Data: 2003-02-06 19:14:45
Temat: Re: dlaczego nie odchodzimy? dlaczego nie odchodzę?
Od: "Sowa" <s...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Agati(Aga)" <a...@w...pl> napisał w wiadomości
news:b1u98s$j8d$1@SunSITE.icm.edu.pl...
> On czuje sie skrzywdzony, pewnie juz nie wie co ma Ci powiedziec, zeby do
> Ciebie dotrało, ze On nie chce tych zmian, na ktore Ty sie uparłas. Ty
> postanowiłas tak i koniec ? To chyba jest okrutne ...
Bo w tym cały jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz.
Co to za związek, gdzie kocha tylko jedno. Ma "łaskę" robić temu drugiemu.
To już nawet nie okrutne a - obrzydliwe. I jak miałby wyglądać seks w takim
układzie?
Ja czuję "nić sympatii" do wielu osób, ale tylko miłość decyduje o tym, że
jestem z mężem.
Uważam, że zmiany są lepsze od bezwładnego trwania w czymś nieudanym.
Zawsze można odejść a potem być może...- wrócić. Bo "miłość Ci wszystko
wybaczy"
> Skad w Tobie ta niszczaca siła...
> Wszystko burzysz - jakos na to masz siły. Szkoda, ze nie masz sił na
> rekonstrukcje...
> Nie znam Ciebie, ale czuje w Tobie głownie obojetnosc, jest Ci chyba
> wszystko jedno, byle zrobic tak, jak juz postanowiłas.
To zależy od punktu widzenia, skąd wiesz że jej postępowanie, to nie próba
zbudowania lepszej przyszłości dla nich obojga?
Obojętność nie wyrasta ze strachu o brak miłości tak jak zazdrość, jest na
ogół wynikiem, właśnie braku miłości.
Czasami po prostu ludzie się mylą, i chyba lepiej spróbować jeszcze raz od
nowa, niż męczyć się do końca w raz zaczętym związku.
Trudno mi sobie wyobrazić, że ktoś zaczyna dzielić majątek i odchodzi od
ukochanego partnera z braku lepszych zajęć i pomysłu na zajęcie czasu.
Sowa
|