Data: 2009-11-28 07:20:39
Temat: Re: Życie różne pisze scenariusze...
Od: "Qrczak" <q...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
W Usenecie darr_d1 <d...@w...pl> tak oto plecie:
>
> ...i tak naprawdę nie wiem dlaczego tak jest. Dlaczego jedni z nas
> rodzą się piękni i bogaci, inni zaś wręcz przeciwnie.
Bo na tym polega różnorodność świata, że nie jesteśmy "na jedno kopyto"
tworzeni jako ci piękni i bogaci. I całe szczęście.
> Dlaczego
> niektórzy mają super start, bogatych "starych", mogą zdobyć
> wykształcenie w ekstra szkołach, inni natomiast są wręcz skazani na
> "niższe role" w społeczeństwie.
Super start niczego tak naprawdę nie rozwiązuje, nie załatwia. Czasami
właśnie najwartościowsi ludzie wywodzą się z tych tak zwanych "nizin".
> Każdy przecież chciałby być "panem
> dyrektorem" i zarabiać z 10-15 tysięcy co miesiąc, a nie - dajmy na to
> - rowy kopać, żeby mieć co jeść.
Otóż wcale niekoniecznie.
> Osobiście znam
> przypadek kobiety, której rodzice nie potrafili (lub może nie chcieli)
> zauważyć że ma słaby wzrok, a gdy powtarzała z tego powodu pierwszą
> klasę, posłali ją do szkoły specjalnej z jej rok starszą, rzeczywiście
> opóźnioną w rozwoju, siostrą. Nie pomogły prośby i sugestie pani
> nauczycielki z "s-ki", żeby córkę przenieść do normalnej szkoły,
> chociaż na próbę, bo to zdolna dziewczyna jest. Nie, bo przecież tamta
> by została sama. I tak zmarnowali dziewczynie życie, a jest naprawdę
> inteligentna - lecz z racji "wykształcenia" jako dorosła już osoba ma
> za sobą sporą przepaść, praktycznie już nie do przebycia.
Jeżeli jest naprawdę inteligentna - powinna poradzić sobie z tym deficytem
wykształcenia w jakiś sposób.
> Czasem mamy wpływ na nasze życie, zdarza się i tak, że sami marnujemy
> nasze szanse. Bo na przykład "starzy" mają kasę, gość ma zdolność do
> nauki, ale na przykład mu się nie chce - i wtedy sam jest sobie
> winien. Co jednak z tymi, którzy by chcieli, są nawet zdolni i
> rozgarnięci, ale urodzą się w takiej, tfu, "rodzinie"? Czy my, ludzie,
> rodząc się mamy naprawdę równy start? Czy jest może raczej tak, że nie
> każdy ma szansę zostać w życiu KIMŚ? Czy my, ludzie, mamy tak naprawdę
> jakikolwiek wpływ na nasze życie? Czy nie jest w życiu tak, że jedna
> sprawa wpływa na drugą? Czy nie jest tak, że każde nasze bądź też
> naszych bliskich działanie pociąga za sobą określone konsekwencje,
> przekreślając nasze szanse na takie czy inne osiągnięcia? I w końcu,
> co my właściwie możemy zrobić, jeżeli nie trafi nam się w udziale
> jakaś bogata, dobrze wykształcona rodzinka z perspektywami i
> wyobraźnią?
Jeżeli życie człowieka rozpatruje się tylko w kontekście "zostania KIMŚ".
Ale co to w ogóle znaczy "zostać w życiu KIMŚ"? Czy to musi być dyrektor,
prezes, wypakowany portfel, wypasione auto, zazdrość innych ludzi? A taki na
przykład facet, który rezygnuje z dyrektorskiego stołka, by poświęcić cały
swój czas jakiejś niedochodowej pasji. Kobieta, która decyduje się na
urodzenie ośmiorga dzieci i woli skupić się na ich wychowaniu, na bok
odkładając realizację ambitnych projektów zawodowych. Albo wielki talent,
np. muzyczny, który zaprzestaje tworzenia, bo woli grać trzecie skrzypce w
kapeli podwórkowej. Czy oni przestali być KIMŚ?
Qra
|