Data: 2004-12-09 20:32:59
Temat: Re: gadanie o samobójstwie
Od: Fioletowy Kot <"Suwen[tnij]"@vp.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Adam Wysocki napisał:
>> Co? Poinformować nauczyciela o czym? O tym, że nie słucha *jego* poleceń?
>> ;)
>
> O chorobie?
Wychowawca wie, dyrektor też.
>> Moja klasa jest na tyle pojebana, że oprócz wsparcia paru dziewczyn, to
>> reszta ma ją w dupie.
>> Ja? Ja jestem neutralny, chociaż po tym co zrobiła ostatnio...
>
> Więc się nie dziw że inni też będą neutralni, jak to na ciebie padnie
> los pod tytułem "kozioł ofiarny". Myślę że nie jest łatwo obronić się
> przed kilkunastoma atakującymi cię baranami, nawet jeśli masz w miarę
> silną psychikę.
Psychikę mam słabą, a kozłem ofiarnym byłem rok temu. Troche się zmieniłem,
i teraz to oni starają się zemną pogadać, spędzić czas na przerwie.
>> Ma dwie twarze...
>
> Ty też, nie martw się.
Wiem, staram się to zmienić.
> Co takiego zrobiła?
Wiec:
Około 2tyg. temu.
Ostatnia lekcja - technika. Monika - bo tak ma na imię siedzi w ławce.
Nagle zaczyna krzyczeć że ławki są źle ustawione (wcześniej przesunąłem je
o około 30cm, i przez to Monika przybliżyła się o 30cm do drzwi [po
przesunięciu od drzwi dzieliło ją około 2m.]). Gwałtownie wstała wzięła
rakietę do tenisa ziemnego z szafki i zaczęła mnie z niej uderzać i kopać z
glana. Szybko wstałem, chwyciłem ją za ręce i wyrwałem rakietę z rąk. Jak
zawsze w stresujących dla niej sytuacjach wybiegła z klasy, ale przed tym
pokrzyczała trochę, coś w tym stylu" 'Jesteś pojebany, zajebie cię, ta cała
klasa jest gówno warta, jesteście głupimi pojebańcami, wypierdalajcie' no i
wybiegła. Nauczyciel jak gdyby nigdy nic dalej prowadzi lekcje, mi leciała
krew z nosa wiec poszedłem do ubikacji. No ale nie doszedłem... Monika
stała przed drzwiami ze scyzorykiem (kurwa, fajny był). Domyśliłem się że
nie ma dobrych zamiarów i zacząłem spierdalać. Trochę mnie goniło, potem
przestała. Zadzwoniłem do kolegi, żeby wziął mi rzecz, i przyniósł pod
kino. Okej, wróciłem do domu, powiedziałem rodzicom o całym zdarzeniu,
zadzwonili do dyrektora, on powiedział, że załatwi tą sprawę. Następnego
dnia, wchodzę do klasy. Monika siedzi w ławce. Przygotowany na najgorsze
siadam w ławce i obserwuje ją. Ona wstaje, i zaczyna mnie przepraszać za
wczorajsze, że nie wie dlaczego to zrobiła.
Potem dowiaduje się, że rozeszło się o to, że nie chciała siedzieć blisko
drzwi... a wystarczyło tylko powiedzieć.
To nie pierwszy taki jej odpał. Parę razy dała liście koleżankom, opluła
nauczyciela itp.
Dyrektor? Dyrek nic nie zrobił...
--
Co komu do tego skoro i tak mniejsza o to.
www.fioletowykot.republika.pl
|