Data: 2002-09-10 06:57:35
Temat: Re: problemy z dorastajacymi dziećmi
Od: "Miranka" <a...@s...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Sandra" <d...@w...pl> wrote in message
news:alj4dq$lv0$1@absinth.dialog.net.pl...
> Jak nauczyć porządku dziecko, którego ojciec jest bałaganiarzem?
>
> zacząć wszystko od początku,pomalutku i konsekwentnie...
> to bierze sie z tego,że od początku związku wszystko najlepiej umiałyśmy
> mając dużo wolnego bo to np.urlop wychowawczy
Znowu mnie nie zrozumiałaś:))) Ten małżeński układ, o którym piszesz (mąż
pracuje, a żonka mu dogadza) na pewno jest normą w wielu domach i na pewno w
końcu mści się na nadgorliwych żonach, ale akurat u nas jest inaczej. Oboje
pracujemy w domu, więc nie ma tak, że mąż przychodzi do wysprzątanego domku
na gotowy cieplutki obiadek. Jeśli oboje mamy bardzo pilną pracę i nikt nie
ma czasu zejść do sklepu, to jemy na obiad kanapki, albo zamawiamy pizzę.
Tak jest, tak było zawsze i wszyscy się z tym pogodzili. A od pracy pierwsza
wstaje ta osoba, która pierwsza zgłodniała. Jeśli następny dzień mamy oboje
wolny, to mąż jedzie po porządne zakupy, a ja gotuję porządny obiad, albo
wszyscy troje idziemy zjeść coś dobrego na mieście. Na tym polu jest OK.
Twoje niezrozumienie mojego pytania wynika stąd, że potraktowałaś te
przysłowiowe śmieci dosłownie. Ja wiem, że któryś z nich je w końcu
wyniesie - czasem nawet bez proszenia. I wiem, że wcześniej czy później
(raczej to drugie:))) wykonają też inne czynności, o które ich poproszę.
Fakt, że moi panowie wykazują mierną inicjatywę jeśli chodzi o prace domowe,
ale pokierowani odpowiednio swoją część prac wykonają - bez rozstawiania po
kątach, krzyczenia i innych tresuropodobnych zachowań. Więc żeby odejść od
tych nieszczęsnych śmieci dam Ci przykład konkretny np. z zakresu
organizacji czasu. Powiedzmy, że mąż ma pilną pracę na środę rano. Gdyby
zabrał się za nią w poniedziałek, wykonałby ją spokojnie pracując po kilka
godzin dziennie. Ale on wynajduje tysiące pretekstów, żeby się za nią nie
zabrać. Potrafi wtedy nawet powiesić półki, które na to powieszenie czekały
pół roku:))) Za pracę, na której wykonanie trzeba np 12 godzin, zabiera się
o 24:00 we wtorek. Zwykle do rana zdąża, ale zawsze jest to okupione
nerwami, niepotrzebnym stresem, czasem wymusza zmianę planów całej rodziny,
bo przecież tę zarwaną noc trzeba odespać itp, itd. Ostatnio zauważyłam, że
dziecko stosuje dokładnie tę samą technikę "odwlekania" przy odrabianiu
lekcji. Jest oczywiste, że ani za męża nie wykonam pracy, ani za dziecko nie
odrobię lekcji. Ale nie chcę, żeby syn w tym względzie brał ojca za wzór.
Mężowi mogę powiedzieć, że głupio robi, a jak nie słucha, to mogę sprawę
olać - to nie ja zarywam noc, a jak nie zdążę, to nie ja się muszę tłumaczyć
z zawalonego terminu. Mam do czynienia z dorosłym człowiekiem, więc nie będę
mu o 2:00 w nocy wyłączała komputera, bo pora spać. Ale nie chcę, żeby mój
syn nabrał podobnych nawyków. A on np bardzo lubi pomagać tacie przy
wieszaniu półek i to jest świetny argument, żeby odwlec odrabianie lekcji do
późnych godzin wieczornych. (mówienie, że nie chcę półek nie załatwia
sprawy - zawsze się znajdzie jakieś inne zajęcie) Mało tego, jako matka nie
mogę pozwolić, żeby 10-latek chodził spać później niż o 22:00. Bez względu
na ilość pozostałych do odrobienia prac domowych powinnam mu o 22:00 po
prostu zgasić w pokoju światło - ale to już jest rodzaj przemocy. Przecież
tacie tak nie robię. Mimo identycznej sytuacji, traktuję go inaczej niż
ojca, wedle zasady "co wolno wojewodzie...." Staram się tłumaczyć, że można
inaczej gospodarować czasem - mądrzej, rozsądniej, bardziej odpowiedzialnie.
Ale co mówić, skoro dziecko widzi, że tatuś notorycznie postępuje
nierozsądnie i żyje i zawsze udaje mu się wylądować na czterech łapach?
Wybrałam autentyczny przykład z własnego podwórka, tak daleki od "prac
domowo-porządkowych' jak tylko to możliwe. Na tym polu ja "wytresować" męża
nie mogę. Mogliby to zrobić rozgniewani zleceniodawcy, ale oni mu wybaczają
drobne opóźnienia. Żeby dziecko nauczyć, że powinno się zachowywać bardziej
rozsądnie, trzeba mu najpierw wykazać, że taty postępowanie jest
nierozsądne/nieodpowiedzialne/niebezpieczne itp. Jak to zrobić? JAKIMI
SŁOWAMI, żeby nie podważyć autorytetu ojca?
Anka
--
Serwis Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|