Data: 2013-03-21 13:32:53
Temat: Re: kobieta, mezczyzna...
Od: "Ghost" <g...@e...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Hanka" <c...@g...com> napisał w wiadomości
news:39ce81a2-e2ed-46b0-a516-8c0ad943e43f@hl5g2000vb
b.googlegroups.com...
On 21 Mar, 11:48, "Ghost" <g...@e...pl> wrote:
> U ytkownik "Hanka" <c...@g...com>:
>> > Jakze prosto i swobodnie zyje sie patrzac
>> > na inna plec jako na rownowaznego partnera.
>> Zdefinuj "rownowazny".
>No tak, wiedzialam, ze sie natne ;)
>Powiedzmy, ze rownowazny = tak samo wazny.
>Tak samo wazny on jak i ona. Wszedzie.
No ale przy porodzie tez?
>W momencie, gdy stereotypow pozbywa sie rowniez
>mezczyzna - i nie cierpi z powodu tego, ze "baba wie lepiej",
>tylko zapier... do roboty wedlug _optymalnych_ wytycznych
>(a niechby i od baby pochodzacych)... rozumisz, do czego
>zmierzam.
Szef nie jest od tego by wiedziec lepiej. Szef nie musi sie znac na tym co
robi techniczny, bo i po co?
>"Świat i jego przyszłość w równym stopniu należą do kobiet i do
>mężczyzn - razem musimy urządzić go na nowo."
Zgoda.
>Zycie/przetrwanie jest wystarczajaco upierdliwe - po co jeszcze
>dokladac sobie atawizmy/atawizmami/ rodem z jaskin...?
Nie uniekniesz atawizmow. Z nimi zyjemy i bedziemy zyc. To instykty nami
kieruja, gdyby sie ich pozbyc, moglo by braknac czegos bardzo waznego.
|