Data: 2001-11-02 11:32:20
Temat: Re: behawioryzm a psychoanaliza
Od: "Mefisto" <o...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
%^) Guńko-Agnieszka %^)
> No i jak?
> Nadal brzmi smiesznie?
> IMO nie.
IMO tak.
> człowiek jest układem
> zewnątrzsterownym, jego zachowanie jest całkowicie
> kontrolowane przez
> środowisko zewnetrzne.
Całkowicie? Komuś się pomylił fundament z budowlą. System kar i nagród z
otoczenia nigdy nie jest do końca skuteczny, bo sam przedmiot nadaje bodźcom
różne wagi. W tym kontekście absurdem jest chociażby stosowanie prawa "niech
mówią o mnie źle, byleby mówili" przez ludzi świata komercji. A co z
działaniem, które wymusza na otoczeniu określone zachowanie? Mam na myśli
świadome prowokacje, manipulacje, reklamy, propagandę.Wszystkie wymienione
zachowania antycypują odpowiedź, jaką podmiot za nie otrzyma i ustawiają
relacje z otoczeniem w w niepowtarzalnych kontekstach.
Co więcej, owo otoczenie bynajmniej nie jest czymś tak absolutnym i
arbitralnym jak Bóg chrześcijan, ale składają sie na nie oprócz czynników
nieożywionych również ludzie - równie zmienni i niestali, co sam podmiot, i
równie indywidualnie określający, co jest karą, a co nagrodą.
> System kar i nagród znajdujący sie w otoczeniu
> decyduje o tym, czego człowiek unika i do czego dąży. > Jednocześnie
procesy
> psychiczne nie odgrywają żadnej roli w nawigowaniu
> ludzkim zachowaniem,
Przykład świętego Wojciecha: pojechał na misję do Prusów. Ci go pogonili za
propagandę i zagrozili śmiercią, jeśli wróci. Ten jednak, po całonocnej
medytacji postanowił wrócić i dalej głosić słowo Boże poganom. Pomimo
ostrzeżenia. No i został zabity. No i domyślaj się: podświadomie szukał
śmierci? Chciał szybciej trafić do raju? Liczył na to, że Bóg go uratuje?
Marzyła mu się sława i rozgłos pierwszego apostoła pogańskiego ludu? Nie
przyjmował do wiadomości niepowodzeń?
> pojęcie silnej woli jest semantyczną fikcją
Powiedz to strategom, którzy uwzględniają w planowanych wojnach czynnik
moralny. Clausewitz - wybitny osienastowieczny teoretyk sztuki wojskowej
jasno pisał, że należy brać pod uwagę, że najlepiej zaplanowane operacje
biorą w łeb z powodu nagromadzenia mnóstwa nieprzewidywanych splotów
okoliczności. Prawdziwą klasę dowódcy poznać mozna po tym, jak sobie z
przeciwnościami radzi - liczy się tu konsekwencja w dąrzeniu do wytkniętego
celu, choć przychodzi po drodze zmieniać środki.
Więc co z tą silną wolą?
Co do drugiego i trzeciego cytatu.
W biologii funkcjonują pojęcia przyczyn bezpośrednich - czyli mechanizmow
działań tzn. zmian (tu ma to przełożenie na kompleksy, wyznawane zasady,
utworzone filtry pojęciowe) oraz przyczyn ultymatywnych - zewnętrznych
determinujących, które zachowania zapewnią przetrwanie (czyli właśnie
klasyczna reakcja na karę i nagrodę)
Biologiczny przykład:
Która wg Ciebie odpowiedź na pytanie czemu bociany odlatują do Afryki na
jesieni i przylatuja z powrotem na wiosnę jest prawidłowa?
1. Bo w zimie nie ma w Europie dość pokarmu a pojawia się w Afryce (pora
deszczowa) i na odwrót.
2. Bo zmieniająca się długość dnia oraz temperatura wyzwala u bocianów
zmiany hormonalne, ktore wywołują w nich pęd do zbierania się w stada i do
przelotów.
W podawanym przez Ciebie trzecim cytacie behawioryści zachowują się
zupełnie, jakby psychika ludzka nie odgrywała żadnej roli w zachowaniu,
czyli że odrzucają przyczynę bezpośrednią. Dlatego twierdzę, że tu przejęto
narzedzie bez instrukcji obsługi.
Oczywiście, że z doszukiwaniem sie motywacji należy zachować umiar, bo
inaczej wyjdzie sprawa jak ze szczurami laboratoryjnymi, które w
amerykańskich laobratoriach są nadzwyczaj pełne energii i uwielbiaja pchać
się w niebezpieczeństwa, sprawdzając labirynty metodą prób i błędów,
natomiast w niemieckich siedzą na tyłkach i główkują :)
Ale nie można zdroworozsądkowego założenia zamieniać w dogmat religijny bez
mała.
Ciekaw jestem, jak behawioryści od przykładu z uczniem wyjaśniliby
pojawienie się na tej grupie wątku "Problemy z religią" i wielu jeszcze
innych, gdzie szuka się własnych niezależnych postaw i wyznaczników
życiowych wbrew silnej presji otoczenia. W podanym zresztą przykładzie widac
tylko tyle, ze wzmiankowany uczeń nadaje bodźcom ze strony rodziców dużą
wagę. Natomiast tego, jak skonfrontuje owe wpajane postawy z bodźcami ze
strony nauczycieli i kolegów/koleżanek i jaką w przyszłości obierze drogę,
już nie mówią. I nie dziwię się, bo to nie ich działka. Ale też całą prawdą,
to to na pewno nie jest.
Pozdrowienia
Mefisto
|