Data: 2005-01-24 18:40:35
Temat: Re: rozwód a dzieci...
Od: "=sve@na=" <s...@h...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dariusz Drzemicki wrote:
> Ró?nica mi?dzy nami jest taka, ?e w przypadku kryzysu Ty szukasz innego
> partnera, a ja chc? istniej?cy zwi?zek naprawiaae.
Mysle, ze wiekszosc tu piszacych i starajacych sie z Toba rozmawiac nie
leci do adwokata przy okazji pierwszej i kolejnych klotni, a nawet przy
okazji zdrady czy pobicia - a podejrzewam, ze tak to sobie wyobrazasz.
Sporo piszacych tu ma za soba i separacje, i rozwody (nizej podpisana
takoz), i w przeciwienstwie do Ciebie wie, co mowi. Ale naprawianie jest
tylko "until", a potem juz dzbana nie da sie posklejac, jesli zamienil
sie w proszek. Wiem, wiem, Ty bys zapewne dodal kleju i zmieszal z
proszkiem, po czym ulepilbys nowy dzban. Nie kazdy rodzi sie Syzyfem.
Niektorzy wola jednak realnie policzyc bilans zyskow i strat i udac sie
w kierunku innego dzbanka, takiego mniej potluczonego.
>>Cz?owiek ma jedno zycie i tyle
>
>
> A co potem?
A potem jest mogila. Dla wszystkich, i tych wierzacych, i tych
pozostalych. Od razu sie do nieba nie idzie. Poza tym chyba nalezaloby
sie skoncentrowac na "tu i teraz", a nie na tym, co ewentualnie "wtedy i
tam".
> Wystarczy, ?e pobudz? kogo? do my?lenia.
Jak narazie to pobudziles mnostwo osob do agresji i zlosci na Twoje
betonowe poglady.
Apropos, jak tam z kwiatami i komplementami dla zony? Pobudziles sie do
myslenia i dzialania? Czy tez nadal uwazasz jej prosby za malo istotne?
--
sveana
|