Data: 2009-11-28 07:41:44
Temat: Re: Życie różne pisze scenariusze...
Od: "Qrczak" <q...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
W Usenecie darr_d1 <d...@w...pl> tak oto plecie:
>
>> Rzeczy zostawia się za sobą, kiedy się umiera. Miło jest je posiadac,
>> jednak cóż po nich komuś śmiertelnie choremu , niespełnionemu w miłości,
>> tęskniącemu za potomstwem? Wszyscy oni oddaliby wszystko, co mają, za to,
>> czego nie brakuje (być moze) Tobie. jesteś dla nich najbogatszą (być
>> może) osobą.
>
> Odnoszę wrażenie, że piszesz o materialnej stronie życia. To co
> napisałem można odnieść również i do zdrowia. Nie chodzi mi jednak w
> tym wątku o to dlaczego jedni dożywają starości w zdrowiu i szczęściu,
> a inni umierają młodo lub przewlekle chorują. Ja nie powiem (tfu, tfu
> - żeby nie zapeszyć), uważam że ja akurat mam powody, żeby z życia się
> cieszyć. I się z niego cieszę. Powiedz jednak dziecku, którego "stary"
> chla dzień w dzień, że życie jest piękne, że warto żyć. Gdy mały
> chodzi w podartych portkach, a kiełbasę widzi (może) raz na tydzień -
> przy niedzieli.
Bo patrzysz ze swojego, codzienniekiełbasowego i dobrze tyłkoodzianego
punktu widzenia. Dla każdego człowieka szczęście jest czymś innym. Zrównując
szanse, prawa i korzyści, chcesz także ustanowić szablon wszelakiej
szczęśliwości? Tak se ne da, panie Havranek...
> ...Pani w szkole orientuje się (samodzielnie lub w wyniku badań,
> nieistotne w tym przypadku), że jakieś dziecko ma bardzo słaby wzrok.
> Wie, że rodzice biedni, gospodarze na "poletku", którym ledwo na chleb
> wystarcza, rodzina wielodzietna - korzystają regularnie z pomocy
> opieki socjalnej. Daje więc dziecku okulary, po innym dziecku, które
> ma już nowe, inne okulary, z zaleceniem dla rodziców, żeby tylko szkła
> zmienili na właściwe. Zawsze to do przodu parę złotych - oprawek już
> nie trzeba kupić. A te osły, żeby zaoszczędzić, każą dzieciakowi nosić
> okulary tak jak są - bo przecież pani dała to na pewno są dobre, po co
> zmieniać szkiełka. Na dzień dzisiejszy ta osoba, to już dorosłe
> "dziecko", na jedno oko prawie nie widzi. I co powiesz na to? Czy ma
> się z czego cieszyć, że żyje? Czy że na drugie oko jeszcze trochę
> widzi?
Znam osobę, która na skutek przebytych w dzieciństwie chorób oraz podawanych
leków ma bardzo duży niedosłuch. Czy ma winić rodziców, że "dopuścili" do
takiej a nie innej kuracji? A może za to, że dali jej akurat taki materiał
genetyczny, który spowodował słabość organizmu na chorobotwórczy czynnik?
Może mieć też pretensje do całego świata, że zarażał...
> Przykłady można mnożyć. Pewnie, lepiej jest się cieszyć i myśleć o tym
> co jest, niż rozpamiętywać to co było kiedyś. To jednak nie zmienia
> faktu, że 'nie wszyscy', 'nie każdy' ma powody do takiej prawdziwej,
> autentycznej radości z życia. A przynajmniej nie te same powody.
No i właśnie. Każdy ma swoje powody. Każdy też ma własne indywidualne
sposoby na czerpanie z życia radości, od Jaguara w garażu do butelki Arizony
w bramie. I bardzo dobrze, że tak jest, moim zdaniem.
Qra, z arizoną w jaguarze
|