Data: 2004-05-27 20:00:12
Temat: Re: rofl
Od: Michal <m...@s...nospam>
Pokaż wszystkie nagłówki
Our newsgroup friend Chaciur wrote:
>> na temat miażdżycy, więc nie wymagam od optymalnego środowiska większej
>> wiedzy.
>
> Mnie by tam wystarczyło, tak jak w Twojej wypowiedzi przyznanie,
> że DO to nie panaceum.
No bo siłą rzeczy panaceum na miażdżycę póki co nie odkryto.
A że dieta low carb, wg. wielu relacji przynosi dobre efekty (np.
artykuł Rona Rosedale'a na www.dieta-optymalna.info), warto wiedzieć :)
A nóż widelec :)
>> Ja wiem tylko co Anna (jeden post do mnie w tym wątku) napisała,
>> bynajmniej nie związanego z tematem i bynajmniej nie merytorycznego.
>> Stwierdziła tylko, że ja nie stosuję DO. :)
>
> No to chyba jednak merytoryczne.
Tyle, że nie było to związane z tematem. Na postawione pytania, do tej
pory brak odpowiedzi.
>> To prawda, jednak jestem skłonny stwierdzić, że eliminacja węglowodanów
>> jest rozwiązaniem o niebo lepszym niż kombinowanie i trudzenie się z
>> indeksem glikemicznym.
>
> No nie wiem co wymaga większego trudu?
Jak dla mnie o wiele trudniej jest skomponować węglowodanowy posiłek o
niskim IG niż posiłek białkowo- tłuszczowy :) No i nigdy nie ma ryzyka,
że przypadkiem zjemy coś o wyższym niż dopuszczalne IG. Z drugiej strony
jest ryzyko, że dietą low carb sobie zaszkodzimy samym jej stosowaniem
:) Jak widać, są plusy i minusy.
>> a do Kwaśniewskiego mam
>> szacunek za to, że wpadł na taki pomysł.
>> I mam wrażenie, że historia właśnie tak go oceni. Pozytywnie.
>
> A ja tam oceny historyczne mam w niezbyt wielkim poważaniu,
> no choćby taki Napoleon w sumie pozytywnie się kojarzy
> a zginęło przez niego mnóstwo ludzi.
:) Przez Kwaśniewskiego chyba nie zginęło tyle. To ma tym większe
szanse... Jako jeden z wielu zresztą.
>> Uważam to za coś niesamowitego, przynajmniej w moim przypadku.
>> Dlatego napisałem, że dzień w którym przestanę uprawiać intensywnie
>> sport będzie pierwszym dniem stosowania diety niskowęglowodanowej.
>
> Rozumiem Twoje podejście ale ja bym to zrobił inaczej.
> Najpierw pozbył się obsesji jedzenia słodyczy, tak po prostu
> nie ulegając nałogowi.
No widzisz, po pierwsze przez większą część życia (prawdę mówiąc jeszcze
3 lata temu) byłem ponad 25kg cięższy. Walczyłem z tuszą przez całe
życie, z obsesją jedzenia słodyczy także. Na wszelkie możliwe sposoby.
I owszem- jest to możliwe, nawet proste, ale niełatwe :)
Po drugie- tak naprawdę to nie "nałóg" sensu
stricte, bo przecież cukier tak samo jest w chlebie, makaronie, kaszach
itd. Dokładnie ten sam, co w słodyczach. Co więcej- istnieją słodycze o
niższym IG, czyli teoretycznie zdrowsze, niż produkty "niesłodyczowe".
Chęc zjedzenia nadmiernej ilości cukru wynika z biologicznych reakcji a
nie wydumanego "nałogu".
> Czyli poradzić sobie z problemem
> wewnątrz
Poradzić od wewnątrz (z akcentem na PORADZIĆ) można sobie tylko w jeden
sposób- nie dając możliwości zaistnienia mechanizmu nadmiernego
łaknienia. A ten powstaje przy skokach poziomu cukru.
> a nie poddawać się i traktować to jako odruch
> fizjologiczny niemożliwy do opanowania.
Ale to właśnie taki odruch, możliwy oczywiście do opanowania. Ale dla
niektórych tak trudny do opanowania, jak chęć pójścia do tolalety...
> Dlaczego masz być tak słaby?
Siłę daje mi w tym wypadku wiedza o własnym organiźmie. Słabością jest
niewiedza i upieranie przy diecie, która a priori zakłada wahania cukru
we krwi. Która zakłada "walkę z samym sobą"... na DO nie musiałem
walczyć. Dlatego diety low- carb są lepsze niż "zwykłe"...
--
Mike
|