Data: 2009-09-29 20:42:47
Temat: Re: astma oskrzelowa
Od: "Eneuel Leszek Ciszewski" <p...@c...fontem.lucida.console>
Pokaż wszystkie nagłówki
"STranger" h9t5n2$2egt$...@o...icpnet.pl
>> Teraz nie tak trudno, ale wtedy było ciężko.
> I w tym momencie, po tych pytaniach kontrolnych, każdy szanujący się
> lekarz pulmonolog powinien ci powiedzieć "symuluje Pan". :P
Mówię prawdę, choć znam poprawną ;) odpowiedź.
Skoro astma to zaciskanie pasa w oskrzelach
(zamiast w dupie) to problem powinien być
i przy wciąganiu, i przy wydychaniu powietrza...
A jest większy przy wydechu niż przy wdechu.
Ale ja mam taki zwyczaj -- mówię prawdę. :)
(choćbym nawet znał poprawną ;) odpowiedź)
Rada pewnego Marka:
-- Niech pan nigdy nie dowodzi swoich racji!
IMO to jest dobre stanowisko.
> Bo podczas astmy wcale nie jest trudno nabrać powietrza, czyli
> zrobić WDECH. Jak będziesz mieć znowu "atak astmy" to zwróć na
> to uwagę. :)
Jak będę miał atak, strzelę sobie jedną działkę procha i już...
A nie... To aerozol, nie proch... Prochy strzelam dwa razy dziennie... :)
A co -- żyje się raz!!! ;) Dwie działki rano i dwie wieczorem. :)
Aerozol...
Strzeliłem sobie w rękę, po czym powąchałem...
Zapach dziwny, następnego dnia miałem śmiesznie pachnący mocz
(nie wącham celowo, ale od paru miesięcy mam psi węch -- mogę nosem
wytyczyć ślad poruszania się śmierdziela... znaczy... no... tego, kto
dba o zachowanie flory bateryjnej swego ciała)
Wkrótce po strzeleniu działki spraju, poczułem się lekko, jak niegdyś
się czułem po lekkim winie... Uczucie błogostanu i lekkości trwało
całą noc, a nawet trochę dłużej...
Dziś lekarzowi się pochwaliłem swoim wyczynem, na co
on nieco drwiąco -- dlaczego w rękę? To lek doustny. :)
(jakby chciał powiedzieć -- to i tak nic nie da)
Wróciłem przygnębiony do domu, rozstrząsałem to i owo
(na przykład to, dlaczego mam czekać na badanie 2 tygodnie,
skoro mi powiedziano, że będę przyjety od razu),
po czym odważyłem się i strzeliłem sobie w usta...
(ze strachu zamknąłem oczy -- unikam wdychania
wszelkich oparów i mgiełek jak ognia!!!)
JEZU CHRYSTE!!! Co się potem działo!!!
Jakby mi ktoś baloniki z helem poprzyczepiał do całego ciała. :)
Miałem uczucie takie, jakbym odrywał się od ziemi...
Powietrze w ,,drogach oddechowych'' przypominało jakby ostatni
paliczek mego wskaziciela z lat, gdy miałem złamany przedostatni paliczek...
Jakby fruwało bez kontroli tam i z powrotem...
Po jakimś czasie ,,odchodził'' ból z łydek, później jakby mi ktoś
powyjmował gwoździe z pleców -- noszę :) je tam od dwóch lat...
Wszystko jakby rozjaśniło się. Byłem lekko oszołomiony, chciało
się mi biegać, skakać... Pomyślałem sobie,że jeśli astmę można
pokonać takim sprajem, to dla mnie jest ona śmieszną chorobą. :)
Pewnie nie można -- pewnie ten spraj ma jakieś niepożądane działanie uboczne. :)
>>> No to masz odpowiedź. Zarodniki grzybów są toksyczne, uczulają i wywołują astmę
skutecznie jak nic innego.
>> Lekarz mi powiedział, że taka pleśń nie ma wpływu.
> Jakby mi lekarz coś takiego powiedział to zwątpiłbym w jego kompetencje.
Trudno mi wypowiedzieć się.
Faktem jest, że wyjazdy poza mieszkanie (nawet do pobliskiego
innego mego) przypłacałem ;) poprawą samopoczucia. :) W lipcu
ciągle padało, jeździłem przemoczony, gdy na zewnątrz było 17 stopni
lub nawet mniej, nerki bolały, sikałem 15 razy dziennie (przesadzam,
ale bardzo często; normalnie starcza mi 3 razy na dobę) a jednak nie
miałem kłopotów z oddychaniem. Dużo jadłem, dobrze trawiłem (gospodyni
karmiła mnie co najmniej bardzo dobrze, na dodatek nawet chleb miała
własnego wypieku -- chciałbym mieć taką żonę, jak ona; pracowita i po
prostu dobra, a na dodatek czysta, co w Polsce nie jest zjawiskiem
powszechnym)
>> Jak jest -- nie wiem.
> Poproś Tomka Wilickiego niech Ci opowie jak się czuł kiedyś
> gdy miał za szafką w pokoju ukrytą pleśń jakiegoś grzyba.
Nie znam tego Tomka. :)
> Mój kuzyn z rodziną też kiedyś mieszkał w postwiktoriańskim
> domu w Anglii gdzie była jakaś taka dziwna wilgoć i dziwny
> jakby zatęchły zapach, mimo braku widocznych grzybów na ścianach.
> Jednak wszyscy po kilku miesiącach zaczęli chorować "na płuca" czyli
> występowały objawy przeziębień z nieżytem oskrzeli, kaszlu, astmy itp.
> Ciągle brali jakieś antybiotyki, leki rozkurczowe na astmę, leki na
> alergie itp. Czasowo im leki pomagały, ale po tygodniu znowu objawy
> powracały. Tłumaczyłem kuzynowi, że pewnie ma zarodniki pleśni w domu
> i ich to właśnie uczula, ale długo był sceptyczny. Jednak w końcu mi
> uwierzyli i zapadła decyzja o zmianie miejsca zamieszkania. Gdy się
> przeprowadzili do nowego mieszkania to ozdrowieli wszyscy w 10 dni
> i już od ponad roku są zdrowi, nawet się nie przeziębiają :) Teraz
> kuzyn jest przekonany, że to była wina "niezdrowego klimatu" w tamtym
> domu. A klimat tworzyły niewidzialne zarodniki grzybów, którymi oddychali.
Sufit łazienki ma nie tylko ciemne placki pleśni, ale także czarne. :)
>> Prawdą jest, że wyjazdy za miasto przywracają mi dobre samopoczucie,
> To dowód na jakiś czynnik silnie Cię uczulający w twoim domu. Analizuj
> co to może być, im szybciej się pozbędziesz alergenu tym
> większa szansa, że nie rozwiniesz pełnoobjawowej astmy.
Walka z tą pleśnią to walka z wiatrakami. To wojna z ,,Kościołem''.
Mam taki zwyczaj, że nie zaczynam wojny, gdy wiem o tym, iż nie
mogę jej wygrać. Przed paru laty byłem bliski zwycięstwa, ale
,,pojednałem'' się z rodzicami i ,,wspólnie'' przegraliśmy, gdyż
ojciec miał mi dać adwokata; dał gówniarza, któremu należy założyć
pampersy, choć miał w zanadrzu dwóch innych, dobrych adwokatów.
-- Pan twierdzi, że to pana komin?
-- Tak, choć przechodzi przez cudze mieszkania.
-- Ha, ha, ha...
-- Co w tym śmiesznego.
-- Paaaanie Ciszewski. Jakie pan ma studia skończone?
-- Nie skończyłem żadnych.
-- A widzi pan. Niech pan sam pomyśli. Ile jest mieszkań
na klatce?
-- Dwa.
-- Tylko dwa?
-- Tak.
-- Nie trzy?
-- Dwa.
-- Wszędzie są tylko dwa?
-- W mojej klatce dwa.
-- Od dołu do góry?
-- Tak.
-- Dobrze. Niech będą tylko dwa. Ile jest kondygnacji?
-- Chyba cztery.
-- A ile ma pan kominów? Trzy?
-- Pięć.
-- Pięć? Łazienka, ubikacja, kuchnia i co jeszcze?
-- Garaż i garderoba.
-- No widzi pan. Pan ma pięć kominów. Są cztery
kondygnacje i na każdej są dwa mieszkania.
Niech pan sam pomyśli.
-- O czym?
-- Czy to pana kominy.
-- ????
-- Przecież gdyby każdy miał swój komin, potrzeba by było
tych kominów 4*2*5, czyli 40...
-- No i co z tego?
-- Na każdej klatce aż 40 kominów? Gdzie one by się pomieściły.
Tyle materiału ;) zgromadził ów adwokat. :)
Miał jeszcze inne materiały, ;) ale bezwartościowe.
Dodam, że pokazałem mu plan mieszkania i zaznaczone kominy... :)
Plany rysowane (szkice) przez tego, kto te mieszkania budował.
Opowiedziałem mu o wadach i błędach związanych z tymi kominami.
(o tym, jak ich zbudowanie odbiegało od poprawności opisanej
w stosownych dokumentach)
Miałem rozpocząć spór i przegrać go.
Byłby to początek końca moich zwycięstw sądowych?
,,Współpraca'' z ,,Kościołem'' (a mój ojciec współpracuje)
przyniosła mi ogromne straty (na zdrowiu, dobrej opinii,
straty czasu) ale stałem się ostrożniejszy.
Wolę zachować dobrych prawników i rozpocząć spór, który wygram. :)
Na razie jestem na taki spór za słaby. Na razie 2+2 daje tyle, ile
uzna za stosowne jakiś biskup. :)
Co ma do tego ,,Kościół''? Ojciec jest niewolnikiem pewnej firmy
,,Kościelnej''. (z wielkiej, choć to przymiotnik) Ta firma jest dziełem
wielkiego ;) prałata papieskiego (Jana Pawła II) i ,,Kościół'' pragnie
utrzymania tej firmy za wszelka cenę, gdyż jest to sprawa ,,honorowa''.
Ja mam tę firmę przejąć, więc nie wolno pozwolić na to, abym miał jakieś
inne źródło dochodu. ,,Kościół'' już dawno stracił swoja integralność,
już dawno wielu z ważnych straciło nadzieję, ale jeśli można ze mną
powalczyć (a księża nie mają do roboty niczego lepszego poza prowadzeniem
wiecznych wojen) to dlaczego by nie?... :)
Aby mi utrudniać życie, warto utrzymać tak złą wentylację. :)
Gdy ,,kościół'' wygra, powie -- Tak Bóg chciał.
Gdy przegra -- powie, że firma go nigdy nie obchodziła. :)
Dlaczego nie chcę tej firmy? Bo wyciska z ludzi pieniądze i łzy -- niemal jak
alkohol.
Nie chcę być słusznie przeklinany przez głodujących, którzy potracili nadzieję. :)
Wolę, gdy mnie przeklinają niesłusznie. :)
Idzie kryzys. Państwo polskie może paść. W takiej sytuacji moje
zwycięstwo nad Truskolaskimi i Świetlickimi jest niemal pewne. :)
Mam pieniądze, mam siły, mam zwolenników, JPII nie żyje, świętym
nie będzie, Rabioczko (prałat honorowy) nie żyje, ukochane dzieci
(spalone 30 września 2005 roku pod Jeżewem) nie żyją...
Astma? Wreszcie wiem, co mi dolega!!! Nie tylko nie jestem zaniepokojone, ale się
cieszę!!!
Od długiego czasu cos mi dolega -- teraz wiem, co to jest!!! Teraz jest początek
końca tej choroby. :)
Ja w swym życiu przeżyłem dużo zła. Kolega z ogólniaka miał astmę -- chodził do sauny
(z Urszulą Rusiłowicz -- wiem o dniej; qrwa, przepraszam, dlaczego ze mną żadna nie
chodziła do sauny w tamtych latach??!?!?! pewnie dlatego, że wówczas miałem jeden
sweter,
jeden spodnie, a nawet jedna koszulę)
Jacek Margos (podbierający mi panienki) miał nadwysoki współczynnik inteligencji.
Miał astmę, każdy o tym wiedział, nawet raz w czasie WFu miał atak.
I żył z tą astmą. :) I dzieci płodził. :) I biegał, i cieszył się,
i wysadzał w powietrze to i owo... Był neonazistą, odważnym, jednym
z najbardziej uczciwych w naszej klasie i nie odwracał się od pokonanych,
jak to uczynił kilka lat temu. :) W jego obecności odpaliłem mały ładunek,
zapominając ;) o tym, że mam nieosłoniętą rękę... Skóra spuchła, ale nie
było bąbli... Matka kolegi ,,zbudował'' jakąś cudowną miksturę. :) Po
oparzeniu nie było śladu, ale do kolegi było daleko, a gdy tam przybyliśmy,
jego matki nie było w domu -- poleciła przez telefon obsikanie jakimś aerozolem...
(panthenolem -- wobec tej mikstury był nic nie warty)
Jacki od niepamiętnych czasów podbierały mi panienki. :)
>>>> IMO dwa razy (raz rano i raz wieczorem) dziennie to minimum.
>>> Nawet zimą gdy nie uprawiasz danego dnia sportu kapiesz się 2x dziennie?
>> Teraz nie, ale gdy normalnie się czuję, kąpie się co najmniej 2 razy dziennie,
>> Myję. Dlatego wolę mieć krótkie. Kiedyś miałem długie (na 20 cm) i bardzo gęste,
>> ale jednak kąpałem się 3 razy dziennie i 3 razy dziennie myłem włosy. :)
> Spoko, skoro lubisz to się kąp 3x dziennie.
Tuż przed myciem moje włosy wyglądały tak, jakby były
myte nie przed paroma godzinami, ale prze paroma tygodniami. :)
Miało to miejsce w Rumunii, gdy byłem siedemnastolatkiem. :)
> btw, pewnie producent twojego szamponu i żelu pod prysznic jest zadowolony
najbardziej ;>
Trudno zgadnąć. Mam różne żele, w tym i takie po 50 groszy za litr. :)
W aptekach te same żele kosztują nawet 10 złotych za 1/3 litra. :)
Ale czasami myję żelami z wyższej półki -- 5 złotych za pół litra. :)
A co tam -- czasami można poszaleć!!! :)
-=-
Lubię być czysty. Gdy nie jestem -- choruję. :)
Mam tak od ,,urodzenia''. :) Okulary noszę od czasu,
gdy miałem pół roku (sześć miesięcy) a do okulisty
wysłała mnie lekarka dermatologii -- nazywała się Eliasz.
Pracowała naraz w szpitalu, przychodni, ,,spółdzielni'' i jeszcze gdzieś. :)
Później pojechała do terrorystów w Libii bodajże. :)
Wszelkie wojny z chorobami skóry były nieskuteczne poza jedną -- trafionymi
antybiotykami (u mnie trudno trafić) i częstym myciem, które skraca (bakteriom)
życie. :) Teraz są cudowne mazidła, ale wtedy ich nie było. Swego czasu wprowadzono
jakieś preparaty tłukące tlenem -- były skuteczne, ale cos mi w nich nie pasowało. :)
Eliasz kazała rwać :) strupy, pryszcze, a nawet wrzody. :)
Najlepiej (mówiła) wziąć twardy, szorstki ręcznik -- i rwać na mokro!!!
Do krwi ostatniej kropli z ran!!! ;)
A potem -- duchem ;) salicylowym na otwarte rany!!! Lać, lać -- bez litości lać!!! :)
Nie wyciskać, ale zrywać -- i lać spirytusem... :)
-- Kłuć?
-- Czystymi igłami?... Lepiej rwać!!!!
-- A ja lubię kłuć...
-- I delikatnie ;) wyciskać?
-- Tak.
-- Lepiej rwać. :)
-=-
Powiem Ci tak. :) Na znaczną część chorób najlepszym lekarstwem jest szybka
,,przemiana materii''. :)
Dużo i smacznie jeść, gruntownie trawić (aż do zatwardzenia), dużo iskać, biegać,
jeździć rowerem i myć
się, zrywając złuszczające się resztki naskórka...
-=-
Pleśń w łazience? Chcę wygrać, nie przegrać. Nie chcę ,,wygranej'', która de facto
będzie przegraną.
Jak z antybiotykiem -- gdy jakimś popsikasz, wytniesz jakieś bydlęctwo, na miejsce
którego wejdzie
jakieś gorsze, odporniejsze, lepiej przystosowane... Jak otworzyć ogień -- to z
takiej masy rur,
aby z cieci tego osiedla sypał się popiół i dym!!!!
Jaja będą, gdy okaże się ,,dziś'', że mam astmę, a ,,jutro'', że jej nie mam.
Idę do łóżka -- jutro do gruźlików. :) Po Ventolionie przestają boleć mi plecy!!! :)
Na początku sierpnia miałem coś, co wyglądało na ospę wietrzną.
Ponoć astma bywa następstwem takiej ospy.
I jeszcze coś -- skórę toczy jakieś choróbstwo.
Jakby malutkie ziarenka piasku wyłażą z niej. :)
Uchodzi to uwadze lekarzy, ale ja zmam swoja skórę i wiem o tym, że to anomalia.
--
nr .`'.-.telefonu ._. '665 363835'='moj eneuel' .-.
.'O`-' ., ; o.' eneuel@@gmail.com '.O_'
`-:`-'.'. '`\.'`.' ~'~'~'~'~'~'~'~'~ o.`.,
o'\:/.d`|'.;. p \ ;'. . ;,,. ; . ,.. ; ;. . .;\|/....
|