Data: 2005-06-09 05:23:38
Temat: Re: chrzest 2
Od: "Agnieszka" <a...@z...net>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Tomasz Kociszewski" <k...@m...pl> napisał w
wiadomości news:d884ku$2e2$1@nemesis.news.tpi.pl...
> Witam szanownych grupowiczów,
>
> poprzednio zapytałem o chrzest i dziękuję za odpowiedzi.Już wiem, że
raczej
> nie powinno być problemów (tego w sumie się spodziewałem).
>
> Teraz chciałbym zadać inne pytanie.
>
> Tutaj lekkie wprowadzenie:
> Ani ja ani żona nie wierzymy. Ślubu kościelnego nie mamy, choć
jesteśmy
> ochrzczeni i mamy bierzmowanie.
> Księdza po kolędzie nie przyjmujemy i generalnie kościół to jest
element,
> który absolutnie nie istnieje w naszym życiu.
No jak nie istnieje, skoro chcecie ochrzcić dziecko. Może się w końcu
zastanówcie jaki jest NAPRAWDĘ wasz stosunek do kościoła. Bo na razie
to wygląda na dziecięcy bunt "nie bo nie", ale jak trwoga to do Boga
(ależ obrzydliwe patetycznie mi wyszło ;-))
>
> Ale
>
> 1. Osobiście miałem jednego znajomego, w podstawówce, który był
> nieochrzczony. Pamiętam ile było nagabywania go, męczenia, łażenia,
> dopytywania "ty nie wierzysz w Boga?!". Sprawa skończyła się chrztem
w wieku
> 12 lat, oczywiście, nie dlatego, że rodzice zdecydowali się nagle
ochrzcić
> dziecko, ani też nie dlatego, że ten znajomy nagle uwierzył w boga
> (późniejsza postawa tego dowiodła), jedynym motywem była presja
otoczenia.
Jakieś dziwne otoczenie miałeś. Ja też miałam nieochrzczonych
znajomych i nikt się na siłę nie chrzcił.
>
> 2. Do tego dojdą lekcje religii, już w przedszkolu (a w podstawówce
2
> godziny!). Etyka - zastępstwo dla religii jak wiadomo nie istnieje.
> Niestety, czego by nie powiedzieć o dzieciach, to są pod kątem
jakiejkolwiek
> odmienności straszne.
> Chciałbym oszczędzić swojemu dziecku ewentualnych cierpień, nawet
kosztem
> swoich wartości.
Naprawdę zmień otoczenie. Co te dzieci u was robią? Na pal nabijają?
Znam osobiście i na co dzień 2 dzieci, które nie chodzą na religię i
żadne z nich ani z tego powodu nie narzeka, ani nie jest szykanowane w
grupie rówieśniczej.
>
> 3. Teściowa chyba zejdzie, jeśli nie ochrzcimy dziecka, ale to
akurat
> przeżyję ;)
Teściowe są bardziej odporne niż nam się wydaje.
>
> Absolutnie jedynym powodem dla którego miałbym ochrzcić dziecko jest
jego
> dobro.
> Nie chciałbym mu zgotować nieszczesliwego dzieciństwa.
Wpędzając je w schizofrenię? Nie wierzę, nie chodzę do kościoła, ale
biegam do komunii, na bierzmowanie i inne? Jakim to niezbywalnym
dobrem jest "fasadowy chrzest", jak to już zostało ładnie nazwane w
poprzednim wątku?
Nie mówiąc już o tym, że robiąc dziecku "taki" chrzest na dzień dobry
robisz sobie z gęby cholewę. Podczas takiego chrztu coś tam się
obiecuje. Na co dzień też masz taki dowolny stosunek do dawanych przez
siebie obietnic?
>
> Czy spodziewacie się, że za 7 lat traktowanie nieochrzczonego
dziecka przez
> inne dzieci w Polsce się zmieni?
Jak ma się zmienić? 30 lat temu można było z tym żyć, teraz można z
tym żyć, to i za 7 lat pewnie też będzie można.
> Czy takich dzieci będzie więcej? Czy mój syn będzie jedynym
nieochrzczonym
> dzieckiem w klasie?
Statystycznie pewnie jedynym. Ale co to zmienia?
Pozdrawiam,
Agnieszka
|