Data: 2008-09-22 21:23:32
Temat: Re: a ja ci czarek zazdroszczę
Od: Ikselka <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Mon, 22 Sep 2008 22:57:54 +0200, vonBraun napisał(a):
> Ikselka wrote:
>
>> Zrobiła to. Żebyśmy MY dłużej nie cierpieli, nie ona. Taka była moja Mama.I
>> ja zrobię kiedyś to samo - cierpienie najbliższych jest ponad moje siły.
>> Nie wiem tylko, jak wytłumaczę to Bogu.
>
> To może jeszcze raz się nad tym zastanów. W podobnej sytuacji ja np.
> wolałem mieć rodzica chorego ale żywego.
Ja też bym wolała, ale to bardzo egoistyczne podejście. Moja mama była
bardzo dumna - w tym sensie, że (w odróżnieniu od ojca, kiedy np. miał dość
mocno skaleczoną rękę i z tego powodu MUSIAŁ leżeć w łożku ;-P) nie
pokazywała swojego cierpienia, póki mogła, a mogła tytanicznie długo, aż do
garnic wytrzymałości ludzkiej i chyba ponad. Kiedy przestała nad tym
panować - natychmiast zakończyła to. Nie dla siebie, lecz dla nas - we
własnym pojęciu dla nas, rozumiesz?
Podjęła decyzję. na tyle ją znałam, że ona zawsze musiała wiedziec, że
panuje nad sytuacją; tutaj, w przypadku choroby i nieznanego okresu jej
trwania jeszcze będącego przed nią oraz nieprzewidzianego czasu trwania
cierpień ustaliła sztywną w jej pojęciu granicę czasową (wiem to, jakbym
była nią): "śmierć w przewidzianym przez siebie momencie -> typowy okres
żałoby bliskich (i ich nieuniknione cierpienie, ale ograniczone już w
czasie wg niej) -> sytuacja sie uspokaja -> ukojenie". To rozumowanie mojej
mamy, w skrócie można powiedzieć: "pocierpią, pocierpią jak wszyscy w tej
sytuacji przez czas określony, ale to się wreszcie skończy i ona o tym
zdecyduje, kiedy", czyli - jak najszybciej. Zdecydowała.
Tylko że w sumie zakończyła tylko swoje cierpienie - może też innych osób,
ale nie moje.
Więc może wiesz co? - może się jeszcze zastanowię, co JA zrobię...
> Uszanowałbym of korz decyzję
> o samobójstwie z powodu cierpienia, choć zastanawiałbym się może, czy
> zabezpieczyłem go emocjonalnie
Ja tak.
> i przeciwbólowo
Ależ oczywiście. Tu nie chodziło o ból fizyczny, gdy pisałam o cierpieniu!
Kiedy widzisz, że twoje dziecko boli brzuszek i nie możesz pomóc -
cierpisz, prawda? - o takie NASZE cierpienie chodziło jej. Widząc je -
doznawała indukcji własnego, identycznego, w stosunku do nas. Wzajemność
indukcji cierpienia. To najgorsze, co można przeżyć w chorobie
najbliższych, nie zaś ból fizyczny.
> w takiej sytuacji,
> skoro podjął taką decyzję.
>
> Inaczej - nie wiesz ile siły zostawiasz "po sobie" w swoich córkach i
> mężu - masz podstawy aby nie ufać tej sile?
Nie umiem ocenić tej siły - zawsze będę zakładać, że jest za mała, choćbym
ja sama była najsilniejsza i najwięcej siły im dawała. To nie kwestia
zaufania, lecz odrębności psychik. To, co daję komuś (najbliższym) z
siebie, może być niewystarczające, aby uczynić kogoś (najbliższych) silnym.
Mogę jedynie oszacować, na co stać mnie samą.
--
"(...)Zewszad rozlegaly sie surowe upomnienia:Jestes niczym,zapomnij o
sobie,zyj innymi!Gdym moje Ja po raz czwarty napisal,poczulem sie jak
Anteusz ziemi dotykajacy!Grunt odnalazlem pod nogami.Utwierdzic sie w tym
Ja wbrew wszystkiemu,z maximum bezczelnosci.(...)"
Z Gombrowicza :-)
|