Data: 2014-12-19 21:04:56
Temat: Re: 'nie kocham swojego dziecka'
Od: "Chiron" <c...@o...eu>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Qrczak" <q...@q...pl> napisał w wiadomości
news:54947ef1$0$2648$65785112@news.neostrada.pl...
> Ostatnio tak ciekawie tu rozprawiają o różnych -patiach.
> No to proszę:
>
> "Czy naprawdę matka może nie kochać własnego dziecka? Z psychologicznego
> punktu widzenia jest to możliwe, bo wszystkie emocje są indywidualne,
> uzależnione od jednostkowych doświadczeń i uwarunkowań."
> http://www.edziecko.pl/rodzice/1,79353,13479266,Czy_
mozna_nie_kochac_wlasnego_dziecka___OPINIE_PSYCHOTER
APEUTY.html
>
> "Brak miłości do dziecka wymyka się psychiatrycznym klasyfikacjom. O ile
> dobrze ma się powszechne przekonanie, że ta właśnie jest najbardziej
> oczywistą i najsilniejszą z ludzkich miłości, o tyle naukowcy toczą spory,
> czy to, co miałoby ją napędzać - instynkt macierzyński - na pewno
> istnieje."
> http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstw
o/1535483,1,czy-mozna-nie-kochac-wlasnego-dziecka.re
ad
>
> "Z teorii: konsekwencje życia w domu, w którym rodzic nie jest w stanie
> kochać dziecka, są ogromne.
> Z badań: na uniwersytecie w Australii przeprowadzono badania z dziećmi w
> wieku sześciu-ośmiu lat na temat postrzegania braku miłości przez
> rodziców. Wszystkie twierdziły, że nie znają takiej sytuacji. Brak miłości
> macierzyńskiej jest czymś tak trudnym dla dzieci, że większość z nich nie
> potrafi sobie z tym poradzić. Wszystkie dzieci w badaniu stwierdziły, że
> gdyby je to spotkało, to byłaby najsmutniejsza historia świata."
> http://egaga.pl/kocham-swojego-dziecka/
>
> A że ostatnio na topie są pytania...
> Matka w końcu sobie ten brak miłości uświadomi i przetrawi, ale skoro
> sześcio-ośmio-latki nie zauważają tego, kiedy do dziecka dociera ten fakt?
>
>
Dziwne- baaardzo. Naprawdę. Sytuacja jest dla mnie oczywiista: rodzice
powtarzają dzieciom, że je kochają- lub (rzadziej)- nie. Dziecko po prostu w
to wierzy. Nawet, jeśli nie mówią mu tego- jest to dla niego oczywiste. Jak
dostaje przez całe życie nędzną podróbę miłości- to później sam czymś
podobnym obdarzy swoją partnerkę (partnera). Podobnie oczywiście było z jego
rodzicami- podobnie będzie z jego dziećmi. To się nazywa rodzina
dysfunkcyjna. Jeśli w którymś pokoleniu trafi się ktoś, kto będzie CZUŁ- że
coś jest nie tak z nim samym- to może zacznie szukać drogi. I- jak będzie
wystarczjąco wytrwały- to znajdzie. Pięknie to wszystko widać na
ustawieniach rodzinnych- kto był to wie, o czym piszę. Oczywiście- jak
znajdzie drogę do siebie, to ma sporą szansę żeby nauczyć się kochać. Tyle,
że aby dojść do tego momentu- najpierw musi zostać zerem. To bardzo dużo dla
kogoś takiego. No i oczywiście iść dalej od zera:-). W wielkim skrócie-
fajnie odzywa się terapeuta do Sandry Bullock (czy też innego pacjenta) w
jednym z filmów (kiedy pytają sie go, kiedy ktoś taki jak oni może sobie
poszukac drugiej osoby- na trwały związek). Terapeuta radzi, by najpierw
kupić sobie roślinkę- i ja pielęgnować. Jak dobrze mu pójdzie z rośliną- to
kupić psa. A jak dobrze pójdzie z psem- to pomyśleć o związku z drugim
człowiekiem. Piękne:-)
--
Chiron
|