Data: 2005-03-11 09:44:39
Temat: Re: "miły teść"
Od: "Basia Z." <bjz_@_(prosze_usun_podkreslenia)_poczta.onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Radek" :
> Dlaczego walczysz?
> Ludzka mentalność zmienia się na przestrzeni lat. To jest fakt.
> I nie mówię tu o degradacji czy ewolucji - mam na myśli zmianę.
> Rzeczy "najważniejsze_na_świecie" z biegiem lat potrafią zblednąć
> i przemieścić się do kategorii "co_za_różnica".... i odwrotnie.
> Pamiętam jak mając 20 lat z uśmiechem politowania patrzyłem
> na starszych o kilka lat znajomych borykających się z bezsensownym
> problemem "własnego mieszkania". Jeju! - jacy ci ludzie byli
> nienormalni...:)
Nie o to chodzi. Chodzi o postawę 50-latka wobec 20-latka wyrażaną w sposób
"ja _wszystko_ wiem lepiej".
> No ja napisałem dokładnie to samo :)
> Ale...
> Są takie rzeczy jak Święta, wesela, pogrzeby, choroby, tragedie i radości.
> Takie chwile, kiedy jednak lepiej jest być rodziną, niż nie być.
> Warto więc powalczyć, warto "wypalić gorącym żelazem" rzeczy, które
> mogą to bycie rodziną uniemożliwić... trochę zaboli, trochę zapiecze,
> ale warto.
Moim skromnym zdaniem takich rzeczy się nie "wypali gorącym zelazem".
A raczej spowoduje się ze samemu się zostanie z tej rodziny wykluczonym.
> Nie warto natomiast godzić się na rolę popychadła... już lepiej
> jednak budować w odosobnieniu nową - normalną rodzinę ;)
>
Własnie to co napisałes - w odosobnieniu.
Ja na miejscu synowej się bym po prostu od tej rodziny (lub jej części)
maksymalnie odcięła.
I żadne święta, czy wesela nie zmusiłyby mnie do kontaktów z _taką_ rodziną.
> > Gdby ktoś w mojej obecności zaatakował tak ostro mojego męża, to choćby
> > nawet mial 100 % racji poczułabym się również i ja znieważona.
> > Powiedziałabym do takiej smarkuli "zamknij się może teraz, albo jak Ci
się
> > nie podoba - to wyjdź i nie przychodź do nas".
> > Bo " na zewnatrz" zawsze stają po stronie swojego męża.
> > Chociaż w domu z nim się kłócę.
>
> Hmmm...
> Powiedz mi w której chwili "atakowałbym ostro", a w zasadzie
"atakowałbym"?
> Sorry - jeśli ktoś uważa, że może po kątach puszczać teksty o włażeniu do
> mojego łóżka - musi się liczyć z tym, że sprawa może zaistnieć publicznie.
> I pokazanie tego (ok, łopatologicznie bardzo) 50-letniemu facetowi
> nie jest żadnym atakiem. Jest próbą przypomnienia mu, żeby zachowywał się
> jak 50-letni facet, nie gówniarz...
Dla mnie to byłby atak. Piszę o swoich odczuciach.
> Jest taka lektura szkolna... o matce, która też nie chce publicznie prać
> brudów rodziny... woli porozmawiać na osobności i...
> IMO proponujesz niebezpieczne zbliżenie się do tego wizerunku.
>
Jesli dbrze sobie przypominam sobie tą lekturę - nigdzie nie było mowy o
"rozmowie na oso0bności" tylko o akceptacji takich zachowań.
To ze czegoś nie akceptuję nie znaczy od razu że musze to wywalac
publicznie.
Czasem (a zazwyczaj częściej) rozmowa indywidualnea przynosi lepsze
rezultaty.
Taki przykład zupełnie z innego podwórka:
Totalnie zawaliłes coś w pracy.
Czy lepszy rezultat oddniesie Twój szef, kiedy:
a/ przed całym wydziałem publicznie Cię zbeszta i powie że dzięki Tobie cały
wydział nie dostanie premii.
b/ wezwie Cię "na dywanik" i porozmawia z Tobą indywidualnie.
> > Gdybym ja miala taką sytuację - tak bym postąpiła.
> > Na ogól nie jestem kłótliwa i lubię unikać eskalacji działań.
> > Moze to teoria, bo jak dotąd nie miałam nigdy do czynienia z tym zeby
mnie
> > ktoć w rodzinie (zarówno mojej jak i męża) obrażał.
>
> eee... ktoś tu kogoś obraża?
> Możliwe... jakby się dokładniej zastanowić...
> Ale czy na pewno myślimy o tej samej osobie?
Mówiąc "obraża" miałam na myśli to co mówił ów teść do synowej.
ja nigdy w swojej ani męża rodzinie nie miałam takich przypadków.
Pozdrowienia.
Basia
|