Data: 2006-02-07 14:37:00
Temat: Re: róbta co chcę...
Od: Przemysław Sobociński <p...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Tue, 07 Feb 2006 11:37:33 +0100, Hollow Mind napisał(a):
>> PS. Jedno mnie ciekawi: czemu sądzisz, że samotna matka nie może zapewnić
>> tyle ciepła domowego co w ,,normalnym'' modelu?
>
> Nie chodzi o ciepło. Jak nie masz ojca, lub nie możesz na niego liczyć to
> pewne funkcje w rodzinie przejmujesz właśnie Ty. Nie ma kogoś kto ponosiłby
> za Ciebie odpowiedzialność jak zrobisz coś głupiego, nie ma ojca, który by
> Cię uczył o "męskich sprawach". Sam też musisz przybić półkę, czy naprawić
> kran. Przez to tę wiedzę zdobywasz samodzielnie, metodą prób i błędów. Moim
> zdaniem jest to dobre bo w pewnym stopniu przyśpiesza proces psychicznego
> dojrzewania. Często faceci z pełnych rodzin wzorują się na swoim starym,
> jeśli podejmują jakąś decyzję to najpierw idą z tym do ojca i słuchają co
> on powie. Jak nie ma takiej możliwości to sam dla siebie stajesz się
> autorytetem, wzorem, Ty jesteś takim przewodnikiem domowego stada. Te cechy
> przenoszą się później na relacje m.in z laskami.
Czy nie uważasz, że dla dziecka (syna) ponoszenie ciężaru
odpowiedzialności za swojego ojca i za siebie jest zbyt przytłaczające?
O ile orientuję się dzieci z rodzin niepełnych mają tendencję do
posiadania zaburzonego poczucia własnej wartości. Trudno się temu
dziwić, jeżeli dziecko jest zmuszone do uczenia się na własnych
błędach, których mogłoby uniknąć gdyby miało przy sobie człowieka,
który uczyłby go jak ma żyć. A poza tym czy jest w stanie oprzeć się
manipulacjom jego matki, odróżnić co jest problemem rzeczywistym, a co
tylko wahaniem nastroju?
Z drugiej strony wydaje mi się, że kiedy piszecie o rodzinach pełnych,
macie na myśli współczesne konsumpcyjne rodziny, gdzie więzi
rodzinne nie są takie silne. Dlatego różnice pomiędzy tymi dwoma
środowiskami nie muszą się tak bardzo różnić.
|