Data: 2005-06-09 06:34:14
Temat: Re: chrzest 2
Od: "proxy" <p...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Kwestią jest postawa wobec zycia, spoleczeństwa, zasad.
Jedni toleruja, propagują konformizm inni wręcz przeciwnie.
Moim zdaniem, tolerujac konformizm, dochodzi do sytuacji,
kiedy "wszystko staje się względne" i "zależne od punktu widzenia".
Problem, czy postępując inaczej niż się myśli, robi się dobrze,
był już wieki temu rozważany. Wiadomo jakie są tego rezultaty:
brak kręgosłupa moralnego, łatwiejsze uleganie wpływowi zewnętrznemu,
większa tolerancja dla "negatywnych postaw.
Ale szczerze powiem, ze nawet zdając sobie sprawę z powyższego,
rodzicowi trudno jest nie myśleć w taki sposób: jak dziecku
oszczędzić problemów, upokorzeń. Myślimy tak, sami mając w pamięci
sytuacje z dzieciństwa, często niezbyt przyjemne dla nas. Tylko, czy
te sytuacje czegoś nas nauczyły? Bo jeśli tak, to czy rzeczywiście życie ma
być takie
"bezstresowe" i "pod innych ludzi: społeczeństwo".
Myślę, że różne przeżycia jednak nas czegoś nauczyły, jak postępować
lub nie w życiu. Przerażające jest tylko to, że obecnie tyle jest depresji,
dołów, itp. zjawisk psychicznych, które wynikają ze tego, że dorośli ludzie,
nie umieją sobie radzić z problemami: swojej postawy, wyboru, samotności,
nawet umiejętności powiedzenia: NIE. Zmienia się model wychowania,
ba, niektóre aspekty wychowania narzucane są przez ustawy. Część
rodziców ulega tej presji, też z braku czasu, posiłkując się jedynie tym
co można nazwać "społeczeństwem" a co jest na zewnątrz "rodziny":
szkoła, grono kolegów, media (telewizja, reklamy). Wtedy,
w dużej mierze, od "szczęścia", gdzie dziecko trafi, zależy jego, dziecka
"całokształt".
Oczywiście, w pewnym momencie, to co robimy zaczyna determinować nasza
sytuacja. Czyli, jeśli w dorosłym życiu musimy się utrzymać, to w większości
przypadków, idziemy do pracy. Tylko, że w tej pracy, poddani "presji" możemy
się dobrze czuć z naszymi wyborami lub nie. I to właśnie samopoczucie,
będzie
wynikało z naszego wychowania. Czyli, jeśli będziemy wiedzieli jak się
zachować
w sytuacjach,w których np. będziemy musieli bronić swojego zdania, to
będziemy
mieli tego rezultaty (pozytywne lub negatywne), itd. Taka nauka w
dzieciństwie
nie jest, niestety, bezbolesna.
Osobiście, mam kolegę, który jest zadeklarowanym ateistą. Chodziłem z nim do
liceum. To było jakieś zauważalne ale nikt nie miał do niego pretensji o to,
zwłaszcza
że kolega ten wyróżniał się pozytywnie swoją spokojną postawą życiową i nie
był
konfliktowy. I muszę powiedzieć, że za to Go szanuję, że ma swoje zdanie.
W powyższych rozważaniach, nie chodzi mi o to, że określony model wychowania
zdeterminuje od razu określone postawy w życiu dorosłym. Myślę, że raczej
zwiększy szansę do określonych postaw i zachowań. I tak np. na pierwszy
rzut oka może się wydawać, że tzw. "liberalny model" zwiększa szansę dziecka
na kontakt z grupą, społeczeństwem (różnorodnym) ale jednocześnie zmniejsza
jego "samodzielność" i odwrotnie "konserwatywny model" może zmniejszać
umiejętność kontaktu z grupą jeśli będzie zbyt konserwatywny lub taki się
objawia
w "liberalnym społeczeństwie".
Ale chyba większość z nas zauważyła taką to mianowicie prawidłowość, że
jeśli
postępowanie rodziców nie idzie w parze z tym co mówią, dziecko, w pewnym
momencie traci do nich szacunek, wychowuje się i postępuje inaczej, wręcz
często
ukrywając to przed rodzicami. W rezultacie, na pewno!, rodzice mają mniejszą
"kontrolę" nad swoim dzieckiem, które po prostu nie ma do nich zaufania. W
ten
sposób można narazić dziecko na inne, często poważniejsze,
niebezpieczeństwa.
A jeśli chodzi o autora wątku i Jego problem, to moim zdaniem jest to
postawa
naganna i ktoś, kto tak chce zrobić, nie powinien się czuć z tym dobrze.
proxy
|