Data: 2006-02-07 17:05:50
Temat: Re: róbta co chcę...
Od: Hollow Mind <h...@i...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Przemysław Sobociński napisał(a):
> Czy nie uważasz, że dla dziecka (syna) ponoszenie ciężaru
> odpowiedzialności za swojego ojca i za siebie jest zbyt przytłaczające?
Jest na początku. Tylko dzięki temu szybciej rzuca zabawki i szybciej
wkracza w dorosłe życie. Uczy się brać odpowiedzialność za swoje czyny.
> O ile orientuję się dzieci z rodzin niepełnych mają tendencję do
> posiadania zaburzonego poczucia własnej wartości. Trudno się temu
> dziwić, jeżeli dziecko jest zmuszone do uczenia się na własnych
> błędach, których mogłoby uniknąć gdyby miało przy sobie człowieka,
> który uczyłby go jak ma żyć.
Moim zdaniem lepsze jest uczenie się na własnych błędach niż na cudzych,
nawet jeśli będzie to powielaniem błędów rodziców. Dzięki temu jest miejsce
na refleksję, zastanowienie się, czemu wyszło tak a nie inaczej i później
znajdowanie zależności jakie istnieją w świecie.
Oczywiście to co piszesz tzn. zaburzenia własnej wartości to prawda, choć
moim zdaniem zdarza się to nieporównywalnie częściej u dziewczyn
wychowanych w niepełnych/rozbitych rodzinach.
Nie spotkałem jeszcze faceta z niepełnej rodziny, który byłby zaburzony
bardziej czy mniej od innych. Dziewczyn takich spotkałem natomiast kilka,
potrzebują one akceptacji i to pragnienie jest wyjątkowo silne. Pchają się
do facetów, w których upatrują oparcia (piszę o rodzinie, gdzie nie było
ojca). Często takie laski zostają dziwkami lub przynajmniej zachowują się
jak one. Żadko umieją stworzyć zdrowy związek, oparty na wzajemności a nie
szukaniu akceptacji za cenę nawet własnej godności.
> A poza tym czy jest w stanie oprzeć się
> manipulacjom jego matki, odróżnić co jest problemem rzeczywistym, a co
> tylko wahaniem nastroju?
Dobra uwaga. Często matki w takich sytuacjach przelewają na swoje dziecko
swoje uczucia które normalnie dzielą także z partnerem, ojcem dziecka.
Często boją się utraty syna, tak jak jego ojca, dlatego mogą stosować
skrajną manipulację emocjami co prowadzi do wykształcenia nieprawidłowych
przekonań u dziecka. Wie, że żeby matka na której mu zależy, była
szczęśliwa musi przynosić dobre oceny, robić zakupy, sprzątać. Nie ma w tym
nic złego, do czasu aż zacznie przenosić te zależność na kontakty z dupami.
Dopóki się nie nauczy, że jest inaczej to nawet jako zaradny samiec-alfa
będzie myślał, że uczucia i akceptację osoby, na której mu zależy trzeba
"kupić" swoim poświęceniem.
> Z drugiej strony wydaje mi się, że kiedy piszecie o rodzinach pełnych,
> macie na myśli współczesne konsumpcyjne rodziny, gdzie więzi
> rodzinne nie są takie silne. Dlatego różnice pomiędzy tymi dwoma
> środowiskami nie muszą się tak bardzo różnić.
Moim zdaniem lepiej, żeby dziecko wychowywało tylko z matką niż żyło w
rodzinie, gdzie nie ma uczuć, więzi. To wszystko później przełoży się na
sposób w jaki będzie kreował swoją własną rodzinę.
--
Pozdr. H.M.
|