Data: 2004-09-21 16:54:28
Temat: Re: problem
Od: "Charles Kinbote" <p...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "turcjan"
> czesc
> tylko mnie nie wysylajcie do specjalisty bo to mi nie wychodzi, zeby sie
> wybrac do jakiejs obcej osoby ktorej mialbym opowiadac o swoim zyciu nie
> bedac pewnym czy mnie chociaz troche zrozumie
>
> mam problem tego rodzaju, ze w pewnym momencie zycia znalazlem sie
'ponizej
> spoleczna kreska', ze sie takim okresleniem posluze. chodzi o to, ze
> wypadlem z systemu obiegu wzajemnej pomocy itd. ludzie stracili do mnie
> zaufanie i nie mialem prawa niczego od nich oczekiwac, bo byla to moja
wina.
> moznaby rzecz, ze znalazlem sie na ulicy. wyjatkiem byl fakt, ze moj dom
> rodzinny funkcjonuje w taki sposob, ze zawsze mozna w nim mieszkac, wiec
> mialem ten dach nad glowa, ale problem tym, ze wczesniej wyrzeklem sie
> rodzicow i nie czulem sie uprawiony do mieszkania tam. czulem wtedy, ze
> jesli skorzystam z tej nieuprawionej pomocy, przeczekam okres zupelnej
> rozpierduchy emocjonalnej i zabiore sie do roboty, po czym uniezaleznie
> finansowo od swiata, to zawsze bedzie mnie przesladowal ten fakt, ze
> pozostaja wciaz na swiecie osoby, ktore tej nieuprawionej pomocy nie
> otrzymaly, bo nie mialy skad. i np. teraz gloduja i maja sie ku smierci.
Dosyć osobliwy to post, ale chyba dobrze o Tobie świadczy, przynajmniej
jak na mój gust. Tylko, że ja go w ogóle nie rozumiem. Twoje rozterki
wydaje mi się mają coś wspólnego z polityką. Ja sam kiedyś byłem
ekstremalnym lewicowcem (nie ekstremalnym w sensie, że skrajna lewica
tylko w jakimś innym) byłem nim bardzo długo, i jestem dumny z tego, że
nim byłem, ale w końcu coś zrozumiałem i przestałem nim być. Teraz nie
jestem ani lewicowcem ani prawicowcem. Nie wymagam aby każdy
naśladował moje poglądy niech każdy robi co chce.
Nie wiem dokładnie na czym polegało sedno mojego nastawienia,
ale chyba to coś takiego: wiedziałem co jest wspaniałe, niby nie
narzucałem tego innym ludziom, ale oczekiwałem, że będą tak wspaniali
jak mogli by być, jakbym mógł to sobie wyobrazić, jak powinni być - nikt
taki
nie był, dlatego ludzie wydawali mi się okropni (i chyba rzeczywiście oni
tacy są, niestety, uważają że mogą nie być dobrzy),
oczekiwałem pomocy a jej nie dostawałem (a byłem w rzeczywistych
tarapatach), oczekiwałem dobra, które z taką łatwoscią mogłem sobie
wyobrazić
a widziałem tylko ludzi niezdolnych do tego dobra. Coś jednak się we mnie
zmieniło, dokładnie nie wiem co [i do tego nie całkiem bo nadal siedzę na
utrzymaniu matki a mam już 27 lat i się specjalnie tego nie wstydzę (no może
trochę)]
dokładnie nie wiem co, ale może zrozumiałem, że jeszcze wspanialej niż być
dobrym i oczekiwać tego od innych jest być dobrym i nie oczekiwac
tego od innych. A może zrozumiałem coś innego. A może jeszce ciągle
czegoś nie zrozumiałem.
Nie wiem ile to ma wspólnego z twoim postem. Jak chcesz to przemyśl
to a może coś wywnioskujesz. Według tej mojej filozofii powinienem
chyba biegać i pomagać wszystkim ile się da a nie robię tego, nie wiem
dlaczego, chyba dlatego, że nie jestem Bogiem. On chyba to robi
sam.
Charles
|