Strona główna Grupy pl.sci.psychologia a ja ci czarek zazdroszczę

Grupy

Szukaj w grupach

 

a ja ci czarek zazdroszczę

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 682


« poprzedni wątek następny wątek »

381. Data: 2008-09-22 13:24:44

Temat: Re: a ja ci czarek zazdroszczę
Od: Ikselka <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Mon, 22 Sep 2008 14:34:53 +0200, Redart napisał(a):

> Użytkownik "Ikselka" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
> news:dgymoqdyjulr.1i13jbwf7ivkz$.dlg@40tude.net...
>
>> Nie musi. Działam tak na pedałów (boją się mnie wręcz czasem), mężczyzn o
>> kobiecej psychice - oraz oczywiście na kobiety ;-PPP
> ...
>>
>> Coś Ty - 2 godziny temu z areobiku wróciłam, endorfiny mam na zbyciu,
>> musze
>> je gdzieś spożytkować - może podopieszczam dziś cebka...
>> :-D
>>
> No ładnie ...
> Ekhm ...
> Powal sama w siebie, to Ci endorfiny będą dwa razy szybciej schodzić ...

Pofikam koziołki ;-P
--
"(...)Zewszad rozlegaly sie surowe upomnienia:Jestes niczym,zapomnij o
sobie,zyj innymi!Gdym moje Ja po raz czwarty napisal,poczulem sie jak
Anteusz ziemi dotykajacy!Grunt odnalazlem pod nogami.Utwierdzic sie w tym
Ja wbrew wszystkiemu,z maximum bezczelnosci.(...)"
Z Gombrowicza :-)

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


382. Data: 2008-09-22 13:25:48

Temat: Re: a ja ci czarek zazdroszczę
Od: Ikselka <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Mon, 22 Sep 2008 15:01:52 +0200, Redart napisał(a):

> Użytkownik "Ikselka" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
> news:dgymoqdyjulr.1i13jbwf7ivkz$.dlg@40tude.net...
>> Coś Ty - 2 godziny temu z areobiku wróciłam, endorfiny mam na zbyciu,
>> musze
>> je gdzieś spożytkować - może podopieszczam dziś cebka...
>> :-D
> Chyba, że źle odczytałem słowo 'pieszczota' ...

Tiaaaa, to jest baaaardzo dwuznaczne słowo, zwłaszcza w odniesieniu do
dwoistych osobowości.
--
"(...)Zewszad rozlegaly sie surowe upomnienia:Jestes niczym,zapomnij o
sobie,zyj innymi!Gdym moje Ja po raz czwarty napisal,poczulem sie jak
Anteusz ziemi dotykajacy!Grunt odnalazlem pod nogami.Utwierdzic sie w tym
Ja wbrew wszystkiemu,z maximum bezczelnosci.(...)"
Z Gombrowicza :-)

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


383. Data: 2008-09-22 13:40:47

Temat: Re: a ja ci czarek zazdroszczę
Od: "Redart" <r...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Ikselka" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
news:oa59rjmn8zph$.nkmahipaag79$.dlg@40tude.net...
> Dnia Mon, 22 Sep 2008 15:01:52 +0200, Redart napisał(a):
>
>> Użytkownik "Ikselka" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
>> news:dgymoqdyjulr.1i13jbwf7ivkz$.dlg@40tude.net...
>>> Coś Ty - 2 godziny temu z areobiku wróciłam, endorfiny mam na zbyciu,
>>> musze
>>> je gdzieś spożytkować - może podopieszczam dziś cebka...
>>> :-D
>> Chyba, że źle odczytałem słowo 'pieszczota' ...
>
> Tiaaaa, to jest baaaardzo dwuznaczne słowo, zwłaszcza w odniesieniu do
> dwoistych osobowości.

No, tu znów zobaczyłem pewne światełko a nie tylko pięść ...


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


384. Data: 2008-09-22 18:29:09

Temat: Re: a ja ci czarek zazdroszczę
Od: vonBraun <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Redart wrote:
/.../
> Dobra, czekaj ... Poczekajmy na reakcję vonBrauna trochę, bez pośpiechu.
Hej, ja troche marnie widze i nie wszystko czytam. Jeśli miałbym coś
skomentowac, poza naszą dyskusją o medytacji (którą w wolnych chwilach
między okulistami przerobię i pewnie będę jeszcze dopytywał) to pokażcie
mi "palcem" co :-)

pozdrawiam
vonBraun

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


385. Data: 2008-09-22 18:36:54

Temat: Re: a ja ci czarek zazdroszczę
Od: "Redart" <r...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Ikselka" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
news:sgsll98lzcgx$.bj8z8h3djvlp$.dlg@40tude.net...
> Dnia Mon, 22 Sep 2008 00:28:33 +0200, adamoxx1 napisał(a):

> rodzinie męża. Kiedy więc przytuliłam mocno moją chorą mamę i powiedziąłam
> do niej" Moje kochanie", coś w niej jakby pękło, i we mnie. Dużo by mówić.
> TO należy zrobić choć raz. Ale nie powiem Ci, dlaczego, bo nie wiem, wiem
> tylko, że to wyzwala falę uczuć, przerywa jakąś niewidoczną tamę, nawet
> niczego nie trzeba mówić ani robić więcej, to wystarczy, nawet tylko raz.


Widzisz, Iksa, ja bym tu z takimi pomysłami akurat bardzo uważał.
Kiedy w rodzinie dzieje się coś złego, to dzieci mają wrodzoną
skłonność do brania na siebie odpowiedzialności. I adamoxx jest wg
mnie tym właśnie mocno przeciążony. To zupełnie naturalne, że
dzieci wykazują bardzo, bardzo dużą inicjatywę i determinację do
tego, by załatwiać problemy z rodzicami poprzez gest 'przytulenia'.
Jednakże, zgodnie z zasadą "sukces Cię wzmacnia, porażka osłabia"
wielokrotne odrzucanie przez rodzica (z powodów najróżniejszych,
np. ojciec alkoholik może to robić "w dobrej wierze", w ten sposób
próbując "uchronić" swoje dziecko przed nim samym) hamuje ten
naturalny gest i osłabia konstrukcję psychofizyczną dziecka.
I adamox jest gdzieś daleko po tym etapie, czyli na etapie, na
którym jeszcze by chciał, ale baaardzo boi się odrzucenia
- nie jest pewien, czy może sobie pozwolić na dalsze osłabianie.

Twoja sytuacja była jednak inna. Śmiertelna choroba Twojej mamy
spowodowała, że cała rodzina dostała silny motywator, by
w ekspresowym tempie dojrzeć do takich zbliżeń.

A więc IMHO musi wpierw zaistnieć klimat, zmiana w rodzicu
- musi dojrzeć do czegoś. Tego jednak nie jesteśmy w stanie
zapewnić. Więc podstawowym krokiem wg. mnie jest tu wzmocnienie
niezależności dziecka - żeby było zdolne do kolejnego odrzucenia
i dobrze rozumiało tę sytuację. Takie dojrzewanie rodzica może
trwać wiele, wiele lat. I w dodatku może być właśnie sprzężone
z samodzielnością dziecka. Ojciec, który odrzuca dziecko dlatego,
że boi się je 'zarazić' łatwiej przyjmie jego współczucie, kiedy
wie, że zwalczyło chorobę.

Ja kiedyś przeżyłem silną, mającą mocny, symboliczny wymiar
traumę odrzucenia moich 'zalotów' przez ojca. Nie polecam.

Polecam za to metodyczną pracę z rodzicem 'na odległość', czyli
wzmacnianie mniej intymnych, bardziej neutralnych kontaktów,
jak zwykłe rozmowy o niczym, pozdrowienia, uprzejmość, gesty,
wycofywanie się w razie ataku. I ew. w ten sposób stopniowe
zbliżanie - jeśli się da. Ale stopniowe.

Mogą się oczywiscie zdarzyc jakieś wyjątkowe sytuacje, więc należy
byćuważnym i starac sięich nie przegapić. Ale jednak trzeba
to podkreślić: młody człowiek dopiero whodzący w życie, wychodzący
z toksycznego domu, powinien mieć silą świadomość, że na tę chwilę
wyjścia nic nie jest winien, a jeśłi ma coś do oddania, to może
to zrobić za kilka lat. Jak wróci z własnej wyprawy na pustynię.

Takie jest moje zdanie, choć oczywiście relacje międzyludzkie
dają ogromne spektra różnych możliwości.

PS. Iksa mi nieźle pasuje - coś jak osa. Ale jeszcze smuklejsza
i jeszcze bardziej perfidna ;) Jak leci to nie bzyczy, tylko robi
ks, ks , ks ... Trzymać się z daleka ... ;)


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


386. Data: 2008-09-22 19:12:28

Temat: Re: a ja ci czarek zazdroszczę
Od: Ikselka <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Mon, 22 Sep 2008 20:36:54 +0200, Redart napisał(a):

> Użytkownik "Ikselka" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
> news:sgsll98lzcgx$.bj8z8h3djvlp$.dlg@40tude.net...
>> Dnia Mon, 22 Sep 2008 00:28:33 +0200, adamoxx1 napisał(a):
>
>> rodzinie męża. Kiedy więc przytuliłam mocno moją chorą mamę i powiedziąłam
>> do niej" Moje kochanie", coś w niej jakby pękło, i we mnie. Dużo by mówić.
>> TO należy zrobić choć raz. Ale nie powiem Ci, dlaczego, bo nie wiem, wiem
>> tylko, że to wyzwala falę uczuć, przerywa jakąś niewidoczną tamę, nawet
>> niczego nie trzeba mówić ani robić więcej, to wystarczy, nawet tylko raz.
>
>
> Widzisz, Iksa, ja bym tu z takimi pomysłami akurat bardzo uważał.
> Kiedy w rodzinie dzieje się coś złego, to dzieci mają wrodzoną
> skłonność do brania na siebie odpowiedzialności. I adamoxx jest wg
> mnie tym właśnie mocno przeciążony. To zupełnie naturalne, że
> dzieci wykazują bardzo, bardzo dużą inicjatywę i determinację do
> tego, by załatwiać problemy z rodzicami poprzez gest 'przytulenia'.
> Jednakże, zgodnie z zasadą "sukces Cię wzmacnia, porażka osłabia"
> wielokrotne odrzucanie przez rodzica (z powodów najróżniejszych,
> np. ojciec alkoholik może to robić "w dobrej wierze", w ten sposób
> próbując "uchronić" swoje dziecko przed nim samym) hamuje ten
> naturalny gest i osłabia konstrukcję psychofizyczną dziecka.
> I adamox jest gdzieś daleko po tym etapie, czyli na etapie, na
> którym jeszcze by chciał, ale baaardzo boi się odrzucenia
> - nie jest pewien, czy może sobie pozwolić na dalsze osłabianie.
>
> Twoja sytuacja była jednak inna. Śmiertelna choroba Twojej mamy
> spowodowała, że cała rodzina dostała silny motywator, by
> w ekspresowym tempie dojrzeć do takich zbliżeń.
>
> A więc IMHO musi wpierw zaistnieć klimat, zmiana w rodzicu
> - musi dojrzeć do czegoś. Tego jednak nie jesteśmy w stanie
> zapewnić. Więc podstawowym krokiem wg. mnie jest tu wzmocnienie
> niezależności dziecka - żeby było zdolne do kolejnego odrzucenia
> i dobrze rozumiało tę sytuację. Takie dojrzewanie rodzica może
> trwać wiele, wiele lat. I w dodatku może być właśnie sprzężone
> z samodzielnością dziecka. Ojciec, który odrzuca dziecko dlatego,
> że boi się je 'zarazić' łatwiej przyjmie jego współczucie, kiedy
> wie, że zwalczyło chorobę.
>
> Ja kiedyś przeżyłem silną, mającą mocny, symboliczny wymiar
> traumę odrzucenia moich 'zalotów' przez ojca. Nie polecam.
>
> Polecam za to metodyczną pracę z rodzicem 'na odległość', czyli
> wzmacnianie mniej intymnych, bardziej neutralnych kontaktów,
> jak zwykłe rozmowy o niczym, pozdrowienia, uprzejmość, gesty,
> wycofywanie się w razie ataku. I ew. w ten sposób stopniowe
> zbliżanie - jeśli się da. Ale stopniowe.

Stopniowo to ja próbowałam dość długo - bezpośrednio przed zachorowaniem
mamy. Moze "czułam" coś w powietrzu? - a to jej sweter piękny zrobiłam (a
nawet 2) - cieszyła się :-), a to perfumy ze strefy marzeń kupiłam... Takie
własnie trochę zaloty - i patrzyłam, co będzie, oswajałam.

Aż kiedyś jej kupiłam cudny materiał - jedwab na suknię - ucieszyła się
niby jak zwykle, a po kilku dniach oddała (nigdy wcześniej takich rzeczy
nie robiła!!!) - tłumacząc, że jest za gruba, za stara, a w ogóle to mnie
ładniej w nim będzie i nie ma dobrej krawcowej... a kończąc te wywody
załkała przez UŁAMEK sekundy i ja to wychwyciłam, bo niemozliwe, abym nie
wychwyciła jej łkania, które w samym grymasie zdusiła w gardle (była
DZIELNA...). I nadal się uśmiechała... a ja przyjęłam, że mi się coś
wydawało.
A ona wiedziała, że jest chora. Od dwóch dni wiedziała. I wiedziąła całe
następne 2 miesiące, zanim wszystko się wydało, bo sama odebrałam wyniki,
podejrzewając coś. Nikt z domowników (brat, ojciec, bratowa - tzry osoby
mieszkające wspólnie!!! nie domyśliły się, że coś jest nie tak, tylko ja -
mieszkająca daleko, rzadko widująca mamę)... No i koniec zalotów i
oswajania. Trzeba było albo w te, albo wewte... albo nadal bez gestów
miłości, normalnie, bez robienia przetasowań w zwyczajach i wyrażaniu
uczuć, albo wreszcie... i postanowiłam zaryzykować. Słusznie. gdybym tego
nie zrobiła, chyba dziś byłabym wrakiem psychicznym.
Mój brat tego nie zrobił, nie umiał. Cierpi - wiem. Cierpi, że jej nie
powiedział, że ją kocha. Pojechał z rodziną na wczasy (jak powiedział "musi
wywiźć rodzinę" - to była ucieczka od świadomości mamy odchodzenia,
egoistyczna ucieczka przed JEJ bólem i cierpieniem), a ona na beznadziejną,
niepotrzebną, bo bezcelową (ostatnie stadium) "chemię". I ja nie mogę już
na niego patrzeć przez to. Na siebie też bym nie mogła, gdybym umiała się
ratować wtedy w ten sposób, jak on - zawsze mama go oszczędzała
psychicznie, a nie mnie. No to się oszczędził sam, skoro to zwykle jego
oszczędzano - tylko że w tym krytycznym momencie nie zauważył różnicy :->
Takie tam... Starczy. To za ciężkie dla mnie.

>
> Mogą się oczywiscie zdarzyc jakieś wyjątkowe sytuacje, więc należy
> byćuważnym i starac sięich nie przegapić.

O, właśnie, nie dotarłam do tego zdania, a wszystko, co wyżej napisąłam,
jest też odpowiedzią na nie...

> Ale jednak trzeba
> to podkreślić: młody człowiek dopiero whodzący w życie, wychodzący
> z toksycznego domu, powinien mieć silą świadomość, że na tę chwilę
> wyjścia nic nie jest winien, a jeśłi ma coś do oddania, to może
> to zrobić za kilka lat. Jak wróci z własnej wyprawy na pustynię.

Młody, nieopierzony - tak. Ale już jako człowiek dojrzały, dzieciaty i
żonaty - niekoniecznie. Jak się już ma dzieci, to się też jest rodzicem jak
własny ojciec czy matka. ma się prawo i obowiązek z pozycji rodzica dotrzeć
do rodzica, wniknąć, zrozumieć. Z pozycji równorzędnej. Chyba o to Ci
chodzi?

>
> Takie jest moje zdanie, choć oczywiście relacje międzyludzkie
> dają ogromne spektra różnych możliwości.
>
> PS. Iksa mi nieźle pasuje - coś jak osa. Ale jeszcze smuklejsza
> i jeszcze bardziej perfidna ;) Jak leci to nie bzyczy, tylko robi
> ks, ks , ks ... Trzymać się z daleka ... ;)

Cooo?
:-D


--
"(...)Zewszad rozlegaly sie surowe upomnienia:Jestes niczym,zapomnij o
sobie,zyj innymi!Gdym moje Ja po raz czwarty napisal,poczulem sie jak
Anteusz ziemi dotykajacy!Grunt odnalazlem pod nogami.Utwierdzic sie w tym
Ja wbrew wszystkiemu,z maximum bezczelnosci.(...)"
Z Gombrowicza :-)

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


387. Data: 2008-09-22 20:04:36

Temat: Re: a ja ci czarek zazdroszczę
Od: medea <e...@p...fm> szukaj wiadomości tego autora

Ikselka pisze:

> podejrzewając coś. Nikt z domowników (brat, ojciec, bratowa - tzry osoby
> mieszkające wspólnie!!! nie domyśliły się, że coś jest nie tak, tylko ja -
> mieszkająca daleko, rzadko widująca mamę)...

Wydaje mi się to dosyć normalne. Z dystansu lepiej widzi się różnicę.
Może głupie porównanie w tym momencie, ale np. dalsza rodzina zawsze
zauważa z zaskoczeniem, jak dziecko ci urosło, a ty sama niekoniecznie
to widzisz, bo przyzwyczajasz się do zmiany na bieżąco. Tak samo mogło
być z Twoją mamą - zauważyłaś jej stan, bo różnica była większa przez
ten odcinek czasu, kiedy mamy nie widziałaś.
I tak miałaś szczęście, że dane Ci było pożegnać się z mamą. Moja zmarła
nagle i zupełnie nieoczekiwanie, i pewnie cierpię podobnie, jak Twój
brat. Chociaż może nie aż tak, bo jakaś wymiana czułości jednak była
między nami.

Ewa

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


388. Data: 2008-09-22 20:26:23

Temat: Re: a ja ci czarek zazdroszczę
Od: Ikselka <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Mon, 22 Sep 2008 22:04:36 +0200, medea napisał(a):

> Ikselka pisze:
>
>> podejrzewając coś. Nikt z domowników (brat, ojciec, bratowa - tzry osoby
>> mieszkające wspólnie!!! nie domyśliły się, że coś jest nie tak, tylko ja -
>> mieszkająca daleko, rzadko widująca mamę)...
>
> Wydaje mi się to dosyć normalne. Z dystansu lepiej widzi się różnicę.
> Może głupie porównanie w tym momencie, ale np. dalsza rodzina zawsze
> zauważa z zaskoczeniem, jak dziecko ci urosło, a ty sama niekoniecznie
> to widzisz, bo przyzwyczajasz się do zmiany na bieżąco. Tak samo mogło
> być z Twoją mamą - zauważyłaś jej stan, bo różnica była większa przez
> ten odcinek czasu, kiedy mamy nie widziałaś.

Nie było ŻADNEJ różnicy do zauważenia i wymacania - TO było wewnątrz. Można
było TO rozpoznac tylko obserwując jej reakcje, zachowanie - bardziej
nerwowe, jej pokładanie się częstsze, nerwowy gest dotykania miejsca, gdzie
bolało (kość policzkowa), zamykanie się w pokoju na całe godziny,
porządkowanie rzeczy osobistych, brak dbałości o siebie w sensie
zaniechania chodzenia do fryzjera, kupowania sobie kosmetyków, ochoty na
przyjemności - taka, wiesz, rezygnacja KOBIETY... którą zawsze była,
piękną, zadbaną, wesołą i choleryczną zarazem, bo pełną sprzeczności i
energii...
Oni po prostu NIE ZAUWAŻALI maleńkich sygnałów jej ciała i psychiki - była,
pomagala wychowywać dzieci, podawała obiad, była przydatna. Ale to, co się
działo W NIEJ, Z NIĄ - było dla nich niewidoczne - także dla mojego ojca,
a jej męża!!! To potworne.

Inaczej: czy zauważasz po zmianie zachowania, zapachu skóry, innym chodzie,
mój Boże - po rzeczach zupełnie nieczytelnych dla obcych, że Twoje dziecko
np. jest chore? - ja zawsze wychwytywałam pierwsze sygnały przeziębienia,
zanim w ogóle np. pojawiła sie gorączka, kaszel itp. O to mi chodzi. To się
zauważa jakimś innym zmysłem, do tego trzeba mieć wyjątkową łączność z daną
osobą, psychiczną łączność i niemal bolesną wrażliwość na wszelkie zmiany w
sprawach dotychczas niezmiennych.


> I tak miałaś szczęście, że dane Ci było pożegnać się z mamą. Moja zmarła
> nagle i zupełnie nieoczekiwanie, i pewnie cierpię podobnie, jak Twój
> brat.

Nie, nie dane mi było się z nią pożegnać. Popełnila samobójstwo. Tylko ja o
tym wiem - i lekarz prowadzący. Nie wie brat, nie wiedział ojciec. Oni
niczego nie skojarzyli. Nie pytałam, a wiem. Lekarz nie powiedział, a ja
wiem. Ona się długo przygotow/yw/ała - zrozumiałam to po fakcie.
Po prostu - na ten typ nowotworu nie umiera się w godzinę. Byłam u niej
wieczorem w środę, rozmawiałyśmy, była pod wpływem silnych srodków, trochę
bredziła. Miałam być znowu następnego dnia w południe, a rano dostaliśmy
telegram ze szpitala, że nie zyje. Nie mogli się dodzwonić.
Nie chciałam sekcji.

Zrobiła to. Żebyśmy MY dłużej nie cierpieli, nie ona. Taka była moja Mama.I
ja zrobię kiedyś to samo - cierpienie najbliższych jest ponad moje siły.
Nie wiem tylko, jak wytłumaczę to Bogu.


--
"(...)Zewszad rozlegaly sie surowe upomnienia:Jestes niczym,zapomnij o
sobie,zyj innymi!Gdym moje Ja po raz czwarty napisal,poczulem sie jak
Anteusz ziemi dotykajacy!Grunt odnalazlem pod nogami.Utwierdzic sie w tym
Ja wbrew wszystkiemu,z maximum bezczelnosci.(...)"
Z Gombrowicza :-)

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


389. Data: 2008-09-22 20:57:54

Temat: Re: a ja ci czarek zazdroszczę
Od: vonBraun <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Ikselka wrote:

> Zrobiła to. Żebyśmy MY dłużej nie cierpieli, nie ona. Taka była moja Mama.I
> ja zrobię kiedyś to samo - cierpienie najbliższych jest ponad moje siły.
> Nie wiem tylko, jak wytłumaczę to Bogu.

To może jeszcze raz się nad tym zastanów. W podobnej sytuacji ja np.
wolałem mieć rodzica chorego ale żywego. Uszanowałbym of korz decyzję
o samobójstwie z powodu cierpienia, choć zastanawiałbym się może, czy
zabezpieczyłem go emocjonalnie i przeciwbólowo w takiej sytuacji,
skoro podjął taką decyzję.

Inaczej - nie wiesz ile siły zostawiasz "po sobie" w swoich córkach i
mężu - masz podstawy aby nie ufać tej sile?

pozdrawiam
vonBraun

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


390. Data: 2008-09-22 21:08:18

Temat: Re: a ja ci czarek zazdroszczę
Od: "Redart" <r...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Ikselka" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
news:19vzknjyznyk0.1ixx9mw3zqjnx$.dlg@40tude.net...
>> Jednakże, zgodnie z zasadą "sukces Cię wzmacnia, porażka osłabia"
>> wielokrotne odrzucanie przez rodzica (z powodów najróżniejszych,
>> np. ojciec alkoholik może to robić "w dobrej wierze", w ten sposób
>> próbując "uchronić" swoje dziecko przed nim samym) hamuje ten
>> naturalny gest i osłabia konstrukcję psychofizyczną dziecka.
>> I adamox jest gdzieś daleko po tym etapie, czyli na etapie, na
>> którym jeszcze by chciał, ale baaardzo boi się odrzucenia
>> - nie jest pewien, czy może sobie pozwolić na dalsze osłabianie.

Ja tu trochę pojechałem, czymś się zasugerowałem (ech, projekcja.
cebe - wyczuliłeś mnie ;), adamoxx pisał, że jest pewien, że ojciec
by się rozpłynąl po przytuleniu. Natomiast sam ma problem z agresją
do niego. Był odrzucany w inny sposób (poniżanie słowne).
Być może siedzi w tej agresji jeszcze jakaś pretensja o krzywdzenie
matki. Nie wiem. Ale chyba to nie zmienia diametralnie sytuacji,
że jednak najpierw adamoxx powinien siebie trochę oswoić, potem
brać się za ojca.


> mieszkająca daleko, rzadko widująca mamę)... No i koniec zalotów i
> oswajania. Trzeba było albo w te, albo wewte... albo nadal bez gestów
> miłości, normalnie, bez robienia przetasowań w zwyczajach i wyrażaniu
> uczuć, albo wreszcie... i postanowiłam zaryzykować. Słusznie. gdybym tego
> nie zrobiła, chyba dziś byłabym wrakiem psychicznym.

Ta ... No udało Ci się. Ale wielu ludzi nie ma nawet takiej szansy
(bliscy ginący w nagłych wypadkach) - i też trzeba sobie radzić.

> niepotrzebną, bo bezcelową (ostatnie stadium) "chemię". I ja nie mogę już
> na niego patrzeć przez to. Na siebie też bym nie mogła, gdybym umiała się
> ratować wtedy w ten sposób, jak on - zawsze mama go oszczędzała
> psychicznie, a nie mnie. No to się oszczędził sam, skoro to zwykle jego
> oszczędzano - tylko że w tym krytycznym momencie nie zauważył różnicy :->
> Takie tam... Starczy. To za ciężkie dla mnie.
No i mam wrażenie, że dotarliśmy trochę do tego, skąd u Ciebie
te wysokie, jak to nazwałaś, 'endorfiny', np. w kontaktach z cebe.
Gardzisz słabymi 'niemęskimi' facetami. Po tylko 'niemęski' facet może
zostawić mamę umierającą samą, prawda ?

> Młody, nieopierzony - tak. Ale już jako człowiek dojrzały, dzieciaty i
> żonaty - niekoniecznie. Jak się już ma dzieci, to się też jest rodzicem
> jak
> własny ojciec czy matka. ma się prawo i obowiązek z pozycji rodzica
> dotrzeć
> do rodzica, wniknąć, zrozumieć. Z pozycji równorzędnej. Chyba o to Ci
> chodzi?

Tak, dokładnie o to ;)
Ja właśnie wchdzę w ten etap, dzieci już mam, a ojciec zaczyna mieć problemy
...
Trochę mi nie za bardzo jeszcze idzie ...

>> ks, ks , ks ... Trzymać się z daleka ... ;)
> Cooo?
> :-D
Nooo ?
To do brata tak wołasz ...

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 30 ... 38 . [ 39 ] . 40 ... 50 ... 69


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

virtual a real
czy to normalne, czy to już zdrada?
Ksi?dz doznał wniebowst?pienia na oczach tysięcy widzów..
A jednak się...
S.

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?

zobacz wszyskie »