Strona główna Grupy pl.soc.dzieci.starsze nauka rysowania

Grupy

Szukaj w grupach

 

nauka rysowania

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 74


« poprzedni wątek następny wątek »

51. Data: 2006-01-12 15:36:23

Temat: Re: nauka rysowania
Od: Elske <k...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

Harun al Rashid napisał(a):

> To były katusze jednorazowe, czy regularne?

Leguralne ;P. Ale przez ktrótki czasokres.

--
Elske
*Ludwik XIV był samolubem. Twierdził, że Francja to ja.*
http://profiles.yahoo.com/elske_2003

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


52. Data: 2006-01-12 22:23:52

Temat: Re: nauka rysowania
Od: Agnieszka Krysiak <k...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

A czereśnie tego lata były słodkie, co poświadcza "Sowa"
<m...@w...pl> mówiąc:

>No właśnie chyba ja go tu nie popełniam, bo ogólnie wątpię, czy da się w
>takim wieku wykryć talent do rysunku.

No na pewno nie szkiełkiem i okiem. Ale czasami po prostu jest się
wyczulonym na pewne "objawy", zwłaszcza jeśli się samemu posiada
zdolności w pewnym kierunki.

>Wspomaganiem talentu (? może jednak o zdolnościach co najwyżej mówić?), w
>sumie chyba nawet niemożliwego do określenia na tym etapie czy to na pewno
>talent do rysunku, a nie ogólnie wrażliwość na kolor i formę, albo tylko
>fascynacja że kredka/farba zostawia ślad na papierze i to fajne jest, jest
>udostępnienie jak największej gamy możliwości wyżycia sie i zapoznania z
>mediami, a nie klasyczna nauka: rysuj ręce z 5 palcami a żyrafę z długą
>szyją, a zebrę w paski czarno białe bo ona taka jest.

IMO nie było mowy o nakazywaniu, tylko o pokazywaniu. Dla mnie różnica
zasadnicza.

>Ja w ogóle bardzo źle się odnoszę do jakiegokolwiek ukierunkowywania tak
>małych dzieci, one jeszcze mogą bardzo zaskoczyć, nie warto juz ich wpychać
>na jakieś tam tory, bo to może być po prostu przypadek, że teraz z takim
>zapałem smarują po kartonach, może prawdziwy talent jeszcze sie ujawni i
>będzie zgoła z zupełnie innego obszaru?

W jaki sposób zachęcając i wspólnie pomagając dziecku rysować/malować
wpycha się je na jakiekolwiek tory? Albo inaczej: w jaki sposób miałoby
to ograniczyć jego rozwój w innych dziedzinach?
A jeśli miałby to być przypadkowy zapał, dlaczego nie pociagnąć czegoś,
co nie podtrzymywane mogłoby wygasnać, a z zachętą mogłoby się rozwinąć
w prawdziwe zamiłowanie. Oczywiście nic na siłę.
Czasami po prostu trzeba dać bodziec do dalszego rozwoju, bo dziecko
samo może nie być w stanie przejść na następny jego etap.

>A zarżnąć, chęć u małego dziecka jak sama wspominasz - łatwo, a jeszcze
>łatwiej zarżnąć to, co ew. rysownikowi w przyszłości będzie potrzebne.
>Tak więc się uprę - nie kształcić na tym etapie, tylko udostępniać
>możliwości i chwalić, a potem ew zapisać na jakieś zajęcia plastyczne, potem
>jest po drodze tez cały młyn PLSP, ASP, albo tylko zajęcia indywidualne, tam
>uczą rysować i robia to profesjonalnie i od podstaw, z uwzględnieniem np.
>zajęć z anatomi.

Nadmienię tylko, że to ty cały czas powtarzasz o tym formalnym
kształceniu w odniesieniu trzyipółlatka. :)
Ja mówię, że samo danie do rąk kredek, farbek czy innej plasteliny
czasami nie wystarcza, a wskazanie pewnego kierunku może być po prostu
lepszym wyjściem, niż bierne podziwianie setnej kartki kreatywnie
zamalowanej zielonymi spiralami.

>Ty piszesz o mamie , ze zaniedbano jej talent, a ja widziałam i znam z
>autopsji wysiłki tych, którym nie zaniedbano, ile łez i wysiłku kosztowało
>odrzucenie tego co przez lata wtłaczano w dobrej wierze do głów.

Nie, wydaje mi się, że nie napisałam, że zaniedbano jej talent. Raczej,
że został zmarnowany. To nie to samo, ale nie będę wchodziła w
szczegóły.
Czym innym jest posłanie dziecka do niemieckiej Frau guwernantki ze
szpicrutą, czym innym rysowanie rodzica razem z dzieckiem i pozwalanie,
by malec naśladował rysunki.

>Analogicznie -sama pewnie spotykasz ludzi, którzy byli uczeni języków od
>małego i skutek jest taki, że więcej musisz się napracować nad wyplenieniem
>fatalnych nawyków i akcentu niż nad samą nauką języka.

Prawdę mówiac, nie. :)

>Przed takim czymś przestrzegam osoby, chcące uczyć parolatki rysować z
>podręcznika do rysowania.

No i gut. Myślę, że wszyscy zainteresowani poczuli się ostrzeżeni. :)

Agnieszka (co nie wypielęgnowała swojego talentu i urosły mu duże oczy)
--
Proudly (-.-------.- Folk Lore for the Masses -.--------.-)
Presents: ("Kobieta znacznie mniej odpowiada za to, co robi.)
GG:1584 ( Mężczyzna powinien się wstydzić." Jacek Kijewski)

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


53. Data: 2006-01-13 10:18:00

Temat: Re: nauka rysowania
Od: "Sowa" <m...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Agnieszka Krysiak" <k...@g...pl> napisał w wiadomości
news:d8kds1dit010h4spula0pf05vinnd34rsr@4ax.com...

> No na pewno nie szkiełkiem i okiem. Ale czasami po prostu jest się
> wyczulonym na pewne "objawy", zwłaszcza jeśli się samemu posiada
> zdolności w pewnym kierunki.

Najwyraźniej koszmarnie zaniedbuję swe dziatki, olewając ich talenta, a
posądzając je o co najwyżej predyspozycje i udostepniając im jedynie
mozliwośc robienia co lubią. :-)

> IMO nie było mowy o nakazywaniu, tylko o pokazywaniu. Dla mnie różnica
> zasadnicza.

To pewnie taka różnica dla Ciebie, jak dla mnie oczywistość, że jak dziecku
coś rodzic pokazuje, to jest jak święte.
Jak pokażesz, to ono juz samo nie popatrzy, tylko będzie robić jak
powiedziałaś.
Znaczy się - póki małe. :-)

A właśnie w rysowaniu bardzo ważna jest umiejętność spostrzegania rzeczy,
jakimi _wydają się_ tu i teraz a nie jakie mają być z zasady.

> W jaki sposób zachęcając i wspólnie pomagając dziecku rysować/malować
> wpycha się je na jakiekolwiek tory?

Zobacz pierwszy post. Pytanie jest o uczenie zgodne z instrukcjami jak co
rysować.
Bo w odpowiedzi wyraźnie piszę , żeby zachęcać, umożliwiać, chwalić.
Nie ma zasad rysowania czegoś. Po prostu ich nie ma.
Są zasady kompozycji, perspektywy, anatomii - ale żadna z nich IMO nie
nadaje się dla kilkuletniego dziecka, i żadna nie jest niepodważalną
oczywistością.

Albo inaczej: w jaki sposób miałoby
> to ograniczyć jego rozwój w innych dziedzinach?

Normalnie, jak gra na skrzypcach od małego, ogranicza ew rozwój kariery
siatkarza. :-)
Poprzez zaabsorbowanie, brak czasu i dbałość o wykluczanie działalności
mogącej przyczyniać sie do urazów palców i dłoni.
Pewnie ekstrema - ale naprawdę się zdarza.

> Nadmienię tylko, że to ty cały czas powtarzasz o tym formalnym
> kształceniu w odniesieniu trzyipółlatka. :)

Bo formalnie brzmi prośba o zasady do nauki rysowania w odniesieniu do
takiego dzieciaka.
W dodatku , po prostu wiem że nie tędy droga i że nie ma takich pewników
wartych uwagi, a sa jedynie szmatławce typu "jak nauczyć się w weekend,
malować pocztówkę z wakacji" :>

> Ja mówię, że samo danie do rąk kredek, farbek czy innej plasteliny
> czasami nie wystarcza, a wskazanie pewnego kierunku może być po prostu
> lepszym wyjściem, niż bierne podziwianie setnej kartki kreatywnie
> zamalowanej zielonymi spiralami.

A co komu to właściwie przeszkadza? Skoro lubi sobie pozapełniać kartkę
zielonymi spiralami i go to cieszy, to znaczy że trzeba go uczyć rysować
lepiej?
A może lepiej zastanowić się, czemu on nie rysuje czego innego? Co on chce
przekazać i dlaczego właśnie tak widzi świat i nie robi postępów?

> Nie, wydaje mi się, że nie napisałam, że zaniedbano jej talent. Raczej,
> że został zmarnowany. To nie to samo, ale nie będę wchodziła w
> szczegóły.

Przepraszam, źle zrozumiałam.

> Czym innym jest posłanie dziecka do niemieckiej Frau guwernantki ze
> szpicrutą, czym innym rysowanie rodzica razem z dzieckiem i pozwalanie,
> by malec naśladował rysunki.

Ale po co ma naśladować? Czy celem jest żeby rysował jak mama, czy żeby
chciał sobie rysować bo mu to sprawia przyjemność i przy okazji ćwiczył
zmysły a nie tylko umiejętność kopiowania?

>>Analogicznie -sama pewnie spotykasz ludzi, którzy byli uczeni języków od
>>małego i skutek jest taki, że więcej musisz się napracować nad
>>wyplenieniem
>>fatalnych nawyków i akcentu niż nad samą nauką języka.
>
> Prawdę mówiac, nie. :)

No to fajnie. Ja i spotkałam i doświadczyłam męki przedzierania się przez
złe nawyki w rysowaniu, zaszczepione kiedyś tam.
I po prostu wiem, jak bardzo trudno sobie z tym poradzić.

--
Edyta Czyż
>>Sowa<<
// varium et mutabile semper femina // Wergiliusz

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


54. Data: 2006-01-13 10:51:22

Temat: Re: nauka rysowania
Od: "Sowa" <m...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "clio" <c...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:dq5pbb$ssl$1@news.onet.pl...

> spodziewam sie talentu, (zdolnosci ?) i po prostu chcialabym go wspierac,
> rozwijać.

I całkiem serio uważam, ze najlepszym co można zrobić na tym etapie, to jak
najmniej ingerować a udostępniać możliwości.

Wiec to tylko dowod, ze
> od poczatku trzeba uczyc dobrze, wlasnie, aby nie popelnic fatalnych
> bledow.
> O czyms takim myslalam. Jak pisalam, umiem niezle rysowac, ale jestem
> samoukiem, myslalam o jakims wspomaganiu rozwoju dziecka, zeby wlasnie nie
> musiala metoda prob i bledow (jak ja swego czasu) dochodzic do w sumie
> banalnych spraw (np. perspektywy). To proste, gdy ktos poprawnie nauczy,
> chodzi mi o technike, nie o wtlaczanie we wzorce.

Jejku, ale ona naprawdę jest za mała na naukę tego typu.
Naprawdę chciała bym pomóc, ale co mam Ci poradzić? Podręcznik "Anatomia dla
artysty"? :/ Wykłady Mydlarskiego o kompozycji? Ćwiczenia z geometrii
wykreślnej? "Kulę zgniecionego papieru, ołówkiem, tylko dokładnie", o której
wspominała Elske?
Tak się rzetelnie uczy rysunku. Technika "sama" wtedy się kształci i nie
jest to w sumie zabawne, tylko bardziej przypomina żmudną orkę.
Słowo, najlepsze co możesz teraz zrobić, to dać jej spokój, niech ona się
rozwija własnym tempem, a jak wejdzie w wiek szkolny, to zapisz ją na
dodatkowe zajęcia plastyczne. Jak się okaże utalentowana i pójdzie ta drogą,
to jej jeszcze nauka techniki i zasad bokiem wyjdzie po dziesięciokroć.
Nie obraź się, ale to jakiś obłęd trochę z uczeniem tak małego dziecka
rysowania zgodnego z zasadami.

>> Przed takim czymś przestrzegam osoby, chcące uczyć parolatki rysować z
>> podręcznika do rysowania.
>
> Podrecznik to raczej mial byc dla mnie, a ja z tego wybiore, co trzeba. I
> tak razem rysujemy, to ulubione zajecie, zwlaszcza w chlodne wieczory.

Świetnym podręcznikiem dla _Ciebie_ może być powtórka z serii podręczników
do podstawówki z kiedyś - pewnie je mnożna nabyć w antykwariatach, takie
formatu A3 niestety nie pamiętam tytułu, były świetnie opracowane, mówiły o
zasadach perspektywy, kompozycji, mieszania barw w technikach malarskich i
optyce, omawiały skrótowo same techniki malarskie i rysunkowe, dawały
zwięzły zarys historii sztuki.
Nie zrażaj się że to podręczniki postawówkowe, nie pisze tego złośliwie, one
naprawdę sa na początek doskonałe. Potem może seria "sztuka i czas", a
potem, hm.. chyba Tatarkiewicz i wspomniana już "Anatomia dla artysty" choć
droga .
I dużo studiowania tego co mnożna zobaczyć w muzeach i wszystko o
perspektywie, kompozycji, anatomii w rysunku i malarstwie co wpadnie w
ręce - niestety (albo i nie) brak sensownych opracowań w skrócie. I
kompletnie nie ma podręczników do rysowania jako takiego.
Na pewno odradzam sięganie po to co wspominałam- ksiązki typu "Jak nauczyć
się rysować bla, bla" .


--
Edyta Czyż
>>Sowa<<
// varium et mutabile semper femina // Wergiliusz

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


55. Data: 2006-01-13 11:39:05

Temat: Re: nauka rysowania
Od: puchaty <p...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Thu, 12 Jan 2006 23:23:52 +0100, Agnieszka Krysiak napisał(a):

> IMO nie było mowy o nakazywaniu, tylko o pokazywaniu. Dla mnie różnica
> zasadnicza.

- Popatrz jak mama rysuje konika: główka, szyja, kopytka...
- Mamusiu, ja teraz bym chciał rysować!
- No to proszę, niech teraz Misio narysuje konika. Nie, nie rysujemy pięciu
nóżek, konik ma cztery i wszystkie na dół.

puchaty

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


56. Data: 2006-01-13 15:00:29

Temat: Re: nauka rysowania
Od: "Harun al Rashid" <a...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Elske" ...
>
>> To były katusze jednorazowe, czy regularne?
>
> Leguralne ;P. Ale przez ktrótki czasokres.
>

Sadyści.
Ja martwą naturę mordowałam, tradycyjnie stół, szmata, dzbanek, pudło. Ale
rysować się nie nauczyłam. Pewnie dlatego, że uczono mnie Rysować
Artystycznie, zamiast pokazać jak trzymać ołówek. Tak dbano, bym się
przypadkiem jakąś wskazówką nie zmanierowała.

--
EwaSzy
Shhhh, to jest usenet, tu się kopie po dupach, a nie humor poprawia.
(c) Jakub "Cubituss" Kowalski

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


57. Data: 2006-01-14 12:34:03

Temat: Re: nauka rysowania
Od: Agnieszka Krysiak <k...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

A czereśnie tego lata były słodkie, co poświadcza "Sowa"
<m...@w...pl> mówiąc:

>> No na pewno nie szkiełkiem i okiem. Ale czasami po prostu jest się
>> wyczulonym na pewne "objawy", zwłaszcza jeśli się samemu posiada
>> zdolności w pewnym kierunki.
>
>Najwyraźniej koszmarnie zaniedbuję swe dziatki, olewając ich talenta, a
>posądzając je o co najwyżej predyspozycje i udostepniając im jedynie
>mozliwośc robienia co lubią. :-)

Ja tam, nie wiem, ale skoro tak uważasz, to być może coś w tym jest.
Inaczej przecież byś tego nie napisała... ;->

>> IMO nie było mowy o nakazywaniu, tylko o pokazywaniu. Dla mnie różnica
>> zasadnicza.
>
>To pewnie taka różnica dla Ciebie, jak dla mnie oczywistość, że jak dziecku
>coś rodzic pokazuje, to jest jak święte.
>Jak pokażesz, to ono juz samo nie popatrzy, tylko będzie robić jak
>powiedziałaś.

Nie zauważyłam takiej prawidłowości. A przynajmniej nie na zasadzie
słowa świętego.

>A właśnie w rysowaniu bardzo ważna jest umiejętność spostrzegania rzeczy,
>jakimi _wydają się_ tu i teraz a nie jakie mają być z zasady.

Owszem, ale IMO trzeba rozróżnić między wydawaniem się, a zwykłą
nieumiejętnością oddania ich takimi, jakie są czy się wydają. Bo trudno
mi uwierzyć, że dziecku otaczający ludzie wydają się być kolistymi
maźnięciami na papierze.
Również IMO, zachwycanie się rysunkami wykonanymi _niewprawną_ ręką
dziecka jest dobre do pewnego momentu i/lub pod pewnymi założeniami. Tak
jak każdą inną umiejętność i precyspozycję, rozwój zdolności
plastyczno-manualnych można (nie mówię, że trzeba) wspomagać. Ty wolisz
poczekać, co z twórczości waszych dzieci samo wyjdzie. Ja wolę siąść z
dzieckiem i porysować razem.

>> W jaki sposób zachęcając i wspólnie pomagając dziecku rysować/malować
>> wpycha się je na jakiekolwiek tory?
>
>Zobacz pierwszy post. Pytanie jest o uczenie zgodne z instrukcjami jak co
>rysować.

Fakt. Ale jeśli spojrzysz na moją pierwszą odpowiedź (i całą resztę
wypowiedzi), to zauważysz, że nie opowiadam się z uczeniem zgodnym z
instrukcjami, a to ze mną teraz dyskutujesz.

>Bo w odpowiedzi wyraźnie piszę , żeby zachęcać, umożliwiać, chwalić.
>Nie ma zasad rysowania czegoś. Po prostu ich nie ma.
>Są zasady kompozycji, perspektywy, anatomii - ale żadna z nich IMO nie
>nadaje się dla kilkuletniego dziecka, i żadna nie jest niepodważalną
>oczywistością.

Wydaje mi się, że robisz jakiś myślowy gigantyczny przeskok od wolnej
amerykanki do sztywnych reguł realistycznego rysunku. Albo wolność
artystyczna albo więzienie realizmu.
A tymczasem mowa jest o dziecku trzyipółletnim (w moim domowym przypadku
dwuipółletnim), które w oczywisty sposób nie jest w stanie takim
informacji sobie jeszcze przyswoić. I dla mnie jasne jest, że nie może
być mowy o nauce perspektywy, cieniowania i czy czegokolwiek tak
zaawansowanego. Natomiast jak najbardziej w porzadku jest pokazywanie,
wspólne rysowanie, nie na zasadzie chwytania dziecka za rękę i
_niepozwalania_ rysowania inaczej (czego najwyraźniej macie wizję),
tylko na zasadzie obserwacji techniki trzymania w ręku kredki/pędzla,
rysowania linii, łączenia ich, rysowania postaci. Dzieci uczą się przez
naśladownictwo - dlaczego nagle naśladownictwo ma być be?

> Albo inaczej: w jaki sposób miałoby
>> to ograniczyć jego rozwój w innych dziedzinach?
>
>Normalnie, jak gra na skrzypcach od małego, ogranicza ew rozwój kariery
>siatkarza. :-)
>Poprzez zaabsorbowanie, brak czasu i dbałość o wykluczanie działalności
>mogącej przyczyniać sie do urazów palców i dłoni.
>Pewnie ekstrema - ale naprawdę się zdarza.

Ale wiesz, że przykład kupy się nie trzyma i nie jest tak naprawdę o
kant tyłka rozczaść? Bo ja nie piszę o ekstremach, piszę o usiądnięciu z
dzieckiem do kartki papieru i wspólnym narysowaniu domu i rodziny.
Masz chyba jakąś wizję kilkugodzinnych morderczych sesji rysunkowych,
dręczenia dziecka rysowaniem kulek papieru i pieska w trawie z
perspektywy w światłocieniu. A z tym się nie da dyskutować.

>> Nadmienię tylko, że to ty cały czas powtarzasz o tym formalnym
>> kształceniu w odniesieniu trzyipółlatka. :)
>
>Bo formalnie brzmi prośba o zasady do nauki rysowania w odniesieniu do
>takiego dzieciaka.

Brzmiało. W międzyczasie osoba _zadająca pytanie_ uzyskała na nie
odpowiedź i zdaje się być przekonana, że nie tędy droga. W międzyczasie
również do dyskusji się włączyłam ja.

>A co komu to właściwie przeszkadza? Skoro lubi sobie pozapełniać kartkę
>zielonymi spiralami i go to cieszy, to znaczy że trzeba go uczyć rysować
>lepiej?

Nie trzeba. Można. I o to mi chodzi - między formalnym uczeniem a
całkowitym nieingerowaniem jest jeszcze zwykłe wspieranie.

>A może lepiej zastanowić się, czemu on nie rysuje czego innego? Co on chce
>przekazać i dlaczego właśnie tak widzi świat i nie robi postępów?

Ymmm... Ale bierzesz pod uwagę, że dziecko może po prostu nie potrafić
samodzielnie poza jakiś etap wyjść? O oddawaniu swojego "widzenia
świata" w rysunku przez młodsze dziecko już pisałam. Granica między
interpretacją a zwykłym brakiem umiejętności jest dosyć płynna.

>Ale po co ma naśladować? Czy celem jest żeby rysował jak mama, czy żeby
>chciał sobie rysować bo mu to sprawia przyjemność i przy okazji ćwiczył
>zmysły a nie tylko umiejętność kopiowania?

Celem jest wspomożenie zauważonych zdolności. Rozwinięcie ich. Można to
zrobić zupełnie bezboleśnie. Pomijam fakt, że mówię o kopiowaniu (czyli
przerysowywaniu wzorca), a (ewentualnym) naśladownictwie (czyli
podpatrywaniu).

Agnieszka
--
Proudly (-.-------.- Folk Lore for the Masses -.--------.-)
Presents: ("Kobieta znacznie mniej odpowiada za to, co robi.)
GG:1584 ( Mężczyzna powinien się wstydzić." Jacek Kijewski)

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


58. Data: 2006-01-14 12:34:42

Temat: Re: nauka rysowania
Od: Agnieszka Krysiak <k...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

A czereśnie tego lata były słodkie, co poświadcza puchaty
<p...@g...pl> mówiąc:

>> IMO nie było mowy o nakazywaniu, tylko o pokazywaniu. Dla mnie różnica
>> zasadnicza.
>
>- Popatrz jak mama rysuje konika: główka, szyja, kopytka...
>- Mamusiu, ja teraz bym chciał rysować!
>- No to proszę, niech teraz Misio narysuje konika. Nie, nie rysujemy pięciu
>nóżek, konik ma cztery i wszystkie na dół.

Nie moja wina, że masz takie wyobrażenie o wspólnym rysowaniu.

Agnieszka (z innym)
--
Proudly (-.-------.- Folk Lore for the Masses -.--------.-)
Presents: ("Kobieta znacznie mniej odpowiada za to, co robi.)
GG:1584 ( Mężczyzna powinien się wstydzić." Jacek Kijewski)

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


59. Data: 2006-01-14 13:35:28

Temat: Re: nauka rysowania
Od: puchaty <p...@b...pl> szukaj wiadomości tego autora

Agnieszka Krysiak, z którą to osobą mam niestety utrudnione relacje
międzyludzkie napisał(a):

>>> IMO nie było mowy o nakazywaniu, tylko o pokazywaniu. Dla mnie różnica
>>> zasadnicza.
>>- Popatrz jak mama rysuje konika: główka, szyja, kopytka...
>>- Mamusiu, ja teraz bym chciał rysować!
>>- No to proszę, niech teraz Misio narysuje konika. Nie, nie rysujemy pięciu
>>nóżek, konik ma cztery i wszystkie na dół.
> Nie moja wina, że masz takie wyobrażenie o wspólnym rysowaniu.

Nie mówiłem o wspólnym rysowaniu tylko o pokazywaniu.
Nie moja wina, że tego nie zauważasz.

puchaty

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


60. Data: 2006-01-14 16:27:47

Temat: Re: nauka rysowania
Od: Lozen <i...@n...spam.hotmail.com> szukaj wiadomości tego autora

Nixe wrote:
>> Kurka, to ja wogóle dziwne dzieci mam, bo oba nie raczkowały.
>
> Moje też nie. Tzn. owszem, był jakiś etap przejściowy między
> leżeniem/pełzaniem a chodzenie, ale trwał tak krótko, że niemal
> niezauważalnie.

U mojej starszej tak bylo. Mlodszy duzo raczkowal (wczesnie tez
zaczal), nawet watpilismy w to ze wczesnie pojdzie.

>> Niedorozwoju nie zauważyłam.
>
> Ja również nie. Wręcz przeciwnie ;-)
> A również słyszałam, że jak dziecko nie raczkuje, to niemal kanał.

Znalazlam, ale po angielsku:
http://tinylink.com/?XtgTwkIDI7
Chodzi po prostu o to by obie polkule mozgowe mogly sie sprawnie ze soba
porozumiewac. Usprawnienie lacz gwarantuje, wedle tego artykulu, takie
rzeczy jak poczucie spokoju, harmonii, sprawniejsze czytanie,
pojmowanie, lepsza koncentracja i skupienie.
Najlepszy sposob na to by wszystkie lacza byly sprawne sa wlasnie
wszelkie cwiczenia w ktorych maja udzial obie strony ciala, tak jak
raczkowanie, chodzenie, plywanie.

Czyli winika z tego ze te dzieci ktore nie raczkowaly moga nadrobic
pozniej w chodzeniu, bieganiu itp, ze brak raczkowania nie jest jeszcze
wyrocznia i diagnoza ;)

BTW, moja starsza nie raczkowala, byl tam jakis krotki okres pelzania,
obecnie w szkole bardzo dobrze sobie radzi, dyktanda na 100% (dyktanda
takie jednowyrazowe ma co tydzien), kartowki z zadaniami z matematyki
glownie na 100%, raz na 95% (takie krotkie sa raz na dwa tygodnie,
dluzsze na 4 strony sa raz na 3 mies, ostatnie wlasnie bylo na 100%,
poprzednie na 95%), czyta w "zastraszajacym" tempie i ilosciach ;)

Mlodszy z kolei raczkowal sporo, duzo biega, ciagle jest w sumie w
ruchu, w lato z basenu nie moglismy go wiciagnac. Do szkoly jeszcze sie
nie wybiera i mysle, ze cale szczescie, bo z koncentracja u niego jest
po prostu do tylu.

U mnie jednym slowem teoria ma sie nijak do praktyki ;)

Kasia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 5 . [ 6 ] . 7 . 8


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Jakie gry dla nastolatki
jestem nadopiekuncza?
? Psycholog - Wrocław
Masa solna - napisy
nauka koncentracji

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Młodzieżowe Słowo Roku 2025 - głosowanie", ale bez podania znaczeń tych neologizmów
Statystyki inicjacji seksualnej
Poszukuje tytułu książki
Jak wyobrazacie sobie otwarcie przedszkoli i klas I - III ?
Dobre rady i sprytne sposoby przydatne dla dzieci, młodzieży i dorosłych

zobacz wszyskie »