Data: 2005-05-31 21:07:03
Temat: Re: moje małżeństwo to jakaś paranoja!
Od: "Nixe" <n...@f...peel>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dariusz Drzemicki pisze:
> Kryzys rodziny dotyczy społeczeństwa konsumcyjnego, dla którego
> rozwiązłość stała się normalnością.
Rezygnacja z zawarcia ślubu nie jest rozwiązłością.
Sprawdź sobie definicję tego słowa.
>> I co w tym braku usankcjonowania jest nieodpowiedzialnego?
> Ignorowanie instytucji małżeństwa.
W jaki sposób zawarcie małżeństwa przesądza o dojrzałości?
> Jeżeli pracodawca zatrudni Cię bez umowy, czy uważasz to za
> lekceważenie?
A od kiedy to między mną, a pracodawcą istnieje taki sam związek uczuciowy,
jak między dwojgiem kochających się ludzi?
>> Co rozumiesz przez lekceważące traktowanie partnera w konkubinacie?
>> Sam fakt, że brak tu papierka?
> Papierek to tylko forma. Treść jest ważniejsza.
Treść, czyli co konkretnie?
> Trudno. Dla mnie wiara jest sprawą fundamentalną, dla Ciebie bez
> znaczenia. Z tego wynika odmienne podejście do małżeństwa.
Mam wobec tego prośbę, byś nie stosował swoich określeń i wniosków w
stosunku do osób takich, jak ja, ponieważ są krzywdzące i obraźliwe.
>> Ja nie wiem, a mam już prawie 3 razy tyle.
> Widocznie luki w wychowaniu.
A co ma wychowanie do religii?
Nie bardzo rozumiem, dlaczego uprawianie seksu w związku pozamałżeńskich (co
uważasz za nieszanowanie się kobiety) podciągasz pod luki w wychowaniu?
>> Na jakiej podstawie uważasz, że w wolnym związku mężczyzna nie
>> szanuje kobiety i ona sama też się nie szanuje?
> Bo proponuje wolny związek zamiast małżeństwa.
Ale jej to odpowiada!
> Związek małżeński. Żyjesz w społeczeństwie. Przyjmujesz jego
> rozwiązania w innych dziedzinach (prawo, kultura, przepisy). Nie
> dziwi Cię masa najrozmaitszych papierków (dowód osobisty,książeczka
> zdrowia,świadectwo maturalne, dyplom,świadectwa pracy).
Nie dziwi mnie, ponieważ są to rzeczy wymagane przez
społeczeństwo/instytucje z zupełnie innych powodów. Nikt i nic natomiast nie
wymaga ode mnie zawarcia związku małżeńskiego.
Jeśli go zawieram, to robię to tylko i wyłącznie dla własnej wygody/własnych
potrzeb.
> Natomiast w sprawie najważniejszej kontestujesz i żyjesz jak
> "dzieci-kwiaty".
Bo to nie jest sprawa_najważniejsza_dla każdego.
>>> Nie obchodzą. Skoro krytykuję postawę wygodnictwa [...]
>> A z jakiej racji ją krytykujesz? Dlaczego w ogóle w taki sposób
>> nazywasz tę postawę?
> Bo tak wynika z Twojej wypowiedzi. Powidziałaś, że papierki masz
> gdzieś.
Nie uważam, by były potrzebne. Gdzie tu widzisz postawę wygodnictwa?
Powiedziałabym, że wręcz przeciwnie - nie mam żadnych praw, jakie miałabym
będąc żoną (wspólne rozliczanie się z podatków, prawo do spadku itp)
>> Powtórzę pytanie - co Cię obchodzą cudze decyzje, jeśli nie uderzają
>> w Ciebie samego?
> Dzielimy się na liście swoimi poglądami i postawami. Jeżeli czujesz
> się dotknięta, to po co zaczynasz o tym rozmawiać?
Nie czuję się dotknięta. Odniosłam wrażenie, że nie interesują Cię motywy
postępowania osób z tej listy tylko do celów dyskusji, lecz generalnie
wszystkich osób mających inne wyobrażenie o posiadaniu dzieci, w celu ich
nawracania itp.
> Albo brak argumentów (nie bo nie), albo jest coś, o czym nie chcesz
> się podzielić.
> Skoro nie potrafisz uzasadnić swego stanowiska, to jak chcesz mnie
> przekonać?
Ależ ja nie chcę Cię do niczego przekonywać!
Chcę tylko, byś uszanował (bez wnikania w co, jak i dlaczego) wolę i decyzje
innych osób.
>> Wybacz, ale nie mam poczucia misji zapełniania tego świata moją
>> progenitrą w obawie przed wymarciem cywilizacji. I nie jest to w
>> żaden sposób egoizm, lecz zdrowy rozsądek.
> A dlaczego Twój zdrowy rozsądek podpowiada, żeby nie mieć dzieci?
Mam dzieci, ale nie czuję potrzeby posiadania ich w jeszcze większej ilości,
ponieważ uważam, że na świecie jest nas i tak_zbyt_dużo (dlatego właśnie
zdroworozsądkowym podejściem jest nie namnażanie się bez umiaru). Inni
ludzie z bardzo podobnych powodów nie chcą mieć dzieci w ogóle.
>> Więc przyjmij do wiadomości, że są ludzie, którzy bardziej skupiają
>> się na_innych_elementach i w żaden sposób nie oznacza to, że są
>> egoistami.
> Na jakich?
Na tych pozostałych, o których pisałeś.
>>> Przekonają się o tym na emeryturze.
>> W jaki sposób? Przecież dzieci nie rodzi się dla siebie.
> Nie o to chodzi.
A o co?
[nie mogłeś od razu tego napisać??]
>>>> Nie mieszaj w to teraz małżeństwa. Czy czynienie dobra uwarunkowane
>>>> jest tylko faktem posiadania dzieci?
>>> Nie.
>> Więc w czym widzisz problem? Dlaczego solą w oku jest dla Ciebie
>> fakt, że ktoś nie ma dzieci?
> Nie nie ma, ale nie chce mieć.
Nieważne teraz czy chce, czy nie chce!
Chodzi mi o prostą odpowiedź - jeśli uważasz, że posiadanie dzieci nie jest
warunkiem koniecznym w czynieniu dobra, to gdzie widzisz problem w sytuacji,
gdy małżeństwo tych dzieci nie posiada (nieważne dlaczego).
>> Nie dziwię się. Zdejmij klapki z oczu i spójrz na świat nie przez
>> pryzmat swojej wiary, a może nie tylko sobie wyobrazisz, ale i
>> dojrzysz dużo więcej.
> Chcę, ale jak się pytam o motywy to odpowiadasz, że się wtrącam w nie
> swoje sprawy.
Bo zamiast jedynie przyjrzeć się i próbować zrozumieć świat odmienny od
Twojego, Ty usiłujesz "poustawiać" ten świat wg własnych wzorców.
>> A czy założenie rodziny przeszkadza w realizowaniu swoich powołań
>> innych niż rodzenie dzieci?
>> Jeśli tak, to w jaki sposób?
> Tak, nie zawierając małżeństwa.
Przeczytaj jeszcze raz ze zrozumieniem moje pytanie.
Twoja odpowiedź jest kompletnie od czapy.
--
PozdrawiaM
|