Data: 2006-02-16 20:11:58
Temat: Re: obowiązki dzieci w domu ...
Od: "Radek" <r...@z...net>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Jarek Spirydowicz" <j...@w...kurier.szczecin.pl> napisał w
>> Widzisz - powoli wspólnie dochodzimy do mojej tezy.
>> W hipermarkecie, czy na ryneczku.
>> W przetworzonych produktach, czy "świeżych".
>> Zjadasz zawsze _to_samo_. Dorabianie sobie ideologii
>> jak to w marketach to świństwa sprzedają
>> jest naiwnością ludzi, którzy "wolą nie wiedzieć" :)
>>
> Napiszę jeszcze raz, i jeszcze wyraźniej: w zrobionej przeze mnie
> sałatce z marchewki być może znajdziesz całą tablicę Mendelejewa,
> natomiast na pewno nie znajdziesz resztek ze świńskiego koryta. I
> rzeczywiście wolę nie wiedzieć, z czego się składa farsz w "pierogach z
> mięsem" sprzedawanych w marketach po ~4 zł za kilogram - wystarczył mi
> wygląd tego czegoś.
No to właśnie nazwałem poprzednio "histerycznymi sądami" :)
> Rozumiem, że Tobie jest wszystko jedno - nie rozumiem tylko, po co
> dorabiasz do tego tę całą ideologię.
j.w.
>> W odróżnieniu od Twoich - przyznasz - lekko
>> histerycznych - sądów :)
>>
> Ja tam nie żałuję, że zmysł smaku wciąż u mnie działa dobrze.
U mnie też działa :)
Zasadniczo jadam to co mi smakuje :)
>> > Akurat piwo to dzieciom zazwyczaj smakuje.
>>
>> Jasne, jasne. Szczególnie jak starsze rodzeństwo stawia
>> w ramach pasowania na 'menszczyzne'.
>>
> A żebyś wiedział, że jasne. Tylko kilka lat wcześniej i w bardzo małych
> ilościach.
/no comment/
>> Pomijając od czego wychodziliśmy, to teraz chyba przesadzasz ;)
>> Ci ludzie relaksujący się w autobusie "na sardynkę"... ;))
>> Wyszłoby im taniej pojechać autem, ale wolą przepłacić,
>> żeby "poobcować z bliźnimi" :))
>>
> W Twoim świecie nie istnieją ludzie, którzy nie mają samochodów i nie
> stać ich na taksówki? Czy może chęć zaoszczędzenia paru groszy to jedyna
> motywacja, jaką uznajesz?
Uparłeś się do czegoś i "nie widzisz różnicy" ;)
>> Zamiast pani Zosi wziąłbyś jej babcię, albo szefa kuchni
>> z Hiltona - co za różnica. ;)
>> Co do zasady - zatrudnianie w ten sposób osób nie następuje po to,
>> żeby jadać lepsze pierogi niż Twoje, tylko po to, żeby się tym nie
>> przejmować.
>>
> Tak czy inaczej u mnie "jak i z czego" to nie jest "jej broszka".
Wydaje mi się, ze po prostu nie chcesz postawić się
w takiej sytuacji.
>> A Twoje pierogi - sam - raz na jakiś czas
>> (hobbystycznie) sobie zrobisz (pani Zosia tylko pozmywa) :)
>>
> Jeśli będzie mnie stać na panią Zosię, palcem nie kiwnę. Już pisałem, że
> nie lubię gotować.
A tu się jednak próbujesz postawić w tej sytuacji, ale nie bardzo
chyba wychodzi. ;)
>> >> No Ojcem Tereskiem nie jestem, więc robię to tylko
>> >> dla własnego dobrego samopoczucia. :)
>> >>
>> > Chodziło o wybór celu.
>>
>> Jeśli masz na myśli temat rozmowy - taki sam dobry
>> jak każdy inny (no - jak większość innych ;)).
>> Jeśli uważasz, że się jakoś szczególnie na Ciebie uwziąłem,
>> to niepotrzebnie (z góry przepraszam) :)
>> Tak prawdę mówiąc, to nawet mi nie bardzo zależy,
>> żeby przekonać kogoś do tego co mówię.
>> Uczestnictwo w dyskusji, jako takiej, jest dla mnie
>> czynnością wartą poświęcenia uwagi/czasu
>> (pomijam oczywiście głupawki o wycieraniu kota
>> mopem, czy monitorem ;).
>> Mam nadzieję, że przynajmniej pod tym względem,
>> nie jesteśmy z Agnieszką w usenecie odmieńcami ;)
>> (chociaż... kto wie...??)
>>
> Jak pod tym, to nie wiem, ale zwalczanie nieistniejących tez to żadna
> rzadkość.
Otwieramy dyskusję raz jeszcze? ;)))
Jakie _nieistniejące_ tezy masz na myśli?
Pozdrawiam,
Radek
|