Data: 2013-04-20 14:27:16
Temat: Re: ks. Tischner
Od: LaL <r...@g...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
On 20 Kwi, 14:24, Ikselka <i...@g...pl> wrote:
> Dnia Sat, 20 Apr 2013 00:45:54 -0700 (PDT), m...@g...com
> napisał(a):
>
>
>
>
>
>
>
>
>
> > W dniu czwartek, 18 kwietnia 2013 06:48:00 UTC+2 użytkownik LaL napisał:
> >> Homo sovieticus w katedrze
>
> >> Jakie były przyczyny deformacji polskiego chrześcijaństwa?
>
> >> Odpowiedzi na to pytanie udzielił ks. Tischner w pamiętnym odczycie
>
> >> wygłoszonym w styczniu 1989 podczas posiedzenia Komisji Duszpasterstwa
>
> >> Episkopatu Polski. To właśnie tam, w Zakopanem, padły słowa, które
>
> >> zapoczątkowały nowy etap w myśleniu autora Świata ludzkiej nadziei o
>
> >> Kościele.
>
> >> Walcząc z totalitaryzmem o własną wolność, o prawa człowieka i
>
> >> narodową suwerenność, Kościół nie zauważył, że bakcyl totalitaryzmu
>
> >> przeniknął do jego wnętrza. Piętno, jakie komunizm odcisnął na duszach
>
> >> katolików, objawia się niezdolnością do poświęceń, dwulicowością i
>
> >> chorobliwą podejrzliwością. Produktem komunizmu jest "człowiek
>
> >> zewnętrzny", zdeterminowany przez doczesne potrzeby, wydrążony
>
> >> duchowo, gotowy iść za podszeptem Wielkiego Inkwizytora, by zrzec się
>
> >> wolności i samoistności, przekazując odpowiedzialność za swoje życie
>
> >> instytucji. "Człowiek zewnętrzny", ta polska odmiana homo sovieticus,
>
> >> w swej ucieczce od wolności szuka często schronienia wewnątrz struktur
>
> >> kościelnych. Dotyczy to nie tylko laikatu, ale i duchownych. "Już dziś
>
> >> rysuje się niebezpieczeństwo rozziewu między poziomem deklaracji a
>
> >> poziomem praktyki. Zarazy systemu totalitarnego przenikają do
>
> >> kancelarii parafialnych, do sal katechetycznych, na ambony, a nawet do
>
> >> konfesjonałów. Nieufność, podejrzliwość i pogarda wystawiają wiernych
>
> >> na ciężkie próby cierpliwości. Biurokracja kościelna zaczyna
>
> >> konkurować z państwową. Doprawdy nie spotkałem w życiu człowieka,
>
> >> który stałby się ateistą po przeczytaniu Feuerbacha, ale spotykam
>
> >> coraz częściej takich, którzy odchodzą od Kościoła po spotkaniu z
>
> >> własnym proboszczem" .
>
> >> Odzyskanie wolności przez Polskę i Kościół pozwoliło w pełnym
>
> >> świetle ujrzeć balast narzucony polskiemu chrześcijaństwu przez
>
> >> totalitaryzm. "Hermeneutyka podejrzeń", resentyment, neomanichejskie
>
> >> wietrzenie zewsząd zdrady i wszechobecności grzechu obróciło się
>
> >> przeciwko niedawnym sprzymierzeńcom Kościoła - laickiej inteligencji,
>
> >> która w czasach komunizmu znalazła w nim azyl - oraz przeciwko
>
> >> "niepokornym" katolikom. Upragniona wolność przyjęta została przez
>
> >> znaczną część ludzi Kościoła jako "dar nieszczęsny": "Gdy mówimy o
>
> >> niebezpieczeństwach konsumpcjonizmu, obwiniamy wolność. Gdy wskazujemy
>
> >> na aborcję, obwiniamy wolność. Gdy szukamy źródeł pornografii,
>
> >> podejrzewamy wolność. (...) Powoli, niepostrzeżenie wina wolności
>
> >> staje się większa niż wina komunizmu". Lęk przed wolnością, niczym
>
> >> pasożyt niszczący duchową tkankę polskiego katolicyzmu, wpycha go w
>
> >> potrzask "religii politycznej", która chrześcijańskie ideały moralne
>
> >> gotowa jest narzucać przy pomocy instrumentów prawno-państwowych.
>
> >> Efektem "religii politycznej" okaże się jednak nie chrystianizacja
>
> >> polityki, ale upolitycznienie chrześcijaństwa, sprowadzenie go do
>
> >> rzędu ideologii, takich jak socjalizm.
>
> >> Skutkiem ubocznym politycznego zaangażowania się instytucji
>
> >> kościelnej musiała zaś stać się erupcja antyklerykalizmu.
>
> >> Ustosunkowując się do zarzutów wobec Kościoła, ks. Tischner apelował,
>
> >> by w krytykach nie upatrywać wrogów religii, lecz raczej traktować ich
>
> >> głos jako wyraz bólu, nad którym trzeba pochylić się z cierpliwością i
>
> >> miłością, jako inspirację do korekty własnej postawy, jako szansę
>
> >> przemyślenia na nowo podstawowych prawd chrześcijaństwa. Przewidując
>
> >> (jak się okazało - całkiem trafnie) falę odejść od Kościoła, pisał:
>
> >> "Zatroskani duszpasterze będą pytać: gdzie jest ich źródło? Będzie się
>
> >> mówić o laickiej cywilizacji, o materializmie praktycznym, o duchu
>
> >> scjentyzmu i tysiącu innych powodów. Czy będzie się jeszcze zdolnym
>
> >> pojąć, że za każdym takim przypadkiem stoi wygrana rozumu politycznego
>
> >> nad duszpasterskim?"
>
> >> Komunizm był próbą odwagi, ale nie próbą rozumu. Stąd w
>
> >> konfrontacji z liberalną cywilizacją, ze współczesną kulturą katolikom
>
> >> często brak argumentów. Reakcją na tę sytuację bywa resentyment. Ale
>
> >> religia deformowana przez podejrzliwość, obsesję zła, nieufność do
>
> >> człowieka i żądzę władzy staje się własną parodią: opium "schorowanej
>
> >> wyobraźni". Kościół uformowany na taką modłę straciłby charakter
>
> >> powszechny, a stał się narzędziem wykluczania i piętnowania;
>
> >> sprzeniewierzałby się swej apostolskiej misji, zamykając w kręgu
>
> >> "czystych" wybrańców; nie byłby Kościołem łaski, lecz Kościołem
>
> >> moralnych potępień; wyrzekałby się rozumu na rzecz spłyconych emocji;
>
> >> personalistyczną więź religijną zastępowałby kolektywizmem,
>
> >> scementowanym lękiem przed światem i zdepersonalizowanym;
>
> >> koncentrowałby się na zewnętrznych praktykach religijnych, ogołacając
>
> >> doświadczenie wiary z wymiaru nadprzyrodzoności...
>
> > LaLu - kazdy niech przeswietli pod katem homosovieticusa i odsowietyzuje w
pierwszej kolejnosci siebie.
> > Inaczej moze sie okazac ze jak zwykle -w innych widzimy jedynie siebie a w
oskarzeniach pod cudzym adresem kryje sie ucieczka przed postawieniem w skan
oskarzenia wlasnego samozadowolenia...
>
> Dokładnie.
> --
> XL
> Rektor Politechniki Warszawskiej... śpiewa,
proszempaństwa:http://www.youtube.com/watch?v=0lefTo
Sdo-c
.....
Mit oblężonej twierdzy - nie tylko 56 lat temu
Sobotnio-niedzielna "Wyborcza" przypomniała artykuł prof. Leszka
Kołakowskiego z 1956 roku, zawierający rozliczenie ze stalinizmem.
Fragment tego tekstu mnie zaniepokoił i żeby mój niepokój rozproszyć
lub potwierdzić, poddałem go pewnej przeróbce, wstawiając zamiast
słowa "komuniści" (oraz pokrewne) - słowo "katolicy" (oraz pokrewne).
Nie po to, żeby stworzyć idiotyczną sugestię, że między stalinistami a
katolikami nie ma różnicy, ale żeby sprawdzić, czy pewne mechanizmy,
które w wersji skrajnej występują w myśli totalitarnej, nie mogą się
pojawić w formacji znacznie szlachetniejszej. Pewność cnoty jest
bowiem całkiem niezawodnym środkiem, by cnotę stracić.
Oto zmodyfikowany tekst Kołakowskiego (słowa poprawione
wytłuściłem):
Katolicy są w stanie wojny permanentnej ze współczesnym światem,
bronią twierdzy, na którą nacierają bez przerwy wszystkie siły nowego
porządku. W oblężonej twierdzy nie ma innego zadania jak to jedno: nie
dać się zdobyć, wszystko jest dobre, co służy temu zadaniu. W
oblężonej twierdzy każda niezgoda jest klęską, każde ujawnienie
własnej słabości jest tryumfem wroga, każde osłabienie karności
katastrofą.
(...)
Mit oblężonej twierdzy nie jest zupełnie pozbawiony racji. A
jednak najbardziej przyczynia się do zguby katolicyzmu. Katolicy w
oblężonej twierdzy muszą być izolowani - z oblężonej twierdzy
niepodobna zdobywać sojuszników w nieprzyjacielskiej armii. Taktyka
wyrastająca z tego poczucia oblężenia ma dwojakie skutki, równie
tragiczne: po pierwsze, cały widzialny świat zewnętrzny każe traktować
jak wroga, nie dopuszcza do pomnażania własnych sił, odcina od
wszystkich wartości i wszystkich możliwości leżących poza twierdzą. A
jednocześnie wewnątrz twierdzy tworzy wojskową hierarchię opartą na
bezmyślnym posłuszeństwie, nieznoszącą krytyki. Groźny mit: w
oblężonej twierdzy nie sposób się bronić dziesiątki lat.
A kiedy strzelec, jeszcze zaczadziały od dymu, otwiera na koniec
bramę, wychodzi na ulicę miasta pełną ludzi, wśród których jest pełno
wrogów, ale i wielu przyjaciół, do których, jak się okazuje, strzelał
bez wyboru. Cóż dopiero, kiedy się dowie, że brutalny kapral, którego
słuchał z przekonaniem, że tak być musi na wojnie - tak bardzo lubi
rozkazywać, że woli raczej łudzić żołnierzy groźbą oblężenia, niż
przyczyniać się do pokoju, w którym pryśnie jego władza. Albowiem
groźna to rzecz - posiadać władzę. Władza łaknie perspektywy trwania
nieskończonego i tym łatwiej zaspokaja swą żądzę, im mniej podlega
kontroli. Dlatego władza, na mocy nie tylko subiektywnych zachcianek,
ale na mocy historycznego mechanizmu, stwarza sobie własne mity.
|