Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Zwierzęta MAJĄ duszę!

Grupy

Szukaj w grupach

 

Zwierzęta MAJĄ duszę!

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 131


« poprzedni wątek następny wątek »

21. Data: 2017-04-06 06:36:07

Temat: Re: Zwierzęta MAJĄ duszę!
Od: "Jakub A. Krzewicki" <p...@g...com> szukaj wiadomości tego autora

W dniu środa, 5 kwietnia 2017 20:28:30 UTC+2 użytkownik XL napisał:
> Jakub A. Krzewicki <p...@g...com> wrote:

> Dopisz, że i piersią Cię nie karmiono. Butelka krowiego mleka w paszczę, a
> matka z nabrzmiałymi piersiami do roboty - takie były komunistyczne kanony
> "nowoczesności", łącznie z odrzuceniem bezpiecznego becika. I dlatego mamy
> co mamy - obecnie. Na szczęście kobiety się ogarnęły wreszcie, zrozumiały,
> co i dlaczego. :->

Akurat ZTCW matka przez kilka lat po moim urodzeniu nie pracowała, zatem
karmiła piersią przez pewien czas, zanim nie przeszła na butelkę.
Późno zacząłem chodzić, bo mając niemal dwa latka, za to wcześnie nauczyłem się
mówić. Moje pierwsze wspomnienie z dzieciństwa to jest pierwsze wypowiedziane
przeze mnie głośno słowo. I to nie "mama" czy "papa", ale kiedy babcia zabrała
mnie chyba po raz pierwszy do kuchni, gdzie wisiały na ścianie świeżo
zakupione, emaliowane drewniane talerze i patery ozdobne typu "Cepelia".
Z tego co sobie mogę przypomnieć, rozumiałem doskonale treść tego, co mama, babcia i
dziadek mówili do mnie (ojciec wyjechał w delegację dot.
zakładania w Krakowie podziemnego Wydawnictwa Pacyfistycznego, która
zakończyła się rozwodem, dlatego go nie pamiętam - przynajmniej z dzieciństwa)
i to mówili całymi zdaniami poprawną polszczyzną, a nie jak czasem matki do dzieci -
natomiast nijak nie wiedziałem, jak ułożyć język, żeby cokolwiek
powiedzieć, szczególnie, jak wymówić co trudniejsze polskie jak to fonetycy
mówią spiranty. Nowy nabytek mi się podobał, był bardzo kolorowy, więc po raz
pierwszy przełamałem tremę, wskazałem paluszkiem i powiedziałem coś w rodzaju
"Ta-le-le". Czytać i pisać litery blokowe też się zresztą nauczyłem wcześnie,
gdzieś pomiędzy 2 1/2 i 3 1/2 lat życia tj. jak tylko zacząłem chodzić na tyle
dobrze, że dziadek zaczął nosić mnie na barana do sklepów, gdzie stałem z nim
w kolejce. Moim pierwszym elementarzem oprócz szyldów i wywieszek w tych
sklepach były - to już w domu - klocki z literkami i gazety, zwłaszcza rubryki
z "Wieczoru Wrocławia" i "Świata Młodych" z obrazkowymi dowcipami. Co do
typowych książeczek dla małych dzieci, bardzo podobała mi się ich strona
plastyczna, ale nudziła ich treść (może za wyjątkiem Falskiego i Przyłubskich).
Zdecydowanie wolałem różne popularne wydawnictwa encyklopedyczne dotyczące nauk
zwłaszcza ścisłych i przyrodniczych, chociaż nie gardziłem też archeologią,
historią starożytną i wczesnymi PRL-owskimi komiksami.

BTW. Pamiętam jeszcze, że w szkole miałem straszne trudności z przejściem
z pisma blokowego na italikę, którą nauczyciele traktowali jako jedynie słuszną.
Zwłaszcza, że wtedy jeszcze pilnowali, żeby uczeń nie odrywał ręki
i nie podpierał jej łokciem, a do tego jestem leworęczny, więc aspekt fizyczny
pisania był dla mnie dosyć uciążliwy, szczególnie, że wymagali robienia również
szybkich notatek łączonymi, pochyłymi literkami (polskimi, a później także
cyrylickimi) chyba aż do czwartej klasy. Gdzieś tak koło piątej znowu wróciłem
(z wyjątkiem kaligrafii specjalnych np. zapisywania wiersza) do liter
blokowych, inspiracją/wymówką do tego były ćwiczenia pisma technicznego.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


22. Data: 2017-04-06 12:21:31

Temat: Re: Zwierzęta MAJĄ duszę!
Od: XL <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Jakub A. Krzewicki <p...@g...com> wrote:
> W dniu środa, 5 kwietnia 2017 20:22:00 UTC+2 użytkownik XL napisał:
>> Jakub A. Krzewicki <p...@g...com> wrote:
>>> W dniu środa, 5 kwietnia 2017 13:43:05 UTC+2 użytkownik i...@g...pl napisał:
>>>> W dniu środa, 5 kwietnia 2017 02:41:05 UTC+2 użytkownik Jakub A. Krzewicki
napisał:
>>>>> W dniu wtorek, 4 kwietnia 2017 17:09:34 UTC+2 użytkownik LeoTar Gnostyk
napisał:
>>>>>> Jakub A. Krzewicki pisze:
>>>>>>> W dniu niedziela, 2 kwietnia 2017 12:46:11 UTC+2 użytkownik XL
>>>>>>> napisał:
>>>>>>
>>>>>>>> Dowody? A po co? Wystarczy przebywać ze zwierzętami, żeby
>>>>>>>> Wiedzieć.
>>>>>>>>
>>>>>>>> https://youtu.be/eStXV_TYFFw PS. Polecam obejrzenie całości, bo
>>>>>>>> tylko cały film daje Obraz.
>>>>>>
>>>>>>> Składnik świadomości. Może nie zawsze tak rozwinięty jak u ludzi,
>>>>>>> ale rzeczywiście mają, pomimo, że taki zarozumiały Kartezjusz w to
>>>>>>> powątpiewał.
>>>>>>>
>>>>>>> A wiecie np. jak wygląda trening młodego słoniątka domowego w wielu
>>>>>>> krajach i jak się poprzez systematyczne znęcanie fizyczne i
>>>>>>> psychiczne nad nim przez siedem dni zaburza poważnie jego świadomość
>>>>>>> i łamie jego wolę? No to jest dopiero makabra!
>>>>>>
>>>>>> A czy tego samego nie robi się z noworodkami i małymi dziećmi? I to we
>>>>>> wszystkich kulturach... Ludzie, którzy uważają siebie za równych bogom,
>>>>>> przez zakazywanie robią ze swoim potomstwem dokładnie to samo co
>>>>>> pokazałeś na przykładzie małego słoniątka: łamią dzieciom ich kręgosłup
>>>>>> moralny, który na początku jest doskonały chocia dzieci nie potrafią
>>>>>> tego komunikować. Nie potrafią te sprzeciwić się swoim rodzicom-bogom.
>>>>>
>>>>> Nie przesadzaj, czasy zawijania niemowląt w krępujący ruchy becik skończyły się
>>>>> w większości krajów Zachodu jakieś 100 lat temu, a w bardziej zacofanych
>>>>> regionach jakieś 50 lat temu, no chyba że mówimy o jakiejś zapadłej dziurze
>>>>> w Hindukuszu bądź Rogu Afryki.
>>>>
>>>> Kiedy Ty przestaniesz się mądrzyć? - permanentny tzw. brak pojęcia o
>>>> wyobrażeniu kiedyś Cię zgubić może:
>>>> http://spijmalenstwo.blogspot.com/2013/08/owijanie.h
tml
>>>> http://www.bliskodziecka.com.pl/metody-uspokajania-n
iemowlat-zasada-pierwsza-spowijanie/
>>>
>>> W mojej rodzinie gdzieś tak od dwóch pokoleń nie stosuje się tych metod jako
>>> przestarzałych i niehumanitarnych.
>>>
>>
>> Widać ten błąd po Tobie, niestety.
>
> Chłopskie rodziny to stosowały. W domach inteligencko-miejskich raczej było
> to rzadkością.

Bzdury.

--
XL "Ogródek, figi, trochę sera - a do tego trzech lub czterech
przyjaciół. Oto luksus według Epikura." F. Nietzsche.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


23. Data: 2017-04-06 12:22:51

Temat: Re: Zwierzęta MAJĄ duszę!
Od: XL <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Jakub A. Krzewicki <p...@g...com> wrote:
> W dniu środa, 5 kwietnia 2017 20:28:30 UTC+2 użytkownik XL napisał:
>> Jakub A. Krzewicki <p...@g...com> wrote:
>
>> Dopisz, że i piersią Cię nie karmiono. Butelka krowiego mleka w paszczę, a
>> matka z nabrzmiałymi piersiami do roboty - takie były komunistyczne kanony
>> "nowoczesności", łącznie z odrzuceniem bezpiecznego becika. I dlatego mamy
>> co mamy - obecnie. Na szczęście kobiety się ogarnęły wreszcie, zrozumiały,
>> co i dlaczego. :->
>
> Akurat ZTCW matka przez kilka lat po moim urodzeniu nie pracowała, zatem
> karmiła piersią przez pewien czas, zanim nie przeszła na butelkę.
> Późno zacząłem chodzić, bo mając niemal dwa latka, za to wcześnie nauczyłem się
> mówić. Moje pierwsze wspomnienie z dzieciństwa to jest pierwsze wypowiedziane
> przeze mnie głośno słowo. I to nie "mama" czy "papa", ale kiedy babcia zabrała
> mnie chyba po raz pierwszy do kuchni, gdzie wisiały na ścianie świeżo
> zakupione, emaliowane drewniane talerze i patery ozdobne typu "Cepelia".
> Z tego co sobie mogę przypomnieć, rozumiałem doskonale treść tego, co
> mama, babcia i dziadek mówili do mnie (ojciec wyjechał w delegację dot.
> zakładania w Krakowie podziemnego Wydawnictwa Pacyfistycznego, która
> zakończyła się rozwodem, dlatego go nie pamiętam - przynajmniej z dzieciństwa)
> i to mówili całymi zdaniami poprawną polszczyzną, a nie jak czasem matki
> do dzieci - natomiast nijak nie wiedziałem, jak ułożyć język, żeby cokolwiek
> powiedzieć, szczególnie, jak wymówić co trudniejsze polskie jak to fonetycy
> mówią spiranty. Nowy nabytek mi się podobał, był bardzo kolorowy, więc po raz
> pierwszy przełamałem tremę, wskazałem paluszkiem i powiedziałem coś w rodzaju
> "Ta-le-le". Czytać i pisać litery blokowe też się zresztą nauczyłem wcześnie,
> gdzieś pomiędzy 2 1/2 i 3 1/2 lat życia tj. jak tylko zacząłem chodzić na tyle
> dobrze, że dziadek zaczął nosić mnie na barana do sklepów, gdzie stałem z nim
> w kolejce. Moim pierwszym elementarzem oprócz szyldów i wywieszek w tych
> sklepach były - to już w domu - klocki z literkami i gazety, zwłaszcza rubryki
> z "Wieczoru Wrocławia" i "Świata Młodych" z obrazkowymi dowcipami. Co do
> typowych książeczek dla małych dzieci, bardzo podobała mi się ich strona
> plastyczna, ale nudziła ich treść (może za wyjątkiem Falskiego i Przyłubskich).
> Zdecydowanie wolałem różne popularne wydawnictwa encyklopedyczne dotyczące nauk
> zwłaszcza ścisłych i przyrodniczych, chociaż nie gardziłem też archeologią,
> historią starożytną i wczesnymi PRL-owskimi komiksami.
>
> BTW. Pamiętam jeszcze, że w szkole miałem straszne trudności z przejściem
> z pisma blokowego na italikę, którą nauczyciele traktowali jako jedynie
> słuszną. Zwłaszcza, że wtedy jeszcze pilnowali, żeby uczeń nie odrywał ręki
> i nie podpierał jej łokciem, a do tego jestem leworęczny, więc aspekt
> fizyczny pisania był dla mnie dosyć uciążliwy, szczególnie, że wymagali robienia
również
> szybkich notatek łączonymi, pochyłymi literkami (polskimi, a później także
> cyrylickimi) chyba aż do czwartej klasy. Gdzieś tak koło piątej znowu wróciłem
> (z wyjątkiem kaligrafii specjalnych np. zapisywania wiersza) do liter
> blokowych, inspiracją/wymówką do tego były ćwiczenia pisma technicznego.
>

Bardzo ładnie. Głask. No i?
3-|

--
XL "Ogródek, figi, trochę sera - a do tego trzech lub czterech
przyjaciół. Oto luksus według Epikura." F. Nietzsche.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


24. Data: 2017-04-06 17:23:34

Temat: Re: Zwierzęta MAJĄ duszę!
Od: "Jakub A. Krzewicki" <p...@g...com> szukaj wiadomości tego autora

W dniu czwartek, 6 kwietnia 2017 12:22:52 UTC+2 użytkownik XL napisał:
> Jakub A. Krzewicki <p...@g...com> wrote:
> > W dniu środa, 5 kwietnia 2017 20:28:30 UTC+2 użytkownik XL napisał:
> >> Jakub A. Krzewicki <p...@g...com> wrote:
> >
> >> Dopisz, że i piersią Cię nie karmiono. Butelka krowiego mleka w paszczę, a
> >> matka z nabrzmiałymi piersiami do roboty - takie były komunistyczne kanony
> >> "nowoczesności", łącznie z odrzuceniem bezpiecznego becika. I dlatego mamy
> >> co mamy - obecnie. Na szczęście kobiety się ogarnęły wreszcie, zrozumiały,
> >> co i dlaczego. :->
> >
> > Akurat ZTCW matka przez kilka lat po moim urodzeniu nie pracowała, zatem
> > karmiła piersią przez pewien czas, zanim nie przeszła na butelkę.
> > Późno zacząłem chodzić, bo mając niemal dwa latka, za to wcześnie nauczyłem się
> > mówić. Moje pierwsze wspomnienie z dzieciństwa to jest pierwsze wypowiedziane
> > przeze mnie głośno słowo. I to nie "mama" czy "papa", ale kiedy babcia zabrała
> > mnie chyba po raz pierwszy do kuchni, gdzie wisiały na ścianie świeżo
> > zakupione, emaliowane drewniane talerze i patery ozdobne typu "Cepelia".
> > Z tego co sobie mogę przypomnieć, rozumiałem doskonale treść tego, co
> > mama, babcia i dziadek mówili do mnie (ojciec wyjechał w delegację dot.
> > zakładania w Krakowie podziemnego Wydawnictwa Pacyfistycznego, która
> > zakończyła się rozwodem, dlatego go nie pamiętam - przynajmniej z dzieciństwa)
> > i to mówili całymi zdaniami poprawną polszczyzną, a nie jak czasem matki
> > do dzieci - natomiast nijak nie wiedziałem, jak ułożyć język, żeby cokolwiek
> > powiedzieć, szczególnie, jak wymówić co trudniejsze polskie jak to fonetycy
> > mówią spiranty. Nowy nabytek mi się podobał, był bardzo kolorowy, więc po raz
> > pierwszy przełamałem tremę, wskazałem paluszkiem i powiedziałem coś w rodzaju
> > "Ta-le-le". Czytać i pisać litery blokowe też się zresztą nauczyłem wcześnie,
> > gdzieś pomiędzy 2 1/2 i 3 1/2 lat życia tj. jak tylko zacząłem chodzić na tyle
> > dobrze, że dziadek zaczął nosić mnie na barana do sklepów, gdzie stałem z nim
> > w kolejce. Moim pierwszym elementarzem oprócz szyldów i wywieszek w tych
> > sklepach były - to już w domu - klocki z literkami i gazety, zwłaszcza rubryki
> > z "Wieczoru Wrocławia" i "Świata Młodych" z obrazkowymi dowcipami. Co do
> > typowych książeczek dla małych dzieci, bardzo podobała mi się ich strona
> > plastyczna, ale nudziła ich treść (może za wyjątkiem Falskiego i Przyłubskich).
> > Zdecydowanie wolałem różne popularne wydawnictwa encyklopedyczne dotyczące nauk
> > zwłaszcza ścisłych i przyrodniczych, chociaż nie gardziłem też archeologią,
> > historią starożytną i wczesnymi PRL-owskimi komiksami.
> >
> > BTW. Pamiętam jeszcze, że w szkole miałem straszne trudności z przejściem
> > z pisma blokowego na italikę, którą nauczyciele traktowali jako jedynie
> > słuszną. Zwłaszcza, że wtedy jeszcze pilnowali, żeby uczeń nie odrywał ręki
> > i nie podpierał jej łokciem, a do tego jestem leworęczny, więc aspekt
> > fizyczny pisania był dla mnie dosyć uciążliwy, szczególnie, że wymagali robienia
również
> > szybkich notatek łączonymi, pochyłymi literkami (polskimi, a później także
> > cyrylickimi) chyba aż do czwartej klasy. Gdzieś tak koło piątej znowu wróciłem
> > (z wyjątkiem kaligrafii specjalnych np. zapisywania wiersza) do liter
> > blokowych, inspiracją/wymówką do tego były ćwiczenia pisma technicznego.
> >
>
> Bardzo ładnie. Głask. No i?
> 3-|

No właśnie zapomniałem spuentować, że gdyby kiedyś zdarzyło się mieć dzieciaka,
to starałbym się szukać dla niego szkoły, gdzie nie katuje się go tym
pochyłym łączonym liternictwem czegoś co nazywa się italiką, kursywą albo
pisanką handlową. Chyba nawet do malowania pędzelkiem Kanji trzeba mniej
wysiłku z punktu widzenia takiego malucha. No chyba, że to będą zajęcia
nieobowiązkowe i sam będzie chciał ;)

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


25. Data: 2017-04-06 17:44:07

Temat: Re: Zwierzęta MAJĄ duszę!
Od: XL <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Jakub A. Krzewicki <p...@g...com> wrote:
> W dniu czwartek, 6 kwietnia 2017 12:22:52 UTC+2 użytkownik XL napisał:
>> Jakub A. Krzewicki <p...@g...com> wrote:
>>> W dniu środa, 5 kwietnia 2017 20:28:30 UTC+2 użytkownik XL napisał:
>>>> Jakub A. Krzewicki <p...@g...com> wrote:
>>>
>>>> Dopisz, że i piersią Cię nie karmiono. Butelka krowiego mleka w paszczę, a
>>>> matka z nabrzmiałymi piersiami do roboty - takie były komunistyczne kanony
>>>> "nowoczesności", łącznie z odrzuceniem bezpiecznego becika. I dlatego mamy
>>>> co mamy - obecnie. Na szczęście kobiety się ogarnęły wreszcie, zrozumiały,
>>>> co i dlaczego. :->
>>>
>>> Akurat ZTCW matka przez kilka lat po moim urodzeniu nie pracowała, zatem
>>> karmiła piersią przez pewien czas, zanim nie przeszła na butelkę.
>>> Późno zacząłem chodzić, bo mając niemal dwa latka, za to wcześnie nauczyłem się
>>> mówić. Moje pierwsze wspomnienie z dzieciństwa to jest pierwsze wypowiedziane
>>> przeze mnie głośno słowo. I to nie "mama" czy "papa", ale kiedy babcia zabrała
>>> mnie chyba po raz pierwszy do kuchni, gdzie wisiały na ścianie świeżo
>>> zakupione, emaliowane drewniane talerze i patery ozdobne typu "Cepelia".
>>> Z tego co sobie mogę przypomnieć, rozumiałem doskonale treść tego, co
>>> mama, babcia i dziadek mówili do mnie (ojciec wyjechał w delegację dot.
>>> zakładania w Krakowie podziemnego Wydawnictwa Pacyfistycznego, która
>>> zakończyła się rozwodem, dlatego go nie pamiętam - przynajmniej z dzieciństwa)
>>> i to mówili całymi zdaniami poprawną polszczyzną, a nie jak czasem matki
>>> do dzieci - natomiast nijak nie wiedziałem, jak ułożyć język, żeby cokolwiek
>>> powiedzieć, szczególnie, jak wymówić co trudniejsze polskie jak to fonetycy
>>> mówią spiranty. Nowy nabytek mi się podobał, był bardzo kolorowy, więc po raz
>>> pierwszy przełamałem tremę, wskazałem paluszkiem i powiedziałem coś w rodzaju
>>> "Ta-le-le". Czytać i pisać litery blokowe też się zresztą nauczyłem wcześnie,
>>> gdzieś pomiędzy 2 1/2 i 3 1/2 lat życia tj. jak tylko zacząłem chodzić na tyle
>>> dobrze, że dziadek zaczął nosić mnie na barana do sklepów, gdzie stałem z nim
>>> w kolejce. Moim pierwszym elementarzem oprócz szyldów i wywieszek w tych
>>> sklepach były - to już w domu - klocki z literkami i gazety, zwłaszcza rubryki
>>> z "Wieczoru Wrocławia" i "Świata Młodych" z obrazkowymi dowcipami. Co do
>>> typowych książeczek dla małych dzieci, bardzo podobała mi się ich strona
>>> plastyczna, ale nudziła ich treść (może za wyjątkiem Falskiego i Przyłubskich).
>>> Zdecydowanie wolałem różne popularne wydawnictwa encyklopedyczne dotyczące nauk
>>> zwłaszcza ścisłych i przyrodniczych, chociaż nie gardziłem też archeologią,
>>> historią starożytną i wczesnymi PRL-owskimi komiksami.
>>>
>>> BTW. Pamiętam jeszcze, że w szkole miałem straszne trudności z przejściem
>>> z pisma blokowego na italikę, którą nauczyciele traktowali jako jedynie
>>> słuszną. Zwłaszcza, że wtedy jeszcze pilnowali, żeby uczeń nie odrywał ręki
>>> i nie podpierał jej łokciem, a do tego jestem leworęczny, więc aspekt
>>> fizyczny pisania był dla mnie dosyć uciążliwy, szczególnie, że wymagali robienia
również
>>> szybkich notatek łączonymi, pochyłymi literkami (polskimi, a później także
>>> cyrylickimi) chyba aż do czwartej klasy. Gdzieś tak koło piątej znowu wróciłem
>>> (z wyjątkiem kaligrafii specjalnych np. zapisywania wiersza) do liter
>>> blokowych, inspiracją/wymówką do tego były ćwiczenia pisma technicznego.
>>>
>>
>> Bardzo ładnie. Głask. No i?
>> 3-|
>
> No właśnie zapomniałem spuentować, że gdyby kiedyś zdarzyło się mieć dzieciaka,

To nie masz???? Tym bardziej widzę tu konsekwencje braku
becika=poczucia_bezpieczeństwa w okresie noworodkowym...


> to starałbym się szukać dla niego szkoły, gdzie nie katuje się go tym
> pochyłym łączonym liternictwem czegoś co nazywa się italiką, kursywą albo
> pisanką handlową. Chyba nawet do malowania pędzelkiem Kanji trzeba mniej
> wysiłku z punktu widzenia takiego malucha. No chyba, że to będą zajęcia
> nieobowiązkowe i sam będzie chciał ;)
>

Żeby w wieku lat kilku czegoś chcieć lub nie, to najpierw trzeba wiedzieć,
CZEGO. Kilkuletnie dziecko nie potrafi ocenić pre facto, czego chce lub
nie, jesli tego jeszcze nie poznało. Albowiem dziecko klasyfikuje tylko i
wyłącznie empirycznie oraz operuje na POZNANYCH konkretach. Nie ma zatem
sensu pytanie go, czy chce mieszkać na Księżycu, czy w Andach. Jak i o chęć
na pisanie czy to pędzelkiem, czy długopisem. Po prostu się je uczy pisać.
Najwyżej zacznie kiedyś posługiwać się obrazkami - jak to widać w naszej
kulturze powszechnie. No, zdarzyć się też może druga skrajność - że o
zgrozo zacznie pisać kompulsywnie, byle tylko pisać, wszelkie bzdety typu
"becik jest be"...

--
XL "Ogródek, figi, trochę sera - a do tego trzech lub czterech
przyjaciół. Oto luksus według Epikura." F. Nietzsche.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


26. Data: 2017-04-06 17:51:58

Temat: Re: Zwierzęta MAJĄ duszę!
Od: "Jakub A. Krzewicki" <p...@g...com> szukaj wiadomości tego autora

W dniu czwartek, 6 kwietnia 2017 12:22:19 UTC+2 użytkownik XL napisał:
> Jakub A. Krzewicki <p...@g...com> wrote:
> > W dniu środa, 5 kwietnia 2017 20:22:00 UTC+2 użytkownik XL napisał:
> >> Jakub A. Krzewicki <p...@g...com> wrote:
> >>> W dniu środa, 5 kwietnia 2017 13:43:05 UTC+2 użytkownik i...@g...pl
napisał:
> >>>> W dniu środa, 5 kwietnia 2017 02:41:05 UTC+2 użytkownik Jakub A. Krzewicki
napisał:
> >>>>> W dniu wtorek, 4 kwietnia 2017 17:09:34 UTC+2 użytkownik LeoTar Gnostyk
napisał:
> >>>>>> Jakub A. Krzewicki pisze:
> >>>>>>> W dniu niedziela, 2 kwietnia 2017 12:46:11 UTC+2 użytkownik XL
> >>>>>>> napisał:
> >>>>>>
> >>>>>>>> Dowody? A po co? Wystarczy przebywać ze zwierzętami, żeby
> >>>>>>>> Wiedzieć.
> >>>>>>>>
> >>>>>>>> https://youtu.be/eStXV_TYFFw PS. Polecam obejrzenie całości, bo
> >>>>>>>> tylko cały film daje Obraz.
> >>>>>>
> >>>>>>> Składnik świadomości. Może nie zawsze tak rozwinięty jak u ludzi,
> >>>>>>> ale rzeczywiście mają, pomimo, że taki zarozumiały Kartezjusz w to
> >>>>>>> powątpiewał.
> >>>>>>>
> >>>>>>> A wiecie np. jak wygląda trening młodego słoniątka domowego w wielu
> >>>>>>> krajach i jak się poprzez systematyczne znęcanie fizyczne i
> >>>>>>> psychiczne nad nim przez siedem dni zaburza poważnie jego świadomość
> >>>>>>> i łamie jego wolę? No to jest dopiero makabra!
> >>>>>>
> >>>>>> A czy tego samego nie robi się z noworodkami i małymi dziećmi? I to we
> >>>>>> wszystkich kulturach... Ludzie, którzy uważają siebie za równych bogom,
> >>>>>> przez zakazywanie robią ze swoim potomstwem dokładnie to samo co
> >>>>>> pokazałeś na przykładzie małego słoniątka: łamią dzieciom ich kręgosłup
> >>>>>> moralny, który na początku jest doskonały chocia dzieci nie potrafią
> >>>>>> tego komunikować. Nie potrafią te sprzeciwić się swoim rodzicom-bogom.
> >>>>>
> >>>>> Nie przesadzaj, czasy zawijania niemowląt w krępujący ruchy becik skończyły
się
> >>>>> w większości krajów Zachodu jakieś 100 lat temu, a w bardziej zacofanych
> >>>>> regionach jakieś 50 lat temu, no chyba że mówimy o jakiejś zapadłej dziurze
> >>>>> w Hindukuszu bądź Rogu Afryki.
> >>>>
> >>>> Kiedy Ty przestaniesz się mądrzyć? - permanentny tzw. brak pojęcia o
> >>>> wyobrażeniu kiedyś Cię zgubić może:
> >>>> http://spijmalenstwo.blogspot.com/2013/08/owijanie.h
tml
> >>>> http://www.bliskodziecka.com.pl/metody-uspokajania-n
iemowlat-zasada-pierwsza-spowijanie/
> >>>
> >>> W mojej rodzinie gdzieś tak od dwóch pokoleń nie stosuje się tych metod jako
> >>> przestarzałych i niehumanitarnych.
> >>>
> >>
> >> Widać ten błąd po Tobie, niestety.
> >
> > Chłopskie rodziny to stosowały. W domach inteligencko-miejskich raczej było
> > to rzadkością.
>
> Bzdury.

Jakie bzdury, jak m.in. "Magazyn Rodzinny" w tamtych czasach (wczesne 80-te)
pisał bardzo źle o "chłopskiej chuście, która krępuje ruchy dziecka"
i nie miało to nic wspólnego z kobietą pracującą vs. przy mężu.
Mam na myśli ten stary, ciasno zwinięty becik, a nie kocyk-owijacz tzw.
"rożek" który akurat rzeczywiście bywa zalecany.

W wieku niemowlęcym i wczesnodziecięcym dopóki nie stanąłem na nogi, to byłem
natomiast dzieckiem tzw. wózkowym (najpierw w klasycznym "baby buggy" później
w spacerówce). Noszono mnie dopiero później, ale tylko okazjonalnie, jak miałem
gdzieś 3 latka i nie mogłem wytrzymać dłuższej drogi na piechotę. Wtedy czasami
siedziałem na dziadku "na barana". Wózek "spacerówka" mniej krępuje dziecko
i daje mu lepszą perspektywę świata niż te różne nosidełka.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


27. Data: 2017-04-06 18:02:40

Temat: Re: Zwierzęta MAJĄ duszę!
Od: "Jakub A. Krzewicki" <p...@g...com> szukaj wiadomości tego autora

W dniu czwartek, 6 kwietnia 2017 17:44:56 UTC+2 użytkownik XL napisał:
> Jakub A. Krzewicki <p...@g...com> wrote:
> > W dniu czwartek, 6 kwietnia 2017 12:22:52 UTC+2 użytkownik XL napisał:
> >> Jakub A. Krzewicki <p...@g...com> wrote:
> >>> W dniu środa, 5 kwietnia 2017 20:28:30 UTC+2 użytkownik XL napisał:
> >>>> Jakub A. Krzewicki <p...@g...com> wrote:
> >>>
> >>>> Dopisz, że i piersią Cię nie karmiono. Butelka krowiego mleka w paszczę, a
> >>>> matka z nabrzmiałymi piersiami do roboty - takie były komunistyczne kanony
> >>>> "nowoczesności", łącznie z odrzuceniem bezpiecznego becika. I dlatego mamy
> >>>> co mamy - obecnie. Na szczęście kobiety się ogarnęły wreszcie, zrozumiały,
> >>>> co i dlaczego. :->
> >>>
> >>> Akurat ZTCW matka przez kilka lat po moim urodzeniu nie pracowała, zatem
> >>> karmiła piersią przez pewien czas, zanim nie przeszła na butelkę.
> >>> Późno zacząłem chodzić, bo mając niemal dwa latka, za to wcześnie nauczyłem się
> >>> mówić. Moje pierwsze wspomnienie z dzieciństwa to jest pierwsze wypowiedziane
> >>> przeze mnie głośno słowo. I to nie "mama" czy "papa", ale kiedy babcia zabrała
> >>> mnie chyba po raz pierwszy do kuchni, gdzie wisiały na ścianie świeżo
> >>> zakupione, emaliowane drewniane talerze i patery ozdobne typu "Cepelia".
> >>> Z tego co sobie mogę przypomnieć, rozumiałem doskonale treść tego, co
> >>> mama, babcia i dziadek mówili do mnie (ojciec wyjechał w delegację dot.
> >>> zakładania w Krakowie podziemnego Wydawnictwa Pacyfistycznego, która
> >>> zakończyła się rozwodem, dlatego go nie pamiętam - przynajmniej z dzieciństwa)
> >>> i to mówili całymi zdaniami poprawną polszczyzną, a nie jak czasem matki
> >>> do dzieci - natomiast nijak nie wiedziałem, jak ułożyć język, żeby cokolwiek
> >>> powiedzieć, szczególnie, jak wymówić co trudniejsze polskie jak to fonetycy
> >>> mówią spiranty. Nowy nabytek mi się podobał, był bardzo kolorowy, więc po raz
> >>> pierwszy przełamałem tremę, wskazałem paluszkiem i powiedziałem coś w rodzaju
> >>> "Ta-le-le". Czytać i pisać litery blokowe też się zresztą nauczyłem wcześnie,
> >>> gdzieś pomiędzy 2 1/2 i 3 1/2 lat życia tj. jak tylko zacząłem chodzić na tyle
> >>> dobrze, że dziadek zaczął nosić mnie na barana do sklepów, gdzie stałem z nim
> >>> w kolejce. Moim pierwszym elementarzem oprócz szyldów i wywieszek w tych
> >>> sklepach były - to już w domu - klocki z literkami i gazety, zwłaszcza rubryki
> >>> z "Wieczoru Wrocławia" i "Świata Młodych" z obrazkowymi dowcipami. Co do
> >>> typowych książeczek dla małych dzieci, bardzo podobała mi się ich strona
> >>> plastyczna, ale nudziła ich treść (może za wyjątkiem Falskiego i Przyłubskich).
> >>> Zdecydowanie wolałem różne popularne wydawnictwa encyklopedyczne dotyczące nauk
> >>> zwłaszcza ścisłych i przyrodniczych, chociaż nie gardziłem też archeologią,
> >>> historią starożytną i wczesnymi PRL-owskimi komiksami.
> >>>
> >>> BTW. Pamiętam jeszcze, że w szkole miałem straszne trudności z przejściem
> >>> z pisma blokowego na italikę, którą nauczyciele traktowali jako jedynie
> >>> słuszną. Zwłaszcza, że wtedy jeszcze pilnowali, żeby uczeń nie odrywał ręki
> >>> i nie podpierał jej łokciem, a do tego jestem leworęczny, więc aspekt
> >>> fizyczny pisania był dla mnie dosyć uciążliwy, szczególnie, że wymagali
robienia również
> >>> szybkich notatek łączonymi, pochyłymi literkami (polskimi, a później także
> >>> cyrylickimi) chyba aż do czwartej klasy. Gdzieś tak koło piątej znowu wróciłem
> >>> (z wyjątkiem kaligrafii specjalnych np. zapisywania wiersza) do liter
> >>> blokowych, inspiracją/wymówką do tego były ćwiczenia pisma technicznego.
> >>>
> >>
> >> Bardzo ładnie. Głask. No i?
> >> 3-|
> >
> > No właśnie zapomniałem spuentować, że gdyby kiedyś zdarzyło się mieć dzieciaka,
>
> To nie masz???? Tym bardziej widzę tu konsekwencje braku
> becika=poczucia_bezpieczeństwa w okresie noworodkowym...
>
>
> > to starałbym się szukać dla niego szkoły, gdzie nie katuje się go tym
> > pochyłym łączonym liternictwem czegoś co nazywa się italiką, kursywą albo
> > pisanką handlową. Chyba nawet do malowania pędzelkiem Kanji trzeba mniej
> > wysiłku z punktu widzenia takiego malucha. No chyba, że to będą zajęcia
> > nieobowiązkowe i sam będzie chciał ;)
> >
>
> Żeby w wieku lat kilku czegoś chcieć lub nie, to najpierw trzeba wiedzieć,
> CZEGO. Kilkuletnie dziecko nie potrafi ocenić pre facto, czego chce lub
> nie, jesli tego jeszcze nie poznało. Albowiem dziecko klasyfikuje tylko i
> wyłącznie empirycznie oraz operuje na POZNANYCH konkretach. Nie ma zatem
> sensu pytanie go, czy chce mieszkać na Księżycu, czy w Andach. Jak i o chęć
> na pisanie czy to pędzelkiem, czy długopisem. Po prostu się je uczy pisać.
> Najwyżej zacznie kiedyś posługiwać się obrazkami - jak to widać w naszej
> kulturze powszechnie. No, zdarzyć się też może druga skrajność - że o
> zgrozo zacznie pisać kompulsywnie, byle tylko pisać, wszelkie bzdety typu
> "becik jest be"...

Tylko że ja mówię o specyficznym rodzaju pisania, bo literami blokowymi to już
umiałem jako 4-latek. Co prawda w domu też próbowano uczyć mnie równolegle
italiki, ale bardzo źle mi się ręka do niej układała. A co dopiero w szkole...
Dobrze, że już były w początku lat 80-tych pióra wieczne na naboje i pierwsze
kulkowe, a to gdyż odpadał problem ze stalówką maczaną w kałamarzu i robiącą
kleksy. Plus mazak-korektor chemiczny do atramentu używany w celu doprowadzenia
notatek do czytelności i porządku - ten zawsze był w plecaku każdego prymusa ;)

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


28. Data: 2017-04-06 21:41:41

Temat: Re: Zwierzęta MAJĄ duszę!
Od: FEniks <x...@p...fm> szukaj wiadomości tego autora

W dniu 06.04.2017 o 17:51, Jakub A. Krzewicki pisze:

> Mam na myśli ten stary, ciasno zwinięty becik, a nie kocyk-owijacz tzw.
> "rożek" który akurat rzeczywiście bywa zalecany.

No to się zdecydujcie, o czym (tzn. o jakim wieku dziecka) piszecie. Bo
o ile owijanie noworodka ma sens, o tyle krępowanie wierzgającego
niemowlaka skończyłoby się niezłym buntem, he he.

Ewa

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


29. Data: 2017-04-06 21:46:16

Temat: Re: Zwierzęta MAJĄ duszę!
Od: XL <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Jakub A. Krzewicki <p...@g...com> wrote:
> W dniu czwartek, 6 kwietnia 2017 17:44:56 UTC+2 użytkownik XL napisał:
>> Jakub A. Krzewicki <p...@g...com> wrote:
>>> W dniu czwartek, 6 kwietnia 2017 12:22:52 UTC+2 użytkownik XL napisał:
>>>> Jakub A. Krzewicki <p...@g...com> wrote:
>>>>> W dniu środa, 5 kwietnia 2017 20:28:30 UTC+2 użytkownik XL napisał:
>>>>>> Jakub A. Krzewicki <p...@g...com> wrote:
>>>>>
>>>>>> Dopisz, że i piersią Cię nie karmiono. Butelka krowiego mleka w paszczę, a
>>>>>> matka z nabrzmiałymi piersiami do roboty - takie były komunistyczne kanony
>>>>>> "nowoczesności", łącznie z odrzuceniem bezpiecznego becika. I dlatego mamy
>>>>>> co mamy - obecnie. Na szczęście kobiety się ogarnęły wreszcie, zrozumiały,
>>>>>> co i dlaczego. :->
>>>>>
>>>>> Akurat ZTCW matka przez kilka lat po moim urodzeniu nie pracowała, zatem
>>>>> karmiła piersią przez pewien czas, zanim nie przeszła na butelkę.
>>>>> Późno zacząłem chodzić, bo mając niemal dwa latka, za to wcześnie nauczyłem się
>>>>> mówić. Moje pierwsze wspomnienie z dzieciństwa to jest pierwsze wypowiedziane
>>>>> przeze mnie głośno słowo. I to nie "mama" czy "papa", ale kiedy babcia zabrała
>>>>> mnie chyba po raz pierwszy do kuchni, gdzie wisiały na ścianie świeżo
>>>>> zakupione, emaliowane drewniane talerze i patery ozdobne typu "Cepelia".
>>>>> Z tego co sobie mogę przypomnieć, rozumiałem doskonale treść tego, co
>>>>> mama, babcia i dziadek mówili do mnie (ojciec wyjechał w delegację dot.
>>>>> zakładania w Krakowie podziemnego Wydawnictwa Pacyfistycznego, która
>>>>> zakończyła się rozwodem, dlatego go nie pamiętam - przynajmniej z dzieciństwa)
>>>>> i to mówili całymi zdaniami poprawną polszczyzną, a nie jak czasem matki
>>>>> do dzieci - natomiast nijak nie wiedziałem, jak ułożyć język, żeby cokolwiek
>>>>> powiedzieć, szczególnie, jak wymówić co trudniejsze polskie jak to fonetycy
>>>>> mówią spiranty. Nowy nabytek mi się podobał, był bardzo kolorowy, więc po raz
>>>>> pierwszy przełamałem tremę, wskazałem paluszkiem i powiedziałem coś w rodzaju
>>>>> "Ta-le-le". Czytać i pisać litery blokowe też się zresztą nauczyłem wcześnie,
>>>>> gdzieś pomiędzy 2 1/2 i 3 1/2 lat życia tj. jak tylko zacząłem chodzić na tyle
>>>>> dobrze, że dziadek zaczął nosić mnie na barana do sklepów, gdzie stałem z nim
>>>>> w kolejce. Moim pierwszym elementarzem oprócz szyldów i wywieszek w tych
>>>>> sklepach były - to już w domu - klocki z literkami i gazety, zwłaszcza rubryki
>>>>> z "Wieczoru Wrocławia" i "Świata Młodych" z obrazkowymi dowcipami. Co do
>>>>> typowych książeczek dla małych dzieci, bardzo podobała mi się ich strona
>>>>> plastyczna, ale nudziła ich treść (może za wyjątkiem Falskiego i Przyłubskich).
>>>>> Zdecydowanie wolałem różne popularne wydawnictwa encyklopedyczne dotyczące nauk
>>>>> zwłaszcza ścisłych i przyrodniczych, chociaż nie gardziłem też archeologią,
>>>>> historią starożytną i wczesnymi PRL-owskimi komiksami.
>>>>>
>>>>> BTW. Pamiętam jeszcze, że w szkole miałem straszne trudności z przejściem
>>>>> z pisma blokowego na italikę, którą nauczyciele traktowali jako jedynie
>>>>> słuszną. Zwłaszcza, że wtedy jeszcze pilnowali, żeby uczeń nie odrywał ręki
>>>>> i nie podpierał jej łokciem, a do tego jestem leworęczny, więc aspekt
>>>>> fizyczny pisania był dla mnie dosyć uciążliwy, szczególnie, że
>>>>> wymagali robienia również
>>>>> szybkich notatek łączonymi, pochyłymi
>>>>> literkami (polskimi, a później także
>>>>> cyrylickimi) chyba aż do czwartej klasy. Gdzieś tak koło piątej znowu wróciłem
>>>>> (z wyjątkiem kaligrafii specjalnych np. zapisywania wiersza) do liter
>>>>> blokowych, inspiracją/wymówką do tego były ćwiczenia pisma technicznego.
>>>>>
>>>>
>>>> Bardzo ładnie. Głask. No i?
>>>> 3-|
>>>
>>> No właśnie zapomniałem spuentować, że gdyby kiedyś zdarzyło się mieć dzieciaka,
>>
>> To nie masz???? Tym bardziej widzę tu konsekwencje braku
>> becika=poczucia_bezpieczeństwa w okresie noworodkowym...
>>
>>
>>> to starałbym się szukać dla niego szkoły, gdzie nie katuje się go tym
>>> pochyłym łączonym liternictwem czegoś co nazywa się italiką, kursywą albo
>>> pisanką handlową. Chyba nawet do malowania pędzelkiem Kanji trzeba mniej
>>> wysiłku z punktu widzenia takiego malucha. No chyba, że to będą zajęcia
>>> nieobowiązkowe i sam będzie chciał ;)
>>>
>>
>> Żeby w wieku lat kilku czegoś chcieć lub nie, to najpierw trzeba wiedzieć,
>> CZEGO. Kilkuletnie dziecko nie potrafi ocenić pre facto, czego chce lub
>> nie, jesli tego jeszcze nie poznało. Albowiem dziecko klasyfikuje tylko i
>> wyłącznie empirycznie oraz operuje na POZNANYCH konkretach. Nie ma zatem
>> sensu pytanie go, czy chce mieszkać na Księżycu, czy w Andach. Jak i o chęć
>> na pisanie czy to pędzelkiem, czy długopisem. Po prostu się je uczy pisać.
>> Najwyżej zacznie kiedyś posługiwać się obrazkami - jak to widać w naszej
>> kulturze powszechnie. No, zdarzyć się też może druga skrajność - że o
>> zgrozo zacznie pisać kompulsywnie, byle tylko pisać, wszelkie bzdety typu
>> "becik jest be"...
>
> Tylko że ja mówię o specyficznym rodzaju pisania, bo literami blokowymi
> to już umiałem jako 4-latek. Co prawda w domu też próbowano uczyć mnie równolegle
> italiki, ale bardzo źle mi się ręka do niej układała. A co dopiero w szkole...
> Dobrze, że już były w początku lat 80-tych pióra wieczne na naboje i pierwsze
> kulkowe, a to gdyż odpadał problem ze stalówką maczaną w kałamarzu

:-D
Dziecko drogie, kałamarza w szkole to ja (na wsi mieszkając!!) nie
widziałam od przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, kiedy to
stalówki zostały odrzucone i wkrótce powszechnie pisało się długopisem.
Będąc wtedy w pierwszej i drugiej klasie (1966-67) pisałam w szkole
ołówkiem, bo nasza starej daty (i dlatego świetna)
polonistka-wychowawczyni, miłośniczka pieknej kaligrafii, nie uznawała
długopisu jako narzędzia "zniekształcającego charakter pisma i
utrudniającego wyrabianie ładnego tegoż charakteru". A pióra na naboje
pojawiły się już w połowie lat siedemdziesiątych, kiedy trafiłam do liceum.

Nie wiem zatem, w jakiej miejskiej metropolii byłeś wychowan, ale
niechybnie w bardzo dolnopcimskiej, o wiele bardziej niż moja wieś
podkielecka, choć owszem, w powiecie jedna ze światlejszych i bogatszych...


--
XL "Ogródek, figi, trochę sera - a do tego trzech lub czterech
przyjaciół. Oto luksus według Epikura." F. Nietzsche.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


30. Data: 2017-04-06 21:47:12

Temat: Re: Zwierzęta MAJĄ duszę!
Od: XL <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

FEniks <x...@p...fm> wrote:
> W dniu 06.04.2017 o 17:51, Jakub A. Krzewicki pisze:
>
>> Mam na myśli ten stary, ciasno zwinięty becik, a nie kocyk-owijacz tzw.
>> "rożek" który akurat rzeczywiście bywa zalecany.
>
> No to się zdecydujcie, o czym (tzn. o jakim wieku dziecka) piszecie. Bo
> o ile owijanie noworodka ma sens, o tyle krępowanie wierzgającego
> niemowlaka skończyłoby się niezłym buntem, he he.
>
> Ewa
>
>

Becik czy rożek - jednako dotyczą noworodka, paniusiu.

--
XL "Ogródek, figi, trochę sera - a do tego trzech lub czterech
przyjaciół. Oto luksus według Epikura." F. Nietzsche.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 . 2 . [ 3 ] . 4 ... 10 ... 14


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

CzasJestBliski
Słowo o kłamstwie kobiet.
Próba kneblowania ujawnienia Prawdy.
Próba kneblowania ujawniania Prawdy
Re: Sex bez zobowiazan.

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »