacji mlekowej, a może
potencjalnie wprowadzić mikroorganizmy tworzące przetrwalniki (np.
pleśnie, które np. w suszonych ziołach występują nagminnie, a zatem i w
mące oraz chlebie).
> Dziś już nie ma to znaczenia.
Wręcz przeciwnie! Jak dowodzi kierunek dyskusji, demonizowanie kromki
chleba z "prawdziwego na zakwasie" jest nadal kultywowane wbrew logice i
jak się okazuje, faktom.
Zresztą, uruchomiona została tzw. standardowa "ostatnia instancja" w
dyskusjach kulinarnych, charakterystyczna przy braku argumentów.
Ta ostatnia instancja to zaklęcie: "moja babcia tak robiła, moja mama, ja
tak robię i "zawsze" mi wychodzi" :)
W ten sposób nadal siedzielibyśmy na drzewach i zajadalibyśmy surową
padlinę. Na szczęście nie wszyscy nasi przodkowie byli głusi na
doświadczenia, postęp i wiedzę.
Jestem ostatnim, który zaglądałby komuś do garów. Ale rzetelną wiedzę i
fakty warto poznać.
Nawet, jeśli później ulega się w kuchni gusłom i czarom. Które są
ujmujące, choć mogą być też szkodliwe.
:)
--
Trefniś
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
85. Data: 2016-08-08 12:41:37
Temat: Re: ZnalezioneW dniu 2016-08-08 o 10:32, Ikselka pisze:
> Dnia Mon, 8 Aug 2016 10:05:25 +0200, stefan napisał(a):
>
>> Ja dokąd kisiłem - też dodawałem...
>
> Taki ze sklepu?
>
E, nie, koleżanka miała kilkuletni (albo i starszy) zakwas, na nim
piekła chleb, a mnie (jak byłem dostatecznie grzeczny i spełniałem pewne
warunki:) ) jakiś bocheneczek się trafiał. Można było powiedzieć - w
pocie czoła zarabiałem na chleb :)
Teraz emerytowi podrzuci czasem bochenek - ot, taki panis bene merentium
pozdr
Stefan
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
86. Data: 2016-08-08 12:46:45
Temat: Re: ZnalezioneDnia Mon, 8 Aug 2016 12:41:37 +0200, stefan napisał(a):
> W dniu 2016-08-08 o 10:32, Ikselka pisze:
>> Dnia Mon, 8 Aug 2016 10:05:25 +0200, stefan napisał(a):
>>
>>> Ja dokąd kisiłem - też dodawałem...
>>
>> Taki ze sklepu?
>>
> E, nie,
Ano, właśnie :-)
> koleżanka miała kilkuletni (albo i starszy) zakwas, na nim
> piekła chleb, a mnie (jak byłem dostatecznie grzeczny i spełniałem pewne
> warunki:) )
Nie spytam, jakie ;-PPP
> jakiś bocheneczek się trafiał. Można było powiedzieć - w
> pocie czoła zarabiałem na chleb :)
> Teraz emerytowi podrzuci czasem bochenek - ot, taki panis bene merentium
Po starej... grzeczności ;-)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
87. Data: 2016-08-08 12:47:19
Temat: Re: ZnalezioneDnia Mon, 08 Aug 2016 12:29:33 +0200, Trefniś napisał(a):
> Zresztą, uruchomiona została tzw. standardowa "ostatnia instancja" w
> dyskusjach kulinarnych, charakterystyczna przy braku argumentów.
> Ta ostatnia instancja to zaklęcie: "moja babcia tak robiła, moja mama, ja
> tak robię i "zawsze" mi wychodzi" :)
> W ten sposób nadal siedzielibyśmy na drzewach i zajadalibyśmy surową
> padlinę. Na szczęście nie wszyscy nasi przodkowie byli głusi na
> doświadczenia, postęp i wiedzę.
LOL
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
88. Data: 2016-08-08 12:56:09
Temat: Re: ZnalezioneDnia Mon, 08 Aug 2016 12:29:33 +0200, Trefniś napisał(a):
> W ten sposób nadal siedzielibyśmy na drzewach i zajadalibyśmy surową
> padlinę. Na szczęście nie wszyscy nasi przodkowie
Jeśli koniecznie chcesz wierzyć, że Twoja pra... i Twój pra...
przesiadywali na drzewach, to istotnie. No i to by wiele tlumaczyło. Mój
gatunek, ludzki, od początku jest osobnym gatunkiem i z neandertalem się
nie krzyżował - są na to nowe dowody :->
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
89. Data: 2016-08-08 12:56:35
Temat: Re: ZnalezioneW dniu 2016-08-08 o 11:22, Jarosław Sokołowski pisze:
>
> PS
> Kwasu chlebowego chyba nie da się zrobić bez chleba.
>
Na początku siermiężnych lat 60-tych otwarto w Krakowie na rogu
Szewskiej i Jagiellońskiej pijalnię soków. Nie wiem, Hortex-u czy jakieś
inne, nie o to chodzi. Oprócz wyciskanych na miejscu różnistych soków
owocowych i warzywnych, doskonałej, na miejscu ubijanej prawdziwej
śmietany był kwas chlebowy, nie zawsze ale bywał. Robiono go na miejscu,
ciekawa rzecz - do każdego baniaka dorzucali garść? rodzynek. Podobno,
żeby lepiej się kisiło. Pracowała tam wtedy moja ciotka i nieraz
podrzucała mi torebkę rodzynek (rarytas ówczesny w zasadzie dostępny
tylko na Święta po uprzednim ogłoszeniu w prasie, że już płyną bakalie i
cytrusy na Święta).
Do dobrego tonu zamawiając szklaneczkę kwasu należało poprosić - z
rodzynką poproszę. Były takie rozpulchnione o smaku podobnym do smaku
jabłek kiszonych w kapuście...
Ot, takie wzdrywki pamięci sklerotycznego starca
pozdr
Stefan
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
90. Data: 2016-08-08 13:02:13
Temat: Re: ZnalezioneDnia Mon, 8 Aug 2016 12:56:35 +0200, stefan napisał(a):
> W dniu 2016-08-08 o 11:22, Jarosław Sokołowski pisze:
>>
>> PS
>> Kwasu chlebowego chyba nie da się zrobić bez chleba.
>>
> Na początku siermiężnych lat 60-tych otwarto w Krakowie na rogu
> Szewskiej i Jagiellońskiej pijalnię soków. Nie wiem, Hortex-u czy jakieś
> inne, nie o to chodzi. Oprócz wyciskanych na miejscu różnistych soków
> owocowych i warzywnych, doskonałej, na miejscu ubijanej prawdziwej
> śmietany był kwas chlebowy, nie zawsze ale bywał. Robiono go na miejscu,
> ciekawa rzecz - do każdego baniaka dorzucali garść? rodzynek. Podobno,
> żeby lepiej się kisiło. Pracowała tam wtedy moja ciotka i nieraz
> podrzucała mi torebkę rodzynek (rarytas ówczesny w zasadzie dostępny
> tylko na Święta po uprzednim ogłoszeniu w prasie, że już płyną bakalie i
> cytrusy na Święta).
> Do dobrego tonu zamawiając szklaneczkę kwasu należało poprosić - z
> rodzynką poproszę. Były takie rozpulchnione o smaku podobnym do smaku
> jabłek kiszonych w kapuście...
W rodzynkach w kwasie chodziło o smak i o DROŻDŻE - szczepy niegdyś (o tym
za chwilę) rosnące właśnie na tych owocach, potrzebne do lekkiej fermentacj
alkoholowej kwasu chlebowego, nie mlekowej.
Dziś już to nierealne - rodzynki nie znaczą już nic w tym względzie,
brutalnie konserwowane dwutlenkiem siarki pozbawione sa naturalnych
szczepów tych drożdży.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |