Data: 2015-07-24 21:36:44
Temat: Re: humanizm?
Od: Penetrator <r...@g...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
Pszemol.....
Kończymy kolejną z niezliczonych, krwawych wojen, zamykamy w więzieniach nielicznych
zbrodniarzy wojennych, którzy byli na tyle głupi, że dali się złapać lub zostali
rzuceni na pożarcie przez swoich mocodawców i naiwnie się cieszymy, że wreszcie
nastał pokój i że wreszcie będzie można żyć w harmonii. Czasem ktoś rzuci pytanie,
jak to w ogóle jest możliwe, że ci wszyscy sympatyczni i uroczy sąsiedzi, od
dziesięcioleci zgodnie współżyjący na danym terenie, mogli w jednej chwili zamienić
się w dzikie, krwiożercze, przerażające bestie, ale nie potrafimy znaleźć żadnej
sensownej odpowiedzi ani sposobu zaradzeniu złu.
Problem polega na tym, że zawsze dostrzegamy i próbujemy leczyć objawy zamiast
poszukać przyczyn i je usunąć. Dopóki nie dobierzemy się do korzeni zła i nienawiści,
nie osiągniemy niczego.
Nie jest prawdą, że człowiek jest zły z samej swojej natury i że nic nie można na to
zaradzić. Psychoterapeutka Alice Miller już wystarczająco dawno odkryła i ogłosiła
światu, jakie są prawdziwe przyczyny ludzkiego okrucieństwa i co należy zrobić, by
położyć temu kres. Kolejne bombardowania "złych krajów" ani zamykanie okrutników w
więzieniach nie zmienią sytuacji.
Zmienić należy system rodzinny, bo przyczyny zła lęgną się właśnie w domu rodzinnym,
a nie na poligonie.
Richard Dawkins twierdzi, że religie są źródłem wszelkiego zła, bo produkują
terrorystów. W pewnym sensie ma rację, ale samo zlikwidowanie religii nic nie zmieni,
dopóki nie zmieni się mentalność każdego z nas.
Zastanówmy się, jak i dlaczego religie (i nie tylko religie) to robią?
Nad ponad połową świata przejęły władzę dwie potężne religie monoteistyczne:
chrześcijaństwo i islam i to właśnie z nich wywodzi się największa patologia
społeczna. Cechą charakterystyczną tych religii jest mająca swe źródła w
patriarchacie "hierarchia dziobania".
System patriarchalny zaczyna się od boga-ojca, męskiego, straszliwego, mściwego,
karzącego, władającego piekłem i wieczystymi karami, siedzącego na samym szczycie i
dziobiącego wszystkich, którzy są niżej i którzy są słabsi. Starotestamentowy bóg
bezlitośnie poniewiera wszystkimi, którzy nie są bogiem. Pod bogiem jest ojciec,
męska "głowa rodziny", który dziobie żonę i dzieci. U boku ojca siedzi matka, która
jest dziobana przez ojca, ale może na równi z nim dziobać dzieci i innych słabszych
od siebie. Rodzice nie dziobią swoich rodziców, bo chroni ich IV przykazanie. Dzieci
mogą skopać psa lub słabszego (siostrę/brata, kolegę, inwalidę).
Ojciec bywa dziobany przez swojego szefa, policjanta, polityka ale raczej stara się
to ukrywać przed rodziną i znajomymi.
Taka piramida rodzi frustrację we wszystkich, może z wyjątkiem boga, który jest poza
zasięgiem dziobów i dziobania.
Tak jak bóg jest terroryzujący i karzący, tak i rodzice, a szczególnie ojciec, mają
władzę i uprawnienia, żeby tyranizować, upokarzać i zamieniać w piekło życie dzieci i
podobnie jak bóg jest bezkarny, tak i oni mają społeczne przyzwolenie na
okrucieństwo. "Sprawa rodzinna": to hasło do niedawna uniemożliwiało wszelką
interwencję policji, gdy sąsiedzi donosili, że w mieszkaniu obok dochodzi do
przemocy. Bity dorosły, gdy został napadnięty w domu lub na ulicy, miał prawo wezwać
policję, ale maltretowana żona i dzieci zostały tego prawa całkowicie pozbawione.
Bicie w rodzinie przez wieki było "świętą krową", która nie podlegała żadnym
uregulowaniom prawnym. Politycy i policjanci również byli bici jako dzieci, uważali
więc, że to jest normalne i że tak musi wyglądać życie rodzinne. Nie tylko uważali to
za normalne, ale wręcz za konieczne, gdyż, jak wierzyli, bez bicia nie da się
wychować dziecka na porządnego człowieka.
Szczytem okrucieństwa są kary cielesne, wręcz zalecane przez Biblię i dawne
podręczniki dla rodziców. Większość z nas doświadczyła takiego traktowania, czy można
się więc dziwić, że ustępujemy, wycofujemy się i nie bronimy swoich nawet
najoczywistszych praw? Jak możemy zachowywać się asertywnie, gdy każdy sprzeciw,
nawet najbardziej uzasadniony, traktowany był jak zbrodnia i natychmiast karany
biciem, upokarzaniem i zawstydzaniem?
Skutki tego są tragiczne. Nawyk ustępowania "silniejszemu" staje się automatycznym
odruchem, więc nawet nie zauważamy, kiedy robimy bez szemrania wszystko, co władze
nam każą.
Nic więc dziwnego, że między ludźmi stale wybuchają wojny. Od małych wojenek w domu i
pracy (trzeba przecież ustalić "hierarchię dziobania"), poprzez wojny w parlamencie,
aż do wojen światowych. Gdzieś przecież trzeba tę złość wyładować. Najlepiej znaleźć
kozła ofiarnego: jakiś naród, który jest "gorszy", "niewłaściwą" religię, niesłuszną
ideę, którą trzeba zetrzeć z powierzchni ziemi lub cokolwiek innego, co usprawiedliwi
agresję i nienawiść. Skoro nie możemy zemścić się na naszych rodzicielskich oprawcach
musimy znaleźć obiekt zastępczy, na który skierujemy całą swoją skumulowaną przez
długie lata i niewyrażoną złość oraz frustrację.
http://www.insomnia.pl/ALICE_MILLER_inne_spojrzenie_
na_przemoc_wobec_dzieci-t627331.html
|