Data: 2003-02-06 20:31:31
Temat: Re: dlaczego nie odchodzimy? dlaczego nie odchodzę?
Od: "Agati\(Aga\)" <a...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Może to jest tak, że kiedyś była miłość, znikła, skończyła się, umarła -
> i ta (jak to nazwałaś) 'niszcząc siła' jest właśnie z tego pustego
> miejsca po miłości?
byc moze masz racje...
moze, z tej beznadziejnosci
> Wszystko burzysz - jakos na to masz siły.
>
> A może tu już nie ma co burzyć? Może nie ma już budowli, którą można
> próbować ratować, tylko gruzy?
>
> > Szkoda, ze nie masz
> > sił na rekonstrukcje...
>
> Jak wyżej - może nie ma czego rekonstruować?
Ja tak sobie gdybam, nie wiem czy autorka postu czyniła juz proby ratowania
zwiazku.
Moze to pierwszy taki kryzys... gdyby tak było, chyba nie mozna tak bez
walki uciekac, do nowej przyszłosci.
>
> > Nie znam Ciebie, ale czuje w Tobie
> > głownie obojetnosc, jest Ci chyba wszystko jedno, byle
> > zrobic tak, jak juz postanowiłas. Nie spal sobie skrzydełek...
>
> Nie znasz autorki wątku. Nie wiesz, skąd wzięła się ta obojętność. Nie
> wiesz, co wywołało to postanowienie.
Pewnie, ze nie wiem, tak zreszta jak Ty (chyba!?)
> Wcześniej piszesz, że przecież Pasja mogłaby czuć do TŻ-a obrzydzenie,
> więc (jak to zrozumiałam) cień sympatii w miejscu miłości wcale nie jest
> swego rodzaju degradacją...
Obrzydzenia moim zdaniem nie da sie przełamac, a cien sympatii daje szanse
na cos wiecej.
Pewnie, ze od sympatii do miłosci daleka droga, ale mozliwa droga.
> Czy jesteś zwolenniczką ciągnięcia małżeństwa/związku za wszelką cenę?
> Nawet wtedy, kiedy ludzie się nie kochają? Nawet wtedy, kiedy choćby w
> jednym z partnerów umrze miłość i nie umie już dawać szczęścia/poczucia
> bezpieczeństwa/uczucia drugiemu?
> W imię czego utrzymywać taki związek?
Nie umiem Ci odpowiedziec na to pytanie. To wszystko zalezy od ludzi
tworzacych zwiazek.
Czasami jest co ratowac, a czasami rzeczywiscie szkoda czasu, ludzie tylko
wzajemnie sie udreczaja.
Ja nie wiem jak jest u Pasji, czuc w Niej całkowita rezygnacje, Ona juz nie
chce walczyc.
> Masz rację - nie znamy autorki wątku. Nie wiemy, jakie było/jest jej
> życie z TŻ-em. Nie wiemy, co ją doprowadziło do tej decyzji.
No wlasnie tak sobie tylko gdybamy. Powiem szczerze, ze zawsze mi smutno jak
ludziom nie układa sie w zwiazku.
Troche jestem idealistka i lubie jak sie cos dobrze konczy.
> Wiesz, ja uważam, że żyje się tylko raz. I kiedyś trzeba się będzie z
> tego swojego życia rozliczyć. Nie można pozwolić sobie na to, by przeżyć
> je 'na pół gwizdka'.
Co to znaczy ?
Myslisz, ze pustelnik w swojej pustelni, zyje na pół gwizdka ?
Kazdy szuka szczescia na swoj sposob.
Myslisz, ze Pasja marnuje swoje zycie przy TZ ?
Moze i tak ..
> Jasne, że jak w związku zaczyna źle się dziać, to trzeba próbować
> ratować. Długo. Po to, żeby nie mieć kaca moralnego, że poszło się na
> łatwiznę, że zrejterowało się w obliczu pierwszego kryzysu. Żeby być
> uczciwym w stosunku do siebie. Ale czasem bywa tak, że okazuje się, że
> nie ma już czego ratować. Że nie warto odbudowywać. Że życie razem nie
> da szczęścia ani satysfakcji. Wtedy też trzeba postąpić w zgodzie ze
> sobą i mając świadomość, że to jedyne szansa na przeżycie własnego
> życia.
>
Masz racje, ale to musza byc przemyslane i dojrzale decyzje.
Te bycie w zgodzie ze soba, czasami strasznie jest krzywdzace dla innych.
Pomijamy tutaj w ogole sprawe dzieci z tego zwiazku (dla mnie byłby to powod
do walki o zwiazek).
Sytuacja wydaje sie byc bardzo trudna. Czuje, ze Pasja postawi na swoim. Mam
nadzieje, ze wie co robi.
Pozdrawiam Agata
|