Data: 2003-12-27 20:58:55
Temat: Re: mąż
Od: f...@w...pl (furddha)
Pokaż wszystkie nagłówki
On 27 Dec 2003 13:40:43 +0100, "mam_problem"
<m...@o...pl> wrote:
>A tak naprawdę to sama nie wiem. Może to strach przed samotnościa?
>
>A on nie odzywa sie nadal, po raz pierwszy od 30 lat wigilię spędziliśmy
>oddzielnie, a w naszym domu nie ma choinki.
Wspolczuje.
Mozna by zapytac: jaka samotnosc jest gorsza -
taka zupelnie bez ludzi, czy samotnosc mimo czyjejs obecnosci.
Ja bym chyba wybral to pierwsze.
Bo tak czy inaczej jestes samotna.
I jesli z tym czegos nie zrobisz, bedzie tak nadal...
Mozliwe jest, ze to u niego jakis rodzaj paranoi, ktora sie nasila
z wiekiem - ale cos mi sie nie wydaje, zeby Ci sie udalo
naklonic go do psychologicznej lub psychiatrycznej konsultacji.
A moze jest ktos, z czyim zdaniem on sie liczy?
Taki ktos moglby pomoc.
Ale tu pojawia sie pytanie: do jakiego stopnia mozna sie poswiecac?
Kiedy nalezy przestac ratowac druga osobe,
a zaczac ratowac siebie?
f
www.samoobrona.kobiet.prv.pl
|