Data: 2005-03-06 09:49:07
Temat: Re: cud nad Wisłą :)
Od: "Hitomi" <h...@i...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Joanna Pawlus" <a...@...stopce> wrote in message
news:d0ei8g$pvg$3@atlantis.news.tpi.pl...
> Niestety była to jawna próba manipulacji. Bo niby jestem szczupła, ale dół
> noszę 1 rozmiar większy niż górę, przy czym jestem wąska w pasie. Efekt
> jest
> taki, że jak znajdę spodnie, które są dobrze dopasowane w talii, to jeśli
> w
> ogóle da się je przecinąć przez moje uda, to są one w tym miejscu tak
> opięte, jakby miały za chwilę pęknąć. I tym oto sposobem, moje uda, które
> nie są jakieś monstrualne, ale niestety nieproporcjonalnie większe od
> reszty
> moich cielesnych elementów, wyglądają w takich spodniach jak dwa uwędzone
> balerony. Wtedy akurat szukałam jakichś jasnych spodni, co jeszcze
> podkreślało ten efekt. Wzięłam kilka par do przymierzalni, a przemiła
> ekspedientka podreptała za mną. Zaczęłam przymierzać i co jedna para, to
> gorzej. Jedne w ogóle nie dojechały do stacji 'uda', tylko ugrzęzły w
> połowie. Inne jak już wciągnełam, to miałam wrażenie, że mogę w nich tylko
> stać, bo jak siądę, to niechybnie pękną. A ta mi trajkocze zza kabiny: 'no
> proszę wyjść i się pokazać, no proszę się nie wstydzić'. Asertywność
> zostawiłam w tamtym dniu w domu, więc posłusznie wychodzę z kabiny z miną
> męczennicy przed ogromne lustro, które stoi przy kabinach. Zerknęłam w nie
> i
> natychmiast poczułam ochotę na przyjęcie pozycji embrionalnej, a urocza
> ekspedienka rozpływa się w peanach 'jezu, jaka pani szczupłaaaaaaaaaaaa'.
> Jej entuzjastyczne okrzyki powodują, że inne klientki zaczynają sie na
> mnie
> patrzyć, więc czym prędzej umykam do kabiny. Ściągam te spodnie w cholere,
> a
> ekspedientka przy nosi mi jeszcze parę par i namawia do przymierzenia.
> Niestety wszystkie mają podobny krój, więc odawiam wyjścia i pokazania się
> ponownie, a w tym momencie ekspedientka po prostu energicznie odsłania
> zasłonę kabiny i sama postanawia zdecydować, czy ja wyglądam dobrze czy
> nie.
> W tym momencie nie wytrzymałam, a zranione poczucie godności przywróciło
> mi
> asertywność i zdecydowanie wyprosiłam dziewuchę. Czym prędzej stamtąd
> wyszłam.
Rzeczywiście koszmar. Brak mi słów po prostu.
> To ja już wolę, jak sprzedawczyni leniwie ogląda sobie pazurki lub
> szczebiocze z psiapsiółką przez telefon. Ja sobie sama wybiorę rzeczy do
> przymiarki, sama je przymierzę, podejmę decyzję o zakupie, a resztę
> grzecznie odniosę na wieszaki. ;)
Dokładnie tak:) Sprzedawca powinien zmaterializować się kiedy się potrzebuje
pomocy, nie wcześniej i nie później, ale takie wyczucie to niestety
rzadkość.
Jeszcze jedno mi się przypomniało, z tego samego sklepu o którym pisałam
wcześniej. Byłam z mamą na zakupach, miałam dostać bluzkę na urodziny, taką
wypatrzoną i wyczekaną. Zmierzyłam, wszystko było ok i sprzedawczyni
widziała że chcemy ją kupić. Wróciłam do kabiny się przebrać i tu następuje
największe zaskoczenie: z boku zasłonki pojawiła się głowa tej samej
sprzedawczyni, usłyszałam weszeptane "proszę tej bluzki dzisiaj nie kupować,
w poniedziałek będziemy obniżać ceny (a była sobota)". Powiedziałam że ok.
Dziewczyna zabrała bluzkę z powrotem mówiąc na głos "no to ją dla pani
odłożę do poniedziałku" i zaniosła ją na zaplecze. Rzeczywiście cena w
poniedziałek była o jakieś 50 zł niższa a bluzka na mnie czekała:)
Sklep idealny?
Hitomi
|