Data: 2007-11-09 16:58:23
Temat: Re: ... jak mucha na scianie cd.
Od: Ikselka <i...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
JaKasia pisze:
> Użytkownik "Ikselka" <i...@p...onet.pl
>> napisał w wiadomości news:fh0vvm$id1$1@atlantis.news.tpi.pl...
>
>
>> A wyobraź sobie, że my to mieliśmy wszystko ustalone już dawno - nie
>> musiałby wybierać, choć to też byłby dla niego ból. To była moja ostatnia
>> wola na zaś: zawsze dziecko. Wypełniłby ją.
>
> Czy to było wasze pierwsze dziecko?
> Bo chyba nie chciałas osierocić innego?
Oczywiście, że nie chciałam umrzeć, ale wobec wyboru...
Nie chcialabym żyć, gdyby to było wynikiem takiego wyboru. I tyle.
Mój mąż o tym wie i dlatego wypełniłby taką wolę, żeby w ogóle ktoś ocalał.
> Poza tym, jesli mąż by przystał na twój pomysl,
> to by oznaczało, ze cie zbytnio nie kocha, znaczy się uważa,
> że jesteś towarem łatwo wymiennym na inny. ;)
> Łatwiej wymiennym niz nieznane jeszcze dziecko.
Jak to nieznane? - słuchaliśmy jego bicia serca, poruszało się, nawet...
wiedzieliśmy, kiedy się przestraszyło, kiedy się bawi nóżkami lub nudzi
- zanim się urodziło :-)
> Jesli kocha - nie wypełniłby woli.
Nie rozumiesz, Kasiu: KAŻDE ustalenie między nami jest zawsze
dotrzymane. Ja wiem, że to brzmi egzotycznie...
> Gdyby dziecko, poprzez
> uratowanie ciebie, umarło, wziąłby odpowiedzialność na siebie,
Tylko we własnym przekonaniu. To za mało.
> a ty miałabyś czyste sumienie (bo przeciez wyraźnie prosiłaś).
Nie zdążyłabym.
Na szczęście nie było takiej konieczności i dlatego nie ma sensu dalsze
roztrząsanie tego tematu.
Mowa była o De Mello.
--
XL wiosenna
|