Data: 2003-01-29 17:39:11
Temat: Re: a fe...
Od: Amnesiac <amnesiac_wawa@_zero_spamu_poczta.onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
On Wed, 29 Jan 2003 16:53:35 +0100, "PowerBox" <p...@w...pl> wrote:
>> Ale tylko przy założeniu, że "x nie potrafi nic wartościowego
>> wytworzyć" = "w danej chwili nie ma zapotrzebowania na pracę x". Dość
>> karkołomne utożsamienie, jak dla mnie.
>
>- co znaczy nie ma zapotrzebowania? Przecież każdy bezrobotny chce zjeść,
>ubrać się, kupić sobie Mercedesa, zbudować dom, willę, drugą nad morzem...
Zapotrzebowanie na pracę zgłasza pracodawca, a nie pracownik. Jeśli
mamy 10-ciu lekarzy, a "istnieje zapotrzebowanie" na 7-miu, to trzech
nie ma pracy. Zgodnie z Twoim schematem, ci trzej nie posiadają
wartościowych kompetencji.
>- to ma być taka informacja, że osoby potrafiące dostarczyć więcej wartości
>innym niż ich kosztują zawsze mają oferty pracy, tak samo jak produkty
>kosztujące mniej niż dostarczają wartości dla użytkownika zawsze mają zbyt.
To jest banał. Problem w tym, że tak rozumiana "wartościowość"
pracownika nie zależy wyłącznie od niego. Vide: przykład z 10-ma
lekarzami. Twój przykład z produktami pokazuje jeszcze coś innego.
Zbyt produktów uwarunkowany jest nie tylko ich wartością netto dla
kupującego, ale również jego możliwościami finansowymi.
>Osoby nic nie warte są pomijane tak samo jak obojętnie się przechodzi się w
>supermarkecie obok chałtury z abstrakcyjnie wysoką ceną.
Osoby nic nie warte - z punktu widzenia zapotrzebowania rynkowego w
danym czasie - powinieneś dodać. Chyba, że wartość człowieka
sprowadzasz do jego "przebicia rynkowego".
>> Tym samym sugerujesz, że każdy ma mniej więcej równe szanse z
>> wychodzenia z tej "głupoty", co jest oczywistym fałszem.
>
>- każdy ma mniej więcej podobne możliwości w stosunku do używania własnego
>mózgu. Już pierwsza różnica bierze się z tego, ze jedni biorą za siebie
>odpowiedzialność inni nie. Ci, którzy wybiorą brak odpowiedzialności za
>siebie i oglądanie telewizora mają oczywiście gorsze szanse lub ich w ogóle
>nie mają w zetknięciu z drugimi.
Mniej więcej podobne możliwości, powiadasz... No to wyobraź sobie dwie
sytuacje:
1. Jedyna córka schorowanych i biednych rodziców mieszkających na
jakiejś prowincji w Białostockiem. Bardzo bystra i pracowita.
Skończyła liceum z wyróżnieniem. Na studia jednak za bardzo nie może
wyjechać, bo (a) rodziców na to nie stać, (b) jest jedyną osobą,
mogącą się rodzicami opiekować (ktoś to musi robić). O kursach
językowych, wyjazdach zagranicznych oczywiście też nie ma mowy. O
internecie przeczytała w gazecie (w szkolnej czytelni), jest bardzo
ciekawa jak on wygląda w "rzeczywistości".
2. Mieszkający w Warszawie synek bardzo bogatych i operatywnych
rodziców. Na 18-te urodziny dostał samochód za 30 tysięcy PLN, w każde
wakacje miesięczny wyjazd zagraniczny (rodziców na to stać), najlepsze
liceum (prywatne), potem studia na dobrej uczelni. Duże mieszkanie w
prezencie od rodziców. Krótko mówiąc, żadnych obciążeń.
Tak wyglądają te "mniej więcej podobne możliwości". W swoim
doktrynerstwie nie zauważasz już oczywistości. Wyrzuć PowerBox te
swoje mapy. One pomagają Ci jak umarłemu kadzidło. ;-)
>- całkowicie się z Tobą zgadzam jeśli przyjmiemy że większość ma rację
>(filozofowie mawiają, ze większość nie ma racji- ale nie o to chodzi).
"Filozofowie mawiają...". Nie ze mną te numery, PowerBox. ;-) Jak
tylko zechcesz, wysypię Ci z rękawa nazwiska filozofów "mawiających"
coś zupełnie innego.
>Społeczeństwo to jednak większość, czyli ja nie pasuję do społeczeństwa. Nie
>zmienia to jednak faktu, że to ta większość próbuje doskoczyć do tej
>mniejszości osób zdrowych, szczęśliwych, prosperujących, mających czas itd.
Co masz na myśli, pisząc "doskoczyć"? BTW MZ ci "zdrowi, szczęśliwi i
prosperujący" powinni zastanowić się czy pozostaną "zdrowymi,
szczęśliwymi i prosperującymi" żyjąc w zamkniętych luksusowych gettach
otoczonymi slumsami. Twoje wypowiedzi pozwolę sobie nazwać przejawem
bardzo schematycznej (te mapy...) buty tych, którym wydaje się, że są
"lepsi od innych".
Pozdrawiam,
--
Amnesiac
|