Data: 2004-10-12 14:39:24
Temat: Re: odejścia?
Od: MiT <m...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia 2004-10-12 15:41, Użytkownik idiom napisał:
> Użytkownik "MiT" <m...@o...pl> napisał w wiadomości
> news:ckgm0b$dkr$1@news.onet.pl...
>
>>Dnia 2004-10-12 15:02, Użytkownik idiom napisał:
>>Akceptuje siebie takim jaki jestem, bo wiem ze nie jestem zlym
>>czlowiekiem. Ale widze tez moje pewne wady, ktore moga przeszkadzac
>>ludziom mnie otaczajacym. Gdybym mial siebie pokochac to przymknalbym na
>>nie oczy. Nie walcze z moimi wadami w jakis drastyczny sposob, ale
>>jednoczesnie staram sie poprawiac. Nie robie tego po to zeby sie
>>poswiecic dla otoczenia. Ale i dla samego siebie. Zeby mi sie latwiej
>>rozmawialo, zylo czy pracowalo z ludzmi.
>
>
> I cały czas myślisz o tym, że masz wady, które musisz zlikwidować (w
> niedrastyczny sposób)
Nie mysle o tym caly czas. Ale dostrzega moje wady i staram sie nad
niektorymi pracowac, chocby po to zeby poprawic jakosc mojego zycia i
moje samopoczucie psychiczne. To cos takiego jak uprawianie sportu dla
lepszego samopoczucia fizycznego, uprawiajac sport chocby nieregularnie
i amatorsko pracuje sie nad soba.
> A ja kocham siebie łacznie z moimi wadami :) Zamiast próbować zrobić z
> siebie pedantkę, akceptuję to, że nie przeszkadza mi, że nie mam super
> posprzątane w domu i zamiast się zarzynać, by posprzątać, akceptuję to... i
> nie zawracam sobie tym głowy (i nie marnuję tego "trochę czasu" na
> martwienie się tym i obmyślanie sposobu poprawy)
Niesprzatanie tak zeby miec w domu "sterylne" warunki a robienie
balaganu to inne rzeczy. Tez odpuszczam sobie czasem sprzatanie jesli
moge sobie na to pozwolic bo mam ochote na zrobienie czegos
przyjemniejejszego. Robienie balaganu wokol siebie jest dla mnie
uciazliew. Uwierz mi ze mam do tego niesamowity talent. I musialem
troche popracowac nad tym zeby nie balaganic i nie byc uciazliwym dla
samego siebie.
Sa chwile w ciagu dnia kiedy mozna pomyslec o tym jak poprawic jakosc
swojego zycia. Np jadac winda czy trmwajem do pracy. Nie trzeba od razu
sie tym zadreczac myslac non stop.
>>Moze upraszczam ale dla mnie kochanie siebie i zakochanie sie w sobie to
>>to samo.
>
> A kochanie kogoś i zakochanie w kimś to dla Ciebie też jedno i to samo ?
Nie porafie jasno wyrazic swojego zdania. To zbyt skomplikowane
zagadnienei dla mnie. Na pewno przemysle to. I dodam ze lapie o co Ci
chodzi.
>>Dla mnie kochanie siebie i kochanie kogos to dwa inne "sporty" skoro juz
>>dotknelismy biegania. Porownam do dziedziny mi blizszej. Kochanie siebie
>>to tak jak wyscigi na torze (poznajesz tor robiac na nim kolejne
>>okrazenia i jest on przewidywalny, wiesz godzie zrobic redukcje,
>>odkrecic czy ile mozesz zejsc na kolano, mimo deszczy, zwiru, czy plam
>>oleju, poza tym zawsze mozesz zjechac do boksu na dokrecenie sroby). A
>>tor sobie pozamiatac.
>
>
> Czyżbyś nie zakładał możliwości własnych zmian ? Nie zdarza Ci się być nawet
> dla siebie nieprzewidywalnym ?
Nie twierdze ze sie nie zmieniam. Nigdy tak nie twierdzilem. Jednak
zmiany jakie we mnie zachodza zauwazam bo przebywam ze soba 24 godziny
na dobe. Zdarza mi sie byc nieprzewidywalnym i ta sa sytacje typu -
plamam oleju na torze.
>>"Kocha sie nie za cos a mimo wszystko" - to gdzies uslyszalem i to
>>wedlug mnie jest prawda.
>
>
> No, właśnie - mimo własnych wad, również...
Szanuje Twoje zdanie na ten temat, tak samo jak proxy(ego). Jednak bede
uparty i nie dam sie przekonac. Moze po prostu inaczej rozumiemy pewne
pojecia.
Siebie mozna akceptowac i lubic - jak napisal proxy, ale kochac siebie
to dla mnie juz lekka perwersja.
pozdrawiam
MiT
|