Data: 2001-08-20 13:41:42
Temat: Re: pytanie do facetow
Od: "Mrowka" <m...@p...wp.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dla mnie nie istnieją w takich sytuacjach pewniki - może być
>wszystko.
Zgadzam sie.Ale on nie jest typem meczennika.Jakby mial jakas kobiete to by
sie do niej wyniosl,albo zamieszkal sam ,a z nia sie spotykal.Rozmawialismy
o tym.On jest bardzo bezposredni wiem ,ze jakby mnie nie kochal nie
mieszkalby
ze mna z litosci.Ten typ tak ma,on sie nie rozdabnia.
Czy to co się dzieje nie jest naszą wspólną winą, że
>gdzieś w jakimś momencie nie zatraciliśmy siebie i swoich uczuć?
Tak,chyba cos w tym jest.Skonczyla sie sielanka zaczely sie obowiazki i moze
to nas przytloczylo.Wszystko sie kreci wokol dzieci,no i wieczna pogon za
kasa....
Chodzi
>mi o zdanie jego rodzinki - IMHO, jeżeli pozwalasz na to , by ktokolwiek z
>nich wtykał swoje trzy grosze między Was, albo sama tego typu wsparcia
>szukasz to nie jest to dobra droga. To co jest między Wami to tylko i
>wyłącznie Wasza sprawa. Wsparcia można i należy szukać, ale po pierwsze
>razem, a po drugie u osób akceptowanych przez obydwie strony. Rodzina
choćby
>nawet nie wiem jak bardzo kochająca nie zawsze do nich nalezy.
Wiem ze tak jest, jak piszesz.Nie szukam wsparcia u jego rodziny,sami
opowiadali jak bylo jak mieszkali razem.Ja uwazam ze rodzina numer one
jestesmy my:dzieci,on i ja.
Mam nadzieje ze jak wyrwe sie z czterech scian,pojde do pracy to moze cos
sie zmieni na lepsze.Nie bede juz siedziala caly dzien w chacie i czekala na
przyjscie pana i wladcy,nie bede od niego uzalezniona,spotkam sie z ludzmi i
moze problem kasy sie skonczy.
A moze bedzie jeszcze gorzej?
Pozdrawiam.Magda.
|