Data: 2005-07-25 11:08:12
Temat: Re: dlaczego ludzie cierpią?
Od: "Paula" <p...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Aleandra" <a...@n...gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:dc2dbd$6dv$1@inews.gazeta.pl...
> Fakt. To, czy jakas osoba bedzie sie nad soba uzalac, czy tez nie,
> zalezy tylko od niej samej. Zastanawiam sie jednak, czy mozna - z punktu
> psychologicznego - w jakis sposob przemowic do rozumu takiej osoby? Gdy
> ostatnio probowalam, uslyszalam "nie znasz sytuacji" i "nie wytrzymuje
> juz". Coz, moze i nie znam sytuacji, ale poki ta osoba JESZCZE jest, nie
> nalezy tracic nadziei, nieprawdaz?
Czasem (zazwyczaj) takie osoby tworzą w sobie barierę, zamykają się w sobie
ze swoim cierpieniem i nie wpuszczają tam już nikogo i niczego. Dlatego nie
docierają do nich żadne pocieszenia, żadne rady innych osób. Cóż z tego, że
ktoś będzie im ciągle tłumaczył, iż nie można tak dłużej żyć, jeśli im i tak
jednym uchem to wleci, a drugim wyleci. Dlatego to one same powinny to
zrozumieć, dostać jakiegoś kopa, który zmobilizowałby ich do działania. Może
czasem trzeba dojść do samego dna i zrozumieć swoje położenie, aby
zgromadzić w sobie siłę do wspinaczki...
Masz rację, nie należy tracić nadzieji. Ale cóż z tego, że ta osoba, która
próbuje pomóc ma nadzieję, jeśli ta "załamana" już jej nie posiada? Więc
teraz problem tkwi w tym, aby to ona odzyskała nadzieję... a do tego może
dojść tylko sama, ktoś może ją "naprowadzić" na właściwą drogę, ale to ona
sama musi się ostatecznie pozbierać, odzyskać wiarę.
Nietoperek
|