Data: 2001-03-29 18:21:00
Temat: Re: prywatność w związku
Od: "emilia" <e...@g...com.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "km" <m...@m...me> napisał w wiadomości
news:k%4w6.13666$Hd3.5277723@news1.rdc1.ne.home.com.
..
> "emilia" <e...@g...com.pl> wrote in message
> news:99o5ge$oam$1@news.internetia.pl...
> > przez przypadek natrafiłam na zapis rozmowy
> > internetowej mojego ukochanego. Rozmowy z jakąś dziewczyną.
>
> uwazam ze postapilas jak kazda rozsadna osoba. w dalszym postepowaniu
patrz
> na rady grupowiczow z przymruzeniem oka, i kieruj sie wlasnym instynktem,
> ktory jest tu mz jak najbardziej wlasciwy.
>
> wszystkim ktorzy na emilie najezdzali polecalbym rozroznienie pojecia
> zaufania od frajerstwa. troche wiecej realizmu a mniej idealistycznych
> abstrakcji w stylu "kto narusza prywatnosc jest sk...m"
>
> km
>
>
Dzięki za odzew w mojej sprawie.
Sytuacja mojego wglądu w Jego sekret była nieprzyjemna,
konfrontacja - moje przyznanie się do zaistniałego wścibstwa
i inwigilacji oraz Jego wytłumaczenia na ten temat dały dobre
efekty. Stwierdził, że nie chce mnie ranić, nawet w wypadku,
gdy sama też Mu zawiniłam przez naruszenie prywatności.
Nie jestem szpiegiem, nie sprawdzam Go, wiem,
że takie zachowanie nie ma racji bytu.
Powiedzieliśmy sobie, co czujemy, jakie są nasze na ten temat
zdania i jest bardzo dobrze.
Nie ma tego złego...
A propos niektórych postów:
przekonałam się, że życiowa praktyka przerasta teorię -
łatwo powiedzieć i pomyśleć, że POWINNO SIĘ ufać,
wierzyć, dawać sobie pełną swobodę - przecież jesteśmy razem
"w dobrej wierze". Mimo to czasem okazuje się,
że rzeczywistość zastana jest inna od założonej, człowiek czasem popełnia
błędy, również takie, które mogą dużo kosztować.
To my jesteśmy
odpowiedzialni za to, że pozwoliliśmy sobie samemu albo partnerowi
zabrnąć w coś niedobrego. Jestem absolutnie daleka od nadzorowania
i "wychowywania" partnera, ale uważam, że w związku nie wystarcza
być odpowiedzialnym wyłącznie za siebie, bo rozwój związku to rozwój
pewnego rodzaju "kompatybilności" dwóch osób, czego tylko jedna ze
stron nie może uczynić.
Każdy, kto był lub jest w długotrwałym związku wie, że bywają
słabsze momenty, związek ewaluuje (i to w różną stronę),
wskutek różnych okoliczności i przemian nic nie stoi w miejscu a
przemiany nie zawsze są takie, jakbyśmy tego chcieli.
Ten, kto ufał bezgranicznie i bardzo się zawiódł, wie ile stracił.
Każdy związek - jeśli jego motywy są pozytywne - ma szanse
na dalszy szczęśliwy rozwój a mimo to nie zawsze ten potencjał zostaje
wykorzystany. Żadne raz powzięte decyzje i złożone przysięgi
nie dają patentu na sukces we wspólnym życiu.
Granice między uwagą skierowaną na to, co się dzieje, a zaufaniem
są trudne do określenia i ludzie będący razem sami definiują, powinni
definiować co jest co.
Oczywiście czytanie korespondencji nie uważam za objaw "uważności",
bo jest to grzech przeciwko zaufaniu i drugiej osobie.
Na dzień dzisiejszy finał jest taki, że cieszę się, że takie wydarzenie
miało miejsce. Dookreśliliśmy się w paru sprawach i wniosek z tego taki,
że jesteśmy sobie bardzo bliscy i dla siebie najważniejsi.
Nie ma pretensji, żali, konfliktu.
Mimo wszystko to było doświadczenie na plus.
Serdecznie pozdrawiam
Emilia
e...@g...com.pl
|