Data: 2005-10-23 12:58:12
Temat: Re: anty-instykt;)
Od: "... z Gormenghast" <a...@p...not.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"jbaskab" w news:05102117305112@polnews.pl...
/.../
> > > Natomiast nigdy nie znajdziemy odpowiedzi, gdy nie
> > > zadamy sobie trudu szukania przyczyn. /.../
> Odpowiedz - jakaś istnieje zawsze. Tylko czy wiedza i znajomość
> zjawiska zachodzenia słońca daje mi możliwość jego zatrzymania?
Niestety, muszę Cię zmartwić / ucieszyć. Tak! Zdecydowanie tak.
Zauważ, jak zgrabnie jest posługiwać się skrótami myślowymi, uogól-
nieniami, przybliżeniami - czyli schematami i praktycznie "makatkami",
które tak naprawdę przesłaniają prawdziwy obraz rzeczywistości.
Od razu powiem, że nie mamy możliwości _pełnego_ dotarcia do
rzeczywistości z prostego powodu - wszystko co czynimy swoimi
myślami, dzieje się wewnątrz naszej skórzanej powłoki, wewnątrz naszego
kokona*, a ten - jak "gołym okiem widać", stanowi tylko drobniutką
część całości, a więc _skazany_jest_ na wyłącznie własne interpretacje
otoczenia. Żadna interpretacja rzeczywistości nie jest nią samą -
czy to jest dla Ciebie jasne?
Tak więc w zdaniu powyżej robisz dwa skróty myślowe przywołując
pojęcia okołosłoneczne: "wiedza i znajomość zjawiska", oraz
"możliwość jego zatrzymania".
Poruszasz się przy tym w klasycznej przestrzeni Euklidesowej, gdzie
suma trzech kątów krójkąta zawsze wynosi 180°. Ale - równocześnie
dotykasz Słońca, które za żadne skarby, w tej przestrzeni się nie mieści.
Wystarczy tylko, ze spojrzysz na Ziemię tak, jak widzi ją słońce, a już
suma kątów w trójkącie narysowanym na jej powierzchni nie będzie
miała 180°. **
Aby więc zatrzymać słońce wystarczy wiedzieć, ze trzeba wyskoczyć
na orbitę okołoziemską, stacjonarną wobec słońca. Można to zrobić
zdaje się za 20 milionów dolarów korzystając z usług transportowych
(choć nie jestem pewien czy jest tam w programie punkt "zatrzymanie
słońca"), albo samemu zbudować pojazd latający, który będzie okrążał
ziemię z prędkością jeden obrót na dobę - po ściśle określonej trajektorii.
Słońce będzie wówczas stało względem obserwatora - jak słup na drodze.
> Jaki wpływ ma wiedza, że ktoś był rozkojarzony, i dlatego wpadł
> na słup na środku drogi, na uniknięcie wypadku spowodowanego
> tym, że cztery dni później nie zauważył czerwonego światła na
> przejściu dla pieszych?:)
Znów dokonujesz przybliżenia (w słowie "rozkojarzony"), zderzając je,
z pozornie odległymi wydarzeniami ("cztery dni później...").
Żadne "rozkojarzenie" nie dzieje się bez przyczyny. Jeśli, na skutek
pośpiechu, wymagań zewnętrznych, nie zadasz sobie trudu na przeana-
lizowanie przyczyn _rozkojarzenia_ (skutkujących zderzeniem ze słupem),
utrwalisz w sobie model myślenia magicznego (typu "fatum"). Zamiast
znaleźć realną, możliwą przyczynę rozkojarzenia (a zatem zmniejszyć
prawdopodobieństwo zderzenia ze słupem), wstawisz w to miejsce
"czarnego kota, który przebiegł drogę" - czyli irracjonalną makatkę.
Oczywiście nie twierdzę, że wszystko można wytłumaczyć _do końca_ -
jak powiedziałem wyżej, nie jest to w ogóle możliwe. Ale trzeba rzeczy
tłumaczyć SOBIE co najmniej tak głęboko, aby można było na tej
podstawie zbudować sprawny aparat _intuicji_. A będzie on sprawny tylko
wtedy, gdy wyrzucisz z głowy wszystkie makatki, i tam gdzie będzie
kończyć się wiedza, pozostawisz miejsce na spokojnie egzystujący znak
zapytania. Przyjdzie czas, gdy i na ten znak zapytania odpowiesz,
przesuwając własne granice poznania, bez zastępowania go wiarą (w cuda).
> Albo jaki wpływ ma nawet wiedza o tendencji odczytywania znaków
> znajdujących się na drogach bocznych dochodzących pod małym kątem
> do drogi, którą się jedzie, jako znaków dla owej drogi? Przyczyna takiego
> odczytywania jest jaśniutka...pytanie, co zrobić, aby jednak instynktownie
> (wiedziałam że coś mi nie pasuje w tym słowie;)) interpretować te znaki
> właściwie.
Instynkt, to nie to samo co intuicja. Instynkt nie zastąpi też sprawnej intuicji
(intuitus - przyglądanie się). Intuicja, to zdolność przewidywania połączona
z twórczą wyobraźnią, natomiast instynkt dotyczy czegoś wrodzonego,
niewyuczonego. Instynkt pozwala przetrwać zwierzętom w zmieniającym
się środowisku, jednak w tym przypadku najpierw zmienia się środowisko
a potem ewentualnie pojawia się zmiana genetyczna umożliwiająca przetrwanie
_następnemu_pokoleniu_.
Intuicja pozwala ludziom wyprzedzać zachodzące zmiany, adaptować się
do nich w trakcie jednego życia, budować w sobie pewne "procedury
umysłowe", które funkcjonują sprawnie bez udziału świadomości, lecz
są świadomości następstwem. Dobry przykład prowadzenia samochodu -
gdzie większość informacji dotyczacych jazdy odbierana jest i przetwarzana
skutkując poprawnymi manewrami motoryki ciała, dzieje się poniżej progu
świadomości. Co więcej - sprawna intuicja czuwa nad wydarzeniami do tego
stopnia, że przewiduje konieczność włączenia się świadomości w sytuacjach
krytycznych, gdy jest na to czas (piłka na drodze, a więc zwiększ uwagę,
bo za piłką pojawi się dzieciak). A gdy nie ma czasu - pobudzi automatyzmy
tak, jak najlepiej potrafi (reakcja na poślizg czy kraksę tuż przed nami).
Co więc zrobić, by wszystkie znaki jakie ludzie wymyślili dla umożliwienia
wspólnego korzystania z dróg, interpretować na czas i właściwie?
Moja odpowiedź brzmi - nie spieszyć się. Nie siadać za kierownicą i nie
pchać się w miejsca, których nie ogarnia nasza aktualna sprawność.
Wiedzieć, że każdy mózg jest inny i jeden potrzebuje mniej a inny więcej
czasu na zbudowanie w sobie właściwych nawyków związanych
z koncentarcją uwagi bądź sprawnością automatyzmów (w tym z intuicją).
I nie dać się sprowadzać "do parteru" przez oceny ścigających się szczurów!!
Spokojnie trenować, ćwiczyć, usprawniać się. Do granic.
A własne granice można przesuwać...
To samo dotyczy zderzenia piechura ze słupem - w przypadku rozkojarzenia.
Jeśli "rozkojarzenie" powoduje ograniczenie sprawności "widzenia
i poruszania się", nie ma innej drogi jak rozdzielenie tych dwóch zdarzeń -
przyczyny od skutku, i zajęcia się w pierwszym rzędzie przyczyną, a nie
budowanie legend na osnowie skutku.
Jeśli rozkojarzenie jest CZYMŚ uzasadnione, trzeba to coś znaleźć
i ustalić, czy jego wpływ na rozkojarzenie był incydentalny czy też będzie
czymś stałym. Jeśli stałym - bo to, przykładowo, wieczna szarpanina
w związku, no to na nic przestawianie słupa na drodze - on i tak nas
zawsze znajdzie, dopóki my nie znajdziemy rady na spokój w związku.
> ano, rozgałęzienie było niespodziewne acz bynajmniej nie ukryte;).
Dla zaabsorbowanego CZYMŚ umysłu, było w krytycznej chwili
ukryte. Umysł wybrał więc "niewłaściwą drogę", gdyż COŚ kazało
mu drogę wybrać BEZ wymaganej dla poprawnego wyboru ilości
danych.
Następnym razem umysł wybierze, być może, zatrzymanie motoryki ciała
(w przypadku piechura), aby dać sobie dodatkowe okienko czasowe
na zebranie niezbędnych informacji.
Jeśli jednak umysł tylko pozornie stoi w miejscu (względem samochodu),
a faktycznie porusza się (względem ulicy), no to zatrzymanie motoryki
ciała na nic się nie przyda - będzie kraksa.
> Aska
All
* - pomijając nieświadome, śladowe oddziaływania pól elektromagnetycznych
mózgu, których zasięg może być znacznie większy, niż jesteśmy w stanie to
zaakceptować na gruncie współczesnej nauki.
** - aby słońce "zobaczyło" ekierkę na naszym stole, trzeba by je "wyposażyć"
w zmysły zdolne do inetrpretacji szczegółów całkowicie dla niego zbędnych.
Słońce również jest zamknięte we własnym "kokonie", a więc też jest ograniczone.
|