| « poprzedni wątek | następny wątek » |
181. Data: 2002-03-27 09:38:14
Temat: Re: i?ć czy nie i?ć (znowu ?lub)Dnia Wed, 27 Mar 2002 07:45:34 +0100, podpisując się jako "toporek"
<s...@p...onet.pl>, napisałeś (aś) :
>.....> Ja to widzętu zdecydowaną JoannęDuszczyńskąi jej upór aby zmienić
>mnie
>> na wzór i podobieństwo swoje.
>> A wała - nie dam się - nadal nie ja będę dzwigać siatki ;)))))
>>
>Ale tu nie tylko Joanna pyta :-))
Ale Joanna usiłuje zrobić mnie na wzór i podobeństwo swoje - a ja
sięnie dam - ja nie chcę.
Ja chcę nadal być tą szczupłą zdeka anemiczną Marzenką za którą jej
mężulek nosi ciężkie rzeczy, która ma swoje własne widzenie świata i
otaczającej jej rzeczywistości, którą między innymi za to pokochał jej
mąż i która naprawdęnie ma ochoty ani na jotę "dojrzeć do rodzinnych
zakupów".
>Dzięki za pogawędkę
Jeśli tylko pogawędzić to polecam się na przyszłość :)))))))))))))
Mam jeszcze w wielu sprawach kontrowersyjny pogląd wegłóg niektórych
oczywista, na życie :))))))))))))))
Jednym z ostatnich tematów o których myślę i staram siędociec siebie w
danym temacie jest bycie razem....
Temat brzmi: co to znaczy tak naprawde byc razem?
Dla mnie jest to cholernie trudne, bo ilekroc patrze na to trzezwo,
dochodze do wniosku ze zeby byc z kims, trzeba przede wszystkim byc
samemu. - ale to nie ten wątek a nie mam czasu aby zaczynać nowy -
jakże ostatnio interesujący mnie wąteczek.
Pozdrawiam
Marzena
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
182. Data: 2002-03-27 09:46:07
Temat: Re: i?ć czy nie i?ć (znowu ?lub)Dnia Wed, 27 Mar 2002 04:32:47 +0100, podpisując się jako "didziak"
<d...@g...pl>, napisałeś (aś) :
>Protestujecie przeciwko zabieraniu dzieci do pubu (pamiętam posta
>Uli, jak się rwała, żeby powiedzieć coś takiej 'rodzince' i głosy
>poparcia...) - bo papierosy, bo alkohol, bo widzą rodziców na
>rauszu, itp... a dziwicie się, że ktoś nie zaprasza Was z
>dzieckiem i uważacie to za nietakt?
Hej Słońce - nie uogólniaj ok???
Ja czasem zabieram syna do pubu - i co? i nic.
Kto zna "Cudowne Lata" w Krakowie wie o jakiej knajpie mowie. tak
wiec:
weszlismy na dol do sali dla niepalacych, usiedlismy ze znajomymi przy
stolikach, oni zamowili browczyki ja soczek, siedzimy gadamy - dziecko
siedzi grzecznie na moich kolanach i bawi sie podstawka pod piwo.
Stolik obok rokrzyczana grupa nastolatkow - a niech se krzycza - pol
godziny moj syn siedzial i gapil sie na nich jak wol na malowane
wrota.
W pewnej chwili przy stoliku obok ktos zapala papierosa (nawet tego
nie zauwazylam szczerze mowiac), po chwili podchodzi tam kelnerka i
mowi aby zgasic papierosa lub przeniesc sie do drugiej sali na pietro.
CHlopiec zaczyna pyszczyc, ze dziecka sie nie bierze do pubu bo tu sie
pali i nei mozna przeganiac klientow.
Na to kelnerka spokojnie - ale to nie o dziecko chodzi - tu jest sala
dla niepalacych.
Ludzie mnie przeprosili bo mysleli ze to ja na puscilam kelnerka na
nich i przeniesli sie do innej sali - a my nadal zostalismy na dole
(jeszcze chyba z pol godziny siedzielismy - w sumie dziecko w knajpie
bylo z poltorej godziny) wraz z innymi ludzmi i nikomu moj syn nie
przeszkadzal, z nikad nie uslyszalam ze mam go zabrac i wyjsc.
Siedzial bawil sie podstawkami pod piwo, dotykal mojej i meza szklanki
z wierzchu (byla oszrobiona a on pierwszy raz takie cudo na oczy
widzial), usmiechal sie do znajomych.....
Marzena ktora czasem bierze dziecko do pubu
ps. aby mnie niektore mamy nei zlinczowaly - godzina byla mloda -
dziecko bylo po imprezie w domu o 19:30 :))))
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
183. Data: 2002-03-27 11:39:54
Temat: Re: iść czy nie iść (znowu ślub)
Użytkownik "MOLNARka" <g...@h...pl> napisał
> > Czytam Twoje posty od czasu kiedy się pojawiłaś na "dzieciach".
> > ciach różne przykłady <
>
> Rany ... Ty to naprawdę pamiętasz ? ;-? Jestem w szoku ;-)))
> Że też chce Ci sie obciążać głowę ? Nie masz ciekawszych rzeczy do roboty
?
:-))))))))))))))))))ROTFL tygodnia!:-)))))))))))))))) Tak, oczywiście,
pamiętam :-) Ja tak 3 razy dziennie po posiłkach te Twoje posty czytam coby
nie zapomnieć jakiejś zlotej myśli :-)))))
Pamiętałam ogólnie że Twoje posty to zwykle opis jakiejś niesamowitej
historii ktora się nikomu innemu nie przydarza. Rozmawiając z kimś nie lubię
używać ogólników typu "bo ty zawsze" czy "wydaje mi się" . Wolę konkretne
przykłady. W Twoim przypadku ja ich oczywiście szczegółowo nie pamiętałam.
Za to Google - owszem :-))))))))
Widzisz, przygotowałam się "do zajęć" :-))) Takie moje belferskie
skrzywienie zawodowe:-)))
> > Wiesz, ja teraz NIE sugeruję absolutnie że konfabulujesz.
>
> Ależ _oczywiście _ :-/
No, skoro wiesz lepiej :-)
Ale, ubawiłas mnie ostatnio więc będę szczera. Tak, rzeczywiście w tę
mamusię która Ci zdejmuje coś z talerza bo jej dziecko to chce zjeść to ja
nie wierzę :-)
> Część niestety takich mam (stali się tacy po urodzeniu dzieci ;-///
> Jak koleżanka nie miała dziecka to raczej nie miała do kogo 'gugać' prawda
?
> ;-)
Ależ ona mogła być:"zakręcona" już wcześniej tylko Ty o tym nie wiedziałaś
bo nie było okazji (=dziecka) się przekonac:-)
Lidka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
184. Data: 2002-03-27 11:54:03
Temat: Re: iść czy nie iść (znowu ślub)
Użytkownik "MOLNARka" <g...@h...pl> napisał
> > Irytuję? Wkurzać? No, aż tak wielkiego wrażenia na mnie nie robisz :-)
>
> A jednak jakieś robię bo odpisujesz na moje posty z wyczuwalną irytacją i
> pamiętasz wiele faktów z moich innych wypowiedzi.
No i widzisz tu Cię rozczarowałam bo jak Ci napisalam w innym poście - nie
pamiętam tych faktow, za to umiem używać Google jak mi to do czegoś
potrzebne :-)))
Irytacja? Oj, pochlebiasz sobie tym myśleniem jaka to kontrowersyjna jesteś
;-)
> BTW ja nie potrafię przytoczyć żadnej Twojej bo jesteś dla mnie postacią
> bezbarwną.
Och, i jak ja mam teraz żyć z tą świadomością ?! :-)))))))))))))
> > Zastanawiało mnie jednak skąd u niektórych ta niechęc do dzieci-gości.
>
> Było tu wymienionych mnóstwo powodów - nie będę powtarzać. Zawsze możesz
je
> po swojemu skomentować ale to nie znaczy, że ja zacznę je tak postrzegać.
Odpowiadasz na coś co nie jest pytaniem tylko fragmentem opisu :-)
> > Gdzie to "wyznawanie zasady"? Gdzie ten brak szacunku?
>
> Przeczytaj akapit do którego sie odnosiłam.
No przeczytałam. I tam nie ma odpowiedzi na moje pytanie. Proszę, oto on,
możesz sobie sprawdzić;
"Lidka kiedyś napisała"
>> Z mojej strony EOT. Nie mam zamiaru Cię przekonywać że dzieci to też
istoty
>> ludzkie i mają takie samo prawo do poszanowania jak wszyscy inni.,
"a MOLNARka na to"
>Ale w tym wypadku wyznajesz zasadę, że _ważniejsze_ są czyjeś dzieci niż
>organizatorzy (tu akurat para młoda). Szacunek należy się wszystkim ... a u
>Ciebie tego nie ma ;-(((
Lidka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
185. Data: 2002-03-27 12:07:13
Temat: Re: i?ć czy nie i?ć (znowu ?lub)
Użytkownik AnieszkaP <g...@p...onet.pl> w wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:a7s3a0$dqd$...@n...tpi.pl...
> Tatiano potrafie zrozumiec ze ktos nie chce widziec dzieci na swoim
weselu-
> jego wesele i jego sprawa, natomiast nie rozumiem argumentu ze nie
zabiore
> 16 latka na wesele bo moze sie w sposob niekontrolowany upic. Wydaje
mi sie
> ze jezeli 16 latek bedzie sie chciał upic to zrobi to i bez wesela-
jezeli
> nie bedzie chcial to nawet impreza weselna gdzie wiekszosc osob pije
nie
> zmusi go do tego.
Coś w tym jest, ale to już chyba zuuuupełnie nie na temat zabierania
dzieci na wesele :-)
--
Pozdrówka
Tatiana
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
186. Data: 2002-03-27 13:56:56
Temat: Re: iść czy nie iść (znowu ślub)Lidka - Arfi napisał(a) w wiadomości: ...
[ciach]
>Pamiętałam ogólnie że Twoje posty to zwykle opis jakiejś niesamowitej
>historii ktora się nikomu innemu nie przydarza.
A czemu sądzisz, że tylko MOLNARce się takie rzeczy zdarzają? Mnie się
mnóstwo razy zdarzyło zaobserwować w knajpach rodziców z dzieckiem, które
absolutnie nie powinno było się tam znaleźć oraz w taki czy w inny sposób
paść ofiarą zachowania tychże dzieci. Pisałam o tym na psd dawno, dawno
temu, przy okazji podobnej dyskusji, i w teraźniejszej nie bardzo chciało mi
się powtarzać, ale na życzenie mogę, choć od pewnego czasu materiału mam
jakby mniej - przestaliśmy bywać w knajpach w niedzielne popołudnie, właśnie
dlatego, że jest to pora wysypu buraków - rodzinek z wrzeszczącymi i
tarzającymi się po podłodze dziećmi, dresiarzy, który raz na pół roku
zabrali panienę do dobrej knajpy i myślą, że jak potraktują z góry kelnera,
to urosną w jej oczach, panów w przybrudzonych garniturkach z epoki późnego
Gierka z paniami w makijażu a la odbłyśniki, pytającymi co to jest
"tiramisu", te klimaty.
[ciach]
> Ale, ubawiłas mnie ostatnio więc będę szczera. Tak, rzeczywiście w tę
>mamusię która Ci zdejmuje coś z talerza bo jej dziecko to chce zjeść to ja
>nie wierzę :-)
Mnie tam nic nie zdziwi. Po zaobserwowanej parce kretynów, którzy o circa
22.00 próbowali w knajpie zabawiać płaczące ze zmęczenia parumiesięczne
dziecko wyjącą atrapą telefonu komórkowego, oraz w tejże ciasnej kawiarni
wykonali manewr przewijania, bo im się do toalety wyjść nie chciało (to
była kupa, której parametry zapewne na długo pozostaną w pamięci u
pozostałych gości tego przybytku). Asertywność ludzka jest bezgraniczna - a
w szczególności jeśli komuś się wydaje, że coś robi "dla dobra" albo "w
obronie" swojego zduplikowanego materiału genetycznego, albo że "rozmnożył
się ku chwale ojczyzny, to ma takie prawo".
JoP
--
j...@m...pl j...@u...com.pl
http://www.sf.magazyn.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
187. Data: 2002-03-27 14:10:58
Temat: Re: iść czy nie iść (znowu ślub)
"Jolanta Pers"
przestaliśmy bywać w knajpach w niedzielne popołudnie, właśnie
> dlatego, że jest to pora wysypu buraków - rodzinek z wrzeszczącymi i
> tarzającymi się po podłodze dziećmi,
Oj, Jolu, jakos za buraka sie nie uwazam, czesto bywam z mezem i dzieckiem w
jakiejs restauracji wlasnie w niedzielne popoludnie, dziecko co prawda
grzecznie siedzi tylko tak dlugo, jak wytrzyma jego cierpliwosc (w koncu to
nie jego wina, ze od momentu zamowienia potrawy do jej przyniesienia na stol
mija czasem spooooooooooooooooro minut), po podlodze sie nie tarza, za to ma
okazje obserwowac zycie restauracyjne, innych gosci, uczy sie norm
wspolistnienia, i nie zamierzam z tego zwyczaju rezygnowac tylko dlatego, ze
ktos nie lubi dzieci w restauracjach.
To tyle.....
Ania, maz i czteroletni synus, ktory coraz lepiej sie zachowuje w miejscach
publicznych dzieki praktyce
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
188. Data: 2002-03-27 14:14:57
Temat: Re: iść czy nie iść (znowu ślub)
Jolanta Pers <j...@u...com.pl> napisal(a) tak:
[ciach opowieśći]
dokładnie! Jolu! DOkładie! Ostatnio teściowie przyjechali, więc w niedzielę
poszliśmy do knajpki na obiad, potem do kawiarenki takiej fajnej, w
podziemia, na kawkę. Gajny wystrój, knajpka jakby intymna. Przy stoliku
obok - rodzinka. Jak przeczytałam, co napisałaś, to skojarzyłam, że to
niedziela, popołudnie. rzadko wychodzę do knajpki o takich porach w
niedzielę.
Rodzinka buraków i czwórka buraczastych dzieciaków. Z atrapami komórek
własnie. Wszystkie dzieci włączyły komóry. I dawaj - przegląd melodyjek
nokiowych.
Szlaken trafen!
Ale to nic! Czekamy, aż byraki powiedzą coś swoim buraczkom. Nic.Jeden burak
mówi: "zaraz wszyscy na nas palcem będą pokazywać". Myślałam, że to krytyka
dzieci. Ale nie. Wytrzymaliśmy 15 minut. POtem ktoś z innego stolika
podszedł i spytał, czy dzieci mogłyby się zachowywać. A Bburak na to "ale to
są dzieci, proszę pana!". I dzieci waliły po uszach dalej. Pan więc wdał się
w kłotnię, ale na nic to. Wyszliśmy po wipiciu kawy z bolącymi głowami.
Buraki i tyle.
Bywa, bywa...
satia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
189. Data: 2002-03-27 14:22:10
Temat: Re: iść czy nie iść (znowu ślub)
Ania Björk <s...@p...onet.pl> napisal(a) tak:
>
> "Jolanta Pers"
, i nie zamierzam z tego zwyczaju rezygnowac tylko dlatego, ze
> ktos nie lubi dzieci w restauracjach.
Aniu,,ale mam wrazenie, ze ni o takich rodzinach, jak Twoja, sa te
opowiesci. Tylko o buraczanych.
Nie to, ze chodzi sie z dzieckiem do restauracji, swiadczy o buractwie,
tylko to, jak sie ludzie zachowuja.
Zanim poszlam do kanjpy z burakami (moj post ponizej), bylam w restauracji
na oboadku i przyszli tez rodzice z malym berbeciem, kotry byl slodki jak
nie wiem! Ale rodzice byli ok i dzieciaka pilnowali. A maly fajny byl i juz.
A buraki nie sa fajne, tylko przykre....
W Szwecji nie ma takiego ...... a wlasnie, ze jest. Wlasnie sobie
przypomnialam, z kim w tej Szwecji mieszkalam. Ich kultura osobista nie
istniala, wiec strwierdzam, ze w Szwecji tez sa buraki. Czasami. Wiec tam
pewnie tez mozesz zaobserwowac takowych. Czyli wiesz, o kim piszemy.
pozdrawiam serdecznie
satia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
190. Data: 2002-03-27 15:08:06
Temat: Re: iść czy nie iść (znowu ślub)
Ania Björk napisał(a) w wiadomości: ...
>
>"Jolanta Pers"
>
>przestaliśmy bywać w knajpach w niedzielne popołudnie, właśnie
>> dlatego, że jest to pora wysypu buraków - rodzinek z wrzeszczącymi i
>> tarzającymi się po podłodze dziećmi,
>
>
>Oj, Jolu, jakos za buraka sie nie uwazam, czesto bywam z mezem i dzieckiem
w
>jakiejs restauracji wlasnie w niedzielne popoludnie, dziecko co prawda
>grzecznie siedzi tylko tak dlugo, jak wytrzyma jego cierpliwosc (w koncu to
>nie jego wina, ze od momentu zamowienia potrawy do jej przyniesienia na
stol
>mija czasem spooooooooooooooooro minut), po podlodze sie nie tarza, za to
ma
>okazje obserwowac zycie restauracyjne, innych gosci, uczy sie norm
>wspolistnienia, i nie zamierzam z tego zwyczaju rezygnowac tylko dlatego,
ze
>ktos nie lubi dzieci w restauracjach.
Oj, Aniu, ja generalnie też nie mam nic przeciwko dzieciom w restauracjach,
nie wymagam od nich siedzenia kamieniem przy stole, bo to niemożliwe, ale
przeciwko dzieciom piszczącym tak, że nie da się rozmawiać, czołgającym się
pod moim stolikiem oraz biegającym tak, że zrzucają moją torebkę z oparcia
krzesła - mam. Dopóki dziecko się jakoś tam bawi, innym nie przeszkadza,
jest OK, ale parę razy zaobserowałam dzieci, które po prostu się w knajpie
śmiertelnie nudziły, rodzice przyszli pogadać i dziećmi się nie zajmowali,
więc potomstwo szalało, po części z nudów, po części po to, żeby zwrócić na
siebie uwagę.
Jak pewien dzieciak zabrany wieczorem do knajpy przez mamusię, która umówiła
się z większym gronem znajomych albo bezdzieciastych, albo na tyle
przytomnych, że zostawili własne w domu. Mały był sam, nikt się nim nie
zajmował, nie miał się z kim bawić, więc świrował - biegał, wył, czołgał się
a reakcje mamusi ograniczały się do wydania z siebie co 5 minut ryku na pół
knajpy "Michałku! Co to ma znaczyć!", aż po którym razie jeden z moich
znajomych nie zdzierżył i rzucił: "To ma znaczyć, Michałku, że masz
popieprzoną mamusię."
JoP
--
j...@m...pl j...@u...com.pl
http://www.sf.magazyn.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |