Strona główna Grupy pl.soc.rodzina co robic...?

Grupy

Szukaj w grupach

 

co robic...?

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 74


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2002-11-25 08:43:03

Temat: co robic...?
Od: ivvi <i...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Witajcie,
od dluzszego czasu czytam ta grupe, na wiele problemow macie dobre rady,
do tej pory ze swoimi radzilam sobie (albo i nie) sama, ale w tej chwili
nie za bardzo wiem co zrobic,
otoz jestesmy malzenstwem od niespelna roku (1 grudnia bedzie rocznica
:) ), przed 2 miesiacami stalismy sie rodzicami slicznej coreczki -
Olivki, do tej pory wlasciwie nie bylo z tego powodu zadnych problemow,
nie mialam zadnych dolkow poporodowych itp. owszem bywalam zmeczona,
potrzebowalam pomocy i moj maz naprawde wspaniale wywiazywal sie ze
swojej nowej roli (do tej pory zreszta tak jest) i o co chodzi? otoz
wlasnie tu zaczyna sie cala sprawa, ostatnio (nie wiem dokladnie kiedy,
bo niedawno to zauwazylam, moze od kilku dni) zaczelam sie robic
naprawde nieznosna, czepiam sie go wlasciwie na kazdym kroku, o to, ze
za malo zajmuje sie nasza mala, o to, ze siedzi przed kompem kiedy ja
zasypiam, o to, ze daje mi zasnac zeby usiasc przed kompem (dodam ze
siedzi przed wyzej wspomnianym, nie z powodu grania tylko stara sie
uczyc roznych rzeczy), najgorsze jest to, ze ja jestem swiadoma co sie
dzieje i nie umiem powiedziec sobie stop :(
dodatkowo ostatnio powiedzial mi, ze biore na siebie wszystkie domowe
obowiazki chociaz sa ponad moje sily, przez co jestem bardziej zmeczona
niz po samym zajmowaniu sie Olivka i przez to, mam do niego jeszcze
wieksze pretensje, oczywiscie wyparlam sie tego - bo wydawalo mi sie ze
nie ma racji, ale po dluzszym zastanowieniu swierdzilam, ze jednak ja
ma... i tak jak wyzej - nie moge nic na to poradzic, ze tak robie...
albo nie wiem co robic, bo wydaje mi sie ze bedac w domu, tzn. nie
pracujac, a tylko zajmujac sie dzieckiem do mnie naleza wszystkie
obowiazki, problem w tym, ze mala jest naprawde bardzo absorbujaca i
najczesciej nie mam czasu zrobic, przyslowiowego "siusiu" nie
wspominajac o jedzeniu, ale kiedy wieczorem maz wraca z pracy a ja
wchodze do kuchni i widze cale to pobojowisko garow to mnie "trafia" i
musze pozmywac, a pokoj wyglada jakby przeszlo przez niego tornado i
znowu "musze" posprzatac, a potem jestem naprawde padnieta, a mala
placze wiec biore ja... i tak w kolko... no i najgorsze jest to, ze
zaczynam sie wtedy strasznie czepiac, mam zly humor i tylko czekam na
jakikolwiek pretekst... co zrobic? ja naprawde nie chce zachowywac sie w
ten sposob :( dzis przeszlam sama siebie i chyba dlatego pisze:
probowalam poklocic sie z mezem o 4 rano :(
prosze jesli macie dla mnie jakies rady, pomozcie...
przepraszam, ze takie dlugie

pozdrawiem wszystkich serdecznie
ivvi

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2002-11-25 09:20:10

Temat: Re: co robic...?
Od: s...@p...onet.pl szukaj wiadomości tego autora

> ostatnio (nie wiem dokladnie kiedy,
> bo niedawno to zauwazylam, moze od kilku dni) zaczelam sie robic
> naprawde nieznosna, czepiam sie go wlasciwie na kazdym kroku, o to, ze
> za malo zajmuje sie nasza mala, o to, ze siedzi przed kompem kiedy ja
> zasypiam, o to, ze daje mi zasnac zeby usiasc przed kompem (dodam ze
> siedzi przed wyzej wspomnianym, nie z powodu grania tylko stara sie
> uczyc roznych rzeczy), najgorsze jest to, ze ja jestem swiadoma co sie
> dzieje i nie umiem powiedziec sobie stop :(
> dodatkowo ostatnio powiedzial mi, ze biore na siebie wszystkie domowe
> obowiazki chociaz sa ponad moje sily, przez co jestem bardziej zmeczona
> niz po samym zajmowaniu sie Olivka i przez to, mam do niego jeszcze
> wieksze pretensje,

Nie wiem, czy pomogę, ale ze mną było trochę podobnie.
Zostając w domu z dzieckiem czułam się zobowiązana wszystko w domu robić, a że
mały był absorbujący więc oczywiście z niczym nie zdążałam :-))) Ciągle byłam
zmęczona a efektu pracy i tak nie było widać.
Tak się zastanawiałam co ze mną jest (dobrze by było zastanowić się _dlaczego_
tak się z Tobą dzieje) i doszłam do wniosku, że chodzi o to, że mam poczucie
nie braku, a marnowania czasu... Po prostu dzień się kończył a ja nawet nie
posprzątałam tego co chciałam, nie zrobiłam nic, po czym by pozostał jakiś
ślad. Ja wiem, na logikę wiem, że czas poświęcony dziecku nie jest zmarnowany
(trochę gorzej z czasem poświęconym sprzątaniu ;-) ). Ale tego nie czułam...
Mąż pracował, uczył się i rozwijał, a ja?
No i znalazłam sposób :-) Też się zaczęłam uczyć :-) Nawet pół godziny dziennie
poświęcone NIE sprzątaniu, a nauce np. angielskiego poprawia mi samopoczucie.
Człowiek wie wtedy, że robi coś pożytecznego i, co dla mnie ważne, nie tak
ulotnego jak obiad, który zniknie jak się go zje...

Gotowa recepta brzmi: godzinę dziennie mniej sprzątania, którą podzielić na pół
godziny samorozwoju i pół godziny przyjemności (gry? książki?) :-)
Zamiast języka (bo np. już umiesz) możesz poćwiczyć, a jak nie (bo jesteś
szczupła, a po ciąży nie ma śladu brzuszka ;-) ) to może programy komputerowe?

> pozdrawiem wszystkich serdecznie
> ivvi

Zyczę by recepta zadziałała, albo żeby ktoś wymyślił lepszą :-)
Sadira


--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


3. Data: 2002-11-25 09:28:23

Temat: Re: co robic...?
Od: "Sokrates" <d...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "ivvi" <i...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:3DE1E297.5050303@poczta.onet.pl...
> Witajcie,
> od dluzszego czasu czytam ta grupe, na wiele problemow
macie dobre rady,
> do tej pory ze swoimi radzilam sobie (albo i nie) sama,
ale w tej chwili
> nie za bardzo wiem co zrobic,

cała sprawa nie jest wcale taka trudna, jak sie tobie wydaje
i nie jedno małżeństwo przez to przechodziło, chociazby i
moje:-))
Pocieszającym jest fakt, że zdajesz sobie sprawę ze swojego
zachowania. Proponuję byś otwarcie i szczerze porozmawiała o
tym z mężem. Powiedz mu, że od jakiegoś czasu stałaś się
jaka jesteś i nie wiesz dlaczego i wcale tego nie chcesz.
Niech to będzie waszą wspólną sprawą a nie tylko twoją.
Myślę, że od tego powinnaś zacząć. Wydawać by sie mogło, że
jest to trywialna porada, jednak szczere i otwarte rozmowy
małżeńskie mają na prawdę silną moc sprawczo-naprawczą,
ponieważ umożliwiają wzajemne zrozumienie się bez popadania
w świat błędnych domysłów. Myślę, że popadłaś w poporodowy
perfekcjonizm, który objawia się nie tylko jak najlepszą
opieką nad córką, lecz również dotyczy całej otoczki wokół,
typu sprzątanie zmywanie itd.. Moja żona też tak miała,
wszystko chciała robić perfekt wypalając sie przy tym do
tego stopnia, że dla mnie była juz padnięta spychając mnie
na plan dalszy. Ja też wtedy początkowo uciekałem w komputer
i inne zajęcia własne, by nie mysleć, by mieć jakiś
zadowalający mnie "erzac". Ten etap jednak minął i to nie
tylko dzięki jej,ale sam zacząłem w miarę mądrze "upominać
się" o swoje. Ten twój perfekcjonizm jest etapem
przejściowym, lecz myślę, że szkoda czasu, by go przeczekać,
ponieważ zawsze w jakimś stopniu psuje układy małżeńskie.
Zdecydowanie powinniście podzielić się obowiązkami domowymi
tak, byś miała trochę odpoczynku dla siebie i dla męża. Miej
świadomość, że twój mąż w jakimś stopniu teraz cierpi.
Zszedł na plan dalszy i jemu może być trudno z tym się
cierpliwie pogodzić. Pamiętaj, że mąż "dopieszczony" i nie
"zapomniany" jest wydajniejszy i bardziej pomocny,niż taki,
co swój niedosyt zamyka w sobie. Powinniście na nowo
wspólnie poukładać sobie rodzinne priorytety i pewne nie tak
istotne sprawy odpuścić lub przełożyć na plan dalszy. Choćby
to głupie zmywanie garów. Czemu ono ma być ważniejsze, niż
wspólna chwila radości. To wszystko o czym napisałaś na
grupę powiedz mężowi i zobaczysz, że taka rozmowa potrafi
zdziałać dużo dobrego. Rozmowa, rozmowa, rozmowa-trywialne
ale skuteczne.
Sokrates



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


4. Data: 2002-11-25 10:50:16

Temat: Re: co robic...?
Od: "puchaty" <p...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "ivvi" <i...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:3DE1E297.5050303@poczta.onet.pl...
> Witajcie,
> od dluzszego czasu czytam ta grupe, na wiele problemow macie dobre rady,
> do tej pory ze swoimi radzilam sobie (albo i nie) sama, ale w tej chwili
> nie za bardzo wiem co zrobic,
> otoz jestesmy malzenstwem od niespelna roku (1 grudnia bedzie rocznica
> :) ), przed 2 miesiacami stalismy sie rodzicami slicznej coreczki -
> Olivki, do tej pory wlasciwie nie bylo z tego powodu zadnych problemow,
> nie mialam zadnych dolkow poporodowych itp. owszem bywalam zmeczona,
> potrzebowalam pomocy i moj maz naprawde wspaniale wywiazywal sie ze
> swojej nowej roli (do tej pory zreszta tak jest) i o co chodzi? otoz
> wlasnie tu zaczyna sie cala sprawa...

Cóż, jedyne co mogę zrobić to pogratulować Ci czujności. Osoba o tak małym
stażu małżeńskim (i jeszcze mniejszym rodzicielskim), która potrafi tak
szybko wejrzeć w siebie, jest świadectwem dojrzałości.
U mnie tego typu świadomość pojawiła się dopiero po 3 latach (mam dwójkę
dzieci - 2,5 letnie oraz 8 miesięczne). Całkiem niedawno postanowiłem zacząć
rozmawiać o moich (a raczej naszych) problemach z żoną.
Tak jak Sokrates uważam, że rozmowa jest bardzo istotną częścią naprawy
stanu istniejącego. Przy czym równie istotna jest przyjęcie tzw. "pozycji
obserwatora". Spojrzyj na swoje życie jak na swoisty film, w którym Ty grasz
główną rolę - jesteś jednak nie tylko aktorem ale również widzem. (vide film
"Matrix")
Stworzy się pewien dystans, który pozwoli Ci na właściwą ocenę sytuacji
.Przestaniesz utożsamiać się ze swoimi uczuciami.
Zaczniesz widzieć więcej i mądrzej działać a pewnym momencie zobaczysz, że
jesteś również reżyserem tego filmu.

... ach, gdyby to było takie proste.

puchaty


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


5. Data: 2002-11-25 11:12:58

Temat: Re: co robic...?
Od: "Albert Jacher, MD ChosenByGod" <i...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

A FollowUp to a message dated 25 lis 2002 from pl.soc.rodzina message-id=
news:arsqj7$mvv$1@news.tpi.pl :

> Pocieszającym jest fakt, że zdajesz sobie sprawę ze swojego
> zachowania. Proponuję byś otwarcie i szczerze porozmawiała o
> tym z mężem. Powiedz mu, że od jakiegoś czasu stałaś się
> jaka jesteś i nie wiesz dlaczego i wcale tego nie chcesz.
>
Motto: "Wszystko jest religijne albo jakas religia."

To dobra rada.

Tobie doradzam rowniez wykorzystanie Teorii Madrosci, ktora uczy, ze:
"Wiekszosci objektow ma zaburzenia umyslowe."

Ty wlasnie masz jakies zaburzenia umyslowe. Prawdopodobnie zwiazane z ciążą
i porodem, moze o przyczynie hormonalnej.

Dobrze, ze jestes swiadoma, ze to zaburzenia, a nie twoje "prawdziwe"
myslenie i zachowanie.

Mozesz napisac do mnie e-mail.
Mozesz skonsultowac sie z lekarzem/psychologiem.
Na pewno wyjasnij bezzwocznie mezowi co sie dzieje z toba.

PS. Mozliwe, ze efektywniejsza organizacja mieszkania i zajec/procedur taz
bylaby pomocna (np. zamiast gotowac "obiady" i "myc gary", przygotowywac
latwiejsze, mniej zajmujace czas posilki.) Przeciez dziecko zmienia
sytuacje.

Z dobrymi życzeniami,
--
Albert Jacher lek., WiseCHOSENByGodWakanAlo, MadryPrzezBogaWakanAloWYBRANY
http://albertanism.freezope.org/pl/
Wpłaty pieniężne-> LukasBank 19401076-47599219
Wspieraj Proroka Alberta finansowo! Rozpowiadaj innym ludziom! Pomagaj!

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


6. Data: 2002-11-25 11:25:53

Temat: Re: co robic...?
Od: "Sokrates" <d...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "puchaty" <p...@w...pl> napisał w
wiadomości news:arsva0$m7$1@news.onet.pl...


> U mnie tego typu świadomość pojawiła się dopiero po 3
latach (mam dwójkę
> dzieci - 2,5 letnie oraz 8 miesięczne). Całkiem niedawno
postanowiłem zacząć
> rozmawiać o moich (a raczej naszych) problemach z żoną.

Czyżby to była średnia krajowa. Nasza trudna sytuacja trwała
cztery lata i teraz z perspektywy czasu uważam, że
powinienem znacznie wcześniej we właściwy sposób rozmawiać z
żoną. Faktem jest, że taka zwłoka oprócz czynników
niezależnych podyktowana była świadomością, że trudne
rozmowy potrafią doraźnie nieźle "dołować" partnera i trochę
się bałem takiej pełnej szczerości. Teraz sobie to bardzo
chwalimy i dyskutujemy na bieżąco już bez żadnych "dołowań".
Sokrates





› Pokaż wiadomość z nagłówkami


7. Data: 2002-11-25 11:26:19

Temat: Re: co robic...?
Od: "Qwax" <...@...Q> szukaj wiadomości tego autora

[ciach]
Jesteś godną podziwu osobą. Taka samoświadomość!!!
No ale skończmy z pochwałami - zgadzam się z przedmówcami ale....
po przeczytaniu całego Twojego listu tak lekko zaświtala mi drobna
myśl:
"czujesz się niedopieszczona" (i nie chodzi tu o seks czy inne
fizyczne pieszczoty) Z jakiś powodów usiłujesz zwrócić na siebie uwagę
by twój TŻ okazał ci więcej ...( no nie wiem czego - uczucia,
czułości, zainteresowania - nie wiem jak to nazwać. I to nie jest
(TYLKO) jego wina. Możliwe że w kołowrocie dziecko, praca sprzątanie
zagubiliście najważniejsze WAS. (moim zdaniem dla kobiety /mężczyzny
też/ nie dziecko powinno być najważniejsze - to jest bardzo
krótkowroczne - lecz związek).

Oczywiście mogę się mylić ale zmiana ukierunkowania uczuć odbija się
rykoszetem - jeżeli Ci to nie odpowiada to widocznie to nie jest
właściwe (dla Ciebie) ukierunkowanie.

Porozmawiaj z TŻ na zasadzie:
"jestem upierdliwa wredna jędza ale spróbuj na to nie patrzeć i
przytulić - Twoja miłość zmiękczy kanty"

Pozdrawiam
Qwax

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


8. Data: 2002-11-25 11:43:46

Temat: Re: co robic...?
Od: "Sokrates" <d...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Qwax" <...@...Q> napisał w wiadomości
news:23048-1038223326@213.17.138.62...
>Możliwe że w kołowrocie dziecko, praca sprzątanie
> zagubiliście najważniejsze WAS. (moim zdaniem dla kobiety
/mężczyzny
> też/ nie dziecko powinno być najważniejsze - to jest
bardzo
> krótkowroczne - lecz związek).

Też tak uważam, co nie znaczy, że nie kocham własnego
dziecka lub kocham za mało. Myślę, że większość ojców w ten
właśnie sposób odbiera własne związki i w pewnym sensie
relacje z dziećmi przenikają najpierw przez TZ. Rozmawiałem
o tym z moją żoną i ona to jak się okazało doskonale
rozumie. Bardzo mi to ulżyło, ponieważ bałem się
niezrozumienia z jej strony. Tak, jak w moich piątkowych
postach o byciu lepszym ojcem, tak to odczuwam, że moje
ojcostwo skierowane ku dziecku przenika najpierw przez żonę
i w jakiejś tam części jest dla niej a cała reszta dla syna.
Z kobietami jest inaczej, ponieważ przeważnie macierzyństwo
zbyt silnie przestawia ich priorytety i jest to im raczej
narzucone przez instynkt, przez naturę, przez chemię
hormonów, przez tradycję.
Sokrates

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


9. Data: 2002-11-25 12:02:10

Temat: Re: co robic...?
Od: "Sokrates" <d...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Qwax" <...@...Q> napisał w wiadomości
news:29037-1038225509@213.17.138.62...

> Ja nie odbieram tego przejścia w ten sposób za to
stwierdziłem że
> bezpieczniejsze dla wszystkich w rodzinie jest by
najsilniejsze
> uczucia wiązały rodziców i dopiero z tego pieca czerpały
ciepło
> pozostałe elementy rodziny (dzieci, dziadkowie,
rodzeństwo, "psy, koty
> i reszta zwierzyny"). Jeżeli kobieta tego nie zrozumie
wystarczająco
> szybko i egoistycznie próbować będzie do swojej więzi z
dzieckiem
> dopasować ojca dziecka to bardzo szybko będzie miała
'tylko' ojca
> swojego dziecka (albo i tego nie będzie mieć).

Zgadzam się całkowicie i dobrze to ująłeś. To samo też mam
na myśli o istocie małżeństwa/związku
Sokrates

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


10. Data: 2002-11-25 12:02:47

Temat: Re: co robic...?
Od: "Qwax" <...@...Q> szukaj wiadomości tego autora

> >Możliwe że w kołowrocie dziecko, praca sprzątanie
> > zagubiliście najważniejsze WAS. (moim zdaniem dla kobiety
> /mężczyzny
> > też/ nie dziecko powinno być najważniejsze - to jest
> bardzo
> > krótkowroczne - lecz związek).
>
> Też tak uważam, co nie znaczy, że nie kocham własnego
> dziecka lub kocham za mało. Myślę, że większość ojców w ten
> właśnie sposób odbiera własne związki i w pewnym sensie
> relacje z dziećmi przenikają najpierw przez TZ. Rozmawiałem
> o tym z moją żoną i ona to jak się okazało doskonale
> rozumie. Bardzo mi to ulżyło, ponieważ bałem się
> niezrozumienia z jej strony. Tak, jak w moich piątkowych
> postach o byciu lepszym ojcem, tak to odczuwam, że moje
> ojcostwo skierowane ku dziecku przenika najpierw przez żonę
> i w jakiejś tam części jest dla niej a cała reszta dla syna.
> Z kobietami jest inaczej, ponieważ przeważnie macierzyństwo
> zbyt silnie przestawia ich priorytety i jest to im raczej
> narzucone przez instynkt, przez naturę, przez chemię
> hormonów, przez tradycję.

Ja nie odbieram tego przejścia w ten sposób za to stwierdziłem że
bezpieczniejsze dla wszystkich w rodzinie jest by najsilniejsze
uczucia wiązały rodziców i dopiero z tego pieca czerpały ciepło
pozostałe elementy rodziny (dzieci, dziadkowie, rodzeństwo, "psy, koty
i reszta zwierzyny"). Jeżeli kobieta tego nie zrozumie wystarczająco
szybko i egoistycznie próbować będzie do swojej więzi z dzieckiem
dopasować ojca dziecka to bardzo szybko będzie miała 'tylko' ojca
swojego dziecka (albo i tego nie będzie mieć).

Pozdrawiam
Qwax

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2 ... 8


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Tesknota
nie chcę slubu! co robic?
kochana rodzinka
test
FOREVER

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »