Data: 2003-05-30 10:31:54
Temat: Re: o bruku piekielnym ;)
Od: "Jolanta Pers" <j...@N...gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Hanka Skwarczyńska <a...@w...pl> napisał(a):
> Tak mnie jakoś naszło, w sumie teoretycznie i filozoficznie. Na
> ile ważkim argumentem są przysłowiowe dobre intencje?
Wcale.
> Załóżmy,
> że czyjeś postępowanie mi zdecydowanie nie odpowiada, nie
> dlatego, że robi mi jakąś realną krzywdę, ale z powodu mojego
> innego poglądu na sprawę, ambicji i wrodzonej wredności
> charakteru ;), przy czym zdaję sobie sprawę (no dobra,
> uściślijmy: jak już nagła cholera odpuści, to próbuję sama sobie
> wytłumaczyć :), że postępowanie to wynika ze szlachetnych
> pobudek, a nie z chęci zrobienia mi na złość.
Hm, wszystko zależy od tego, czy i jak to wpływa na Twoje życie. Jeśli tak,
że sprawia Ci to istotną przykrość, to IMHO - nie ma zmiłuj.
> Stawiać na swoim
> czy ćwiczyć uroczy uśmiech z zaciśniętymi zębami? Co ważniejsze:
> moja przykrość, związana z niemożnością postępowania zgodnie z
> własnymi chęciami, czy przykrość kogoś, kto "tylko niesie
> pomoc", która nie zostaje doceniona?
Ja tam należę raczej do ludzi bezwzględnych i stawiam na swoim, wychodząc z
założenia, że jeśli ktoś sprawia mi przykrość, to może sobie dobre chęci w
ciasny rulonik. O.
To jak już jesteśmy przy pytaniach filozoficznych, to ja też, ja też. ;-)
Ktoś postępuje IMHO potwornie głupio, z dwóch narzucających się oczywistych
możliwości wybiera... trzecią, zupełnie pokręconą, komplikującą życie paru
osobom (a z tematem wątku ma to tyle wspólnego, że też jest przekonany, że
postępuje jak najsłuszniej), mnie się z tego powodu niejako obrywa
rykoszetem, pośrednio, znaczy nie jest to całkiem tak, że w tej historii
jestem tylko widzem, ale znowu nie aż tak, żebym z tym żyć nie mogła.
Winowajcą całego zamieszania jest osoba baaardzo bliska. Wziąć na męsk^W
babską rozmowę czy odpuścić?
JoP
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|