Data: 2004-03-14 15:56:52
Temat: Re: a propo: Nielubianego drzewa sąsiada
Od: "Paweł Woynowski" <p...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
>> Ja już się przyzwyczaiłem do tych
> > uwag "miastowych", tylko jak załatwiają to bezpośrednio ze mną, a nie
> "droga
> > służbową" prze Spółdzielnię, wydaje im sie że robią z tego wilką awanturę.
>
> Bo To bie awabturę zrobić łatwiej, niż społdzielni?
>
Basiu tu nie chodzi o awanturę, daleki jestem od tego, wystarczyło by gdyby ta
sąsiadka podeszła do mnie i powiedziała że przeszkadzają jej te zwisające się
gałęzie, tak sie załatwaia sprawę normalnie. Biorę sekator i wycinam, ale nie,
tu trzeba, w tak błachej sprawie, napisać pismo ze skargą do Spółdzielni.
Spółdzielnia po jakimś czasie (po 2 - 4 tyg) wysyła pismo do mnie z prośbą io
ich wycięcie, lub bagatelizuje tę skargę, tak też bywa, sąsiadka wtedy pisze
odwołanie. Ta korespondencja może trwać ok 2 miesiecy. Sąsiadka mija te
gałęzie, jak jestem w ogrodzie witam się z nią, a ona słowa o tym nie wspomni
że to jej przeszkadza. Ja po prostu nie lubię obłudy.
Ta sytuacja miała miejsce 2 lata temu. W pierwszym poście, opisałem swoje
odczucia z tatego okresu. Obecnie widzę że drzewo rośnie ładnie, a powiedział
bym i oryginalnie, zaczęło tworzyć nad dojściem, jakby daszek, nawet ciekawie
to wyglada.
> > Śmiechu warte to wszystko.
>
> Ale to taki gorzki śmiech. Co nie oznacza, że gałezi wiszących nad
> chodnikiem bym nie przycięła. To nie magnolia:-)
>
Dlatego cieszę się że magnolii nie posadziłem, za mało mam miejsca na nią.
Pozdrawiam
Paweł Woynowski
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|