Path: news-archive.icm.edu.pl!newsfeed.gazeta.pl!newsfeed.tpinternet.pl!nemesis.news.
tpi.pl!news.tpi.pl!not-for-mail
From: "M." <n...@g...pl>
Newsgroups: pl.soc.rodzina
Subject: Re: niekochany [dosc dlugie]
Date: Tue, 26 Apr 2005 15:52:44 +0200
Organization: tp.internet - http://www.tpi.pl/
Lines: 39
Message-ID: <d4lhc9$9re$1@nemesis.news.tpi.pl>
References: <d4jb92$98c$1@nemesis.news.tpi.pl>
Reply-To: ns_marcinf_ns@ns_post.pl_ns
NNTP-Posting-Host: host242-178.crowley.pl
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset=us-ascii
Content-Transfer-Encoding: 7Bit
X-Trace: nemesis.news.tpi.pl 1114523850 10094 62.181.178.242 (26 Apr 2005 13:57:30
GMT)
X-Complaints-To: u...@t...pl
NNTP-Posting-Date: Tue, 26 Apr 2005 13:57:30 +0000 (UTC)
User-Agent: KNode/0.8.1
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.soc.rodzina:75546
Ukryj nagłówki
Dzieki Wam wszystkim za odpowiedzi, sugestie i porady. Dzieki Wam poczulem
sie troche lepiej - tzn dalej nie jestem jakos specjalnie szczesliwy.
Sytuacja tez jeszcze sie nie wyklarowala - ona wrocila dzis od rodziny i
mysle ze bedzie okazja porozmawiac wieczorem.
Dzieki Waszym postom przestalem czuc w srodku ten okropny ucisk, ktory
trzymal mnie za zoladek. Przestalem odczuwac niemal fizyczny bol z powodu
tej sytuacji, tego co sie dowiedzialem i wlasnej bezsilnosci.
Dalej odczuwam niepokoj i obawe o jutro, ale nie sa one juz tak paralizujace
jak jeszcze wczoraj, kiedy pisalem posta otwierajacego ninejszy watek.
Zdalem sobie sprawe, a w zasadzie utwierdzilem sie mocniej w przekonaniu
dzieki paru odpowiedziom od Was, ze rzeczywiscie nie mozna niczego robic na
sile.. Trzeba pewne rzeczy zostawic swojemu biegowi..
Do wielu z Waszych wnioskow, tak jak sie spodziewalem, doszedlem juz
wczesniej, ale dzieki Wam jakos sobie to lepiej poukladalem. Dotarlo tez
jeszcze dobitniej do mnie, ze nie ja pierwszy i nie ostatni (tu wielkie
dzieki dla osoby o nicku proxy za opisanie swojej, rzeczywiscie relatywnie
podobnej historii).
Wielkie dzieki tez dla puchatego, za pierwsza, krotka ale jakze tresciwa
odpowiedz.. Wlasnie po przeczytaniu tego posta, a zwlaszcza cytatu, ktory
tam zamiescil, po prostu jakby ktos przelaczyl we mnie pstryczek i bol o
ktorym pisalem wyzej przestal byc az tak silny.
Sprawiliscie, ze zaczynam na to patrzec inaczej. Moze nie optymistycznie,
ale z wieksza wiara. Widac tak po prostu musialo byc. To doswiadczenie
napewno zmieni mnie (ja zreszta pewnie tez), ale nie koniecznie na gorsze..
Jak mawiaja: co cie nie zabije, to cie wzmocni...
Nie jest latwo.. ale nikt przeciez nie mowil ze bedzie..
Czytam wszystkie Wasze wypowiedzi z uwaga i pomaga mi to..
Dzieki jeszcze raz.
--
Wciaz niekochany, ale juz nie tak mocno cierpiacy M.
|