Data: 2005-05-30 20:35:17
Temat: Re: moje małżeństwo to jakaś paranoja!
Od: "Jacek" <j...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "gsk" <c...@w...pl> napisał w wiadomości
news:d7fph2$an$1@nemesis.news.tpi.pl...
> > kiedy czytałem gsk naprawdę współczyłem im obojgu
> >
> > > -mąż opowiada o wakacjach w Kenii (pewnie firma fundowała - miał
> naprawde
> > > nie pojechac?) - źle,
> >
> > ciekawe że gsk nie odpowiedziała na to pytanie
> >
> nie fundowała firma. Nie powinien jechać według mnie. Jacku -
> odpowiedziałam.
Przepraszam w natłoku dyskusji nie zauważyłem.
Jesli wiec pojechał na wakacje zupelnie samą, to dowodzi że nie sprawdza
się w roli ojca i męża.
> > > -przywiozł Ci drobiazg - źle.
> >
> > nie dość że starał się zrobić jej radość to jeszcze miał fantazję, czy
nie
> > świadczy to o tym że bardzo chciał aby wproawdzić w jej życie coś
> > niesamowitego,
> > ciekawe ile kobiet dostało takie kwiaty ?
>
> potrzebowałam wtedy męża, a nie kwiatów
rozumiem.
> > > Poza tym, nie wierzę, ze nie możesz chwilę posłuchac muzyki i nie masz
> > nawet
> > > chwilki na pamiętnik.
> >
> > Ja też nie wierzę.
> >
> Mój pamiętnik pisałam zawsze w ciszy, czasami przy świeczce, tak, żeby był
> klimat. Teraz nie mam możliwości zrobienia tego "klimatu".
Moim zdaniem potrzebujesz własnej odskoczni. Chyba nie jest tak źle aby nie
znalazł się ktoś kto może zaopiekować się dziećmi.
Jeśli mąż miał wakacje to teraz Ty masz do tego prawo, nawet kilka z dni z
dziećmi powinny poprawić jego rozumienie
położenia w jakim się znajdujesz. Jeśli nie da Ci wsparcia załatw jakąś
babcię, ciocię albo siostrę i wyjedź choc na kilka dni.
Kilka dni na wakacjach typu last-minute dadzą Ci sporo słonca a nie obciążą
budżetu.
> > > Ja bym poszła po fachową pomoc, a nie kisiła się we własnym sosie
> > > bezradności i frustracji (tak też uczyniłam po urodzeniu swojego
> drugiego
> > > dziecka).
> >
> > Brawo, ciekawe co zrobi gsk
> >
> Nie pójdę. Bo czuję się dobrze.Jestem emocjonalna i zawsze byłam, może po
> porodzie bardziej niż zwykle, ale wcale nie jest tak, że myślę o śmierci
i,
> że świat mi się całkiem zawalił. Poprostu wkurzył mnie mój mąż, a ja
właśnie
> tak to w nerwach opisałam.
Wiesz dobry psycholog to nie jakiś uzdrowiciel ale porządne aktywne lustro,
czasem potrafi zadać pytań, na które nie możemy dać żadnej odpowiedzi,
a wtedy rozwiązanie pojawia się bardzo wyraźnie.
Wcale nie trzeba być na krawędzi dachu tuż przed skokiem aby pójśc
porozmawiać.
> > > Poza tym - zawsze zostaje rozwód i zrzeczenie się praw do dzieci.
> Serio.
>
> Nic z tego.
To dobrze
> > Pozdrawiam
> >
> > Jacek
> >
> > PS. gsk przeczytaj post Oli uważniej.
> >
> Przeczytałam. Dzięki za dobre słowo.
> G.
Trzymam kciuki.
Jacek
|