Data: 2009-10-27 13:54:33
Temat: Re: antysemityzm
Od: "Red art" <r...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "medea" <e...@p...fm> napisał w wiadomości
news:hc6q7h$psj$1@atlantis.news.neostrada.pl...
> Iksi howgha od dawien dawna, jeszcze sprzed okresu potyczek z Tobą. Z tego
> nawet słynie. ;)
Możliwe, że to ja od niej kupiłem, nie ona ode mnie i mi się
pamięć przestawiła ;)
> Kilka razy zwróciłam uwagę na takie bardzo zewnętrzne objawy Twojego
> narcyzmu, np. kiedy myślisz, że ktoś pisze o Tobie, a w rzeczywistości
> rozmowa się toczy o zupełnie kimś innym.
Tu akurat nie miałem wcale poczucia, że ktoś o mnie pisze, tylko się
musiałem
wtrącić, bo tym howghiem już wcześniej chciałem się pochwalić, ale teraz
dopiero
czas nadszedł ...
>> narcyz wychodzi ze mnie częściej, kiedy subtelnie
>> lub mniej poniżam swoich rozmówców. Robię to na tyle
>> inteligentnie, że trudno mnie chwycić za konkretne słówka
>
> Tak, właśnie o tym chciałam. Zastanawiałam się kiedyś nad tym, dlaczego
> często nie docierasz do osób, na których się skupiasz (np. na CB, ale nie
> tylko), pomimo wielu trafnych IMO spostrzeżeń i _okazywanej_ wielkiej
> wyrozumiałości. I wydaje mi się, że wynika to z tego, że Twój odbiór
> innych osób jest żtp bardzo intelektualny, ale nie ma w nim empatii albo
> jest jej mało. Rozwiązujesz zagadkę, ale nie interesuje Cię tak naprawdę
> człowiek. Liczysz się Ty sam ze swoim trafnym rozwiązaniem.
> Ciekawa jestem, skąd wynika ten brak emocji. Mnie osobiście trudno
> wyobrazić sobie Redarta płaczącego, zbolałego itd., raczej łatwiej -
> złoszczącego się. ;)
Empatia to trudny temat ... Wydaje mi się, że, jak już napomykałem,
mam organicznie wbudowany duży dystans do odczuwania bólu pokazywanego
przez innych ludzi ... Niejako z musu muszę w tę sferę angażować wiele
intelektu. Tylko, że to nie do końca tak jakoś jest. Zastanawiam się ...
Mam np. wrażenie, że dużo łatwiej, naturalniej przychodzi mi empatia
do zwierząt. Hmmm...
Chyba najbliżej prawdy jest to, że ból dociera do mnie najlepiej,
jeśli ma wymiar fizyczny. Natomiast problemy psychiczne, emocje
innych ludzi jestem skłonny ignorować, uznawać jako 'mało bolesne'.
Sądzę, że ta 'empatia fizyczna' wynika z tego, że jako dziecko byłem
bardzo często poddany widokom typu płacząca matka, wściekły
ojciec - i z musu je ignorowałem, jako obszar w którym nie mam nic
do roboty, który nie daje mi twórczych sygnałów do reakcji. Byłem
postawiony w roli 'nic tu nie masz do roboty'. Tak mi się
zdaje. Po prostu "ludzie prowadzą gry" - taka jest zawsze pierwsza
naturalna ocena, którą podpowiada mój mechanizm oceny ludzkiej
kondycji. Pewnych rzeczy uczę się ciągle dopiero przy mojej żonie
i moich dzieciach. Dużo łatwiej mi też okazywać empatię w sytuacjach
zabawy itp.
Z drugiej strony - moja żona nigdy by takich fikołków z moim synem
nie robiła, nigdy by z nim tak nie ćwiczyła 'upadków'. Ona nawet nie może
na to patrzeć. Zresztą teściowie tak samo. Nasi znajomi za to dziwią
się, że dwuletni chłopiec łazi po meblach, krzesłach, kanapach,
czasem spada, czasem coś - ale sobie nie robi żadnej krzywdy, czasem
tylko piśnie jak głową puknie w stół. Dobrze czuje, gdzie jest dół, a gdzie
góra, co to jest grawitacja, ile waży noga a ile głowa ;). Ostatnio na
festynie rodzinnym koleżanka z pracy rzuciła się na niego, jak zjechał
z dmuchanej zjeżdżalni twarzą w dół i zastygł na ziemi przytulony
polikiem do piachu. Nawet nie zdążyłem z tyłu powiedzieć
"spokojnie, wszystko jest Ok ;) " a ona z przerażeniem w oczach go
podnosiła w przekonaniu, że będzie strasznie płakał. A on tylko
obdarzył ją szelmowskim uśmiechem, wyrwał się i poleciał na
powtórkę ;)
Czasami w czasie tych naszych zabaw coś nie wychodzi i jest trochę
bólu, no ale ... No ale jakoś się to wszystko w pasowuje w moją
wizjetego, co to znaczy "dawać człowiekowi wolność".
W tym po trochu zdolność do śmiania się z własnego bólu
i z własnych ograniczeń oraz ograniczeń zjeżdżalni ;)
> Chciałbyś nawet intelektualnie rozwiązać zagadkę spowiedzi Twojej córki, w
> jakimś sensie sprawować nad tym kontrolę, choćby pośrednio (bo jak
> piszesz, to jest problem głównie żony). A nie lepiej by było poczekać na
> pytania i wątpliwości, jakie pojawią się ze strony samej zainteresowanej
> córki?
Pojawiły się. Ja wiem, że z tą spowiedzią ... Co tu dużo mówić.
Nie lubię kk. Naprawdę nie lubię. Lubię mojego teścia i takze teściową,
lubię siostrę, mamę. Ale próbowałem kilka razy pogadać o tym, czy
tamtym, np. ostatnio z proboszczem. Ale zanim jeszcze coś powiedziałem, ten
na wstępie mi coś tam wyjechał o homoseksualiźmie - że to nie to, nie tędy
droga (to były rozmowy przedmałżeńskie). Prawdę mówiąc gościu mnie
zaskoczył i zasmucił. Myślałem, że to antyhomo w kk jest trochę przesadzone,
ale nie chciałem w ogóle wychodzić z takimi kwestiami 'z grubej rury',
popytać
trochę, delikatnie o sprawy małżeńskie, zagaić troszkę, subtelnie o
zwierzęta
i Św. Franciszka - tak z ciekawości - a tu koleś na dzień dobry wyjechał mi
'z problemem'. Chyba po prostu sam ma problem ... Tylko dlaczego nosi
go tak 'na wierzchu' ? W ogóle tematu nie podjąłem ...
> Oczywiście trochę przejaskrawiam całą sytuację, niemniej mam takie
> wrażenie już od jakiegoś czasu.
>
>> bo rzecz
>> rozgrywa się w większym kontekście, ale wiem, że moi rozmówcy
>> odbierają to czasem bardzo wyraźnie ... Jest to nieco poza moją kontrolą.
>> Tzn. muszę się skupić żeby tego nie robić.
>
> Ha, musisz się skupić, żeby tego nie robić. Ciekawe, po co? Żeby się
> intelektualnie zamaskować? ;)
Nie ... nazwyczajniej w świecie czuję czasem wstyd i uznaję, że to
co zrobiłem mogłem zrobić lepiej. Tylko dałem się uwieść jakiejś
nieczystej intencji (niekoniecznie 'niskiej emocji'). Stawiam bowiem na
intencje. Jeśli intencje są czyste, to wady formy (np. formy wyrazu,
formy emocji) zawsze jakoś da się przełknąć.
>> Ale byście zobaczyli moją żonę w akcji - to byście mi wszystko
>> wybaczyli ;))))
>
> Z pewnością. :)
Oj tak ...
Jestem dumny z tego, że moje dzieci nie wykazują wielu moich wad.
To jej zasługa, ale sobie też przypisuję trochę te małe sukcesy ;)
|