Data: 2003-09-06 10:31:55
Temat: Re: samobojstwo i pomoc
Od: "Marsel" <m...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
>Witam.
>
>Mam kolege. Znam go juz ladnych pare lat.
>I od poczatku znajomosci obserwuje jak sie 'zapada'.
>Powoli niknie, znika blask z jego oczu, ta iskra zycia.
>Sa oczywiscie u niego chwile radosci, dzialania, 'nawroty nadziei'.
>Ale wszystko jednak ciagle idzie w dol, a 'nawrotow nadziei' juz dawno nie
>bylo.
>Gosc wegetuje. Jest coraz gorzej.
>Koles jest 'zgorzknialy', czesto mowi jakim to jest nieudacznikiem, ... .
>Ucieka od decyzji, ... .
>W chwilach 'depresji' (nie wiem czy to dobre slowo) jest cieniem czlowieka.
>Zdarzalo sie ze mowil o samobojstwie, w 'zartach'. A z bliskimi osobami tak
>bardziej powaznie.
>Ostatnio jest coraz gorzej. Troche zaczyna sie 'zegnac' z niektorymi. Juz
>pare razy na powaznie powiedzial ze moze skonczyc ze soba.
>'Zal' wylewa sie z niego, zalewa nim otoczenie. To bardzo widac.
>Obciaza swoim bolem innych, bardzo czesto 'nieuczciwie', nie majac do tego
>prawa.
>W jakims sensie on wola do otoczenia po pomoc. Rozpaczliwie.
>W miare znam przyczyny jego 'upadku', przynajmniej te o ktorych on mowi
>'bliskim', ktorych jest swiadom.
>(bo co tam siedzi na dnie w glebi to pewnie nikt nie wie).
>W jakims sensie duzo wartosci ktore sa IMO falszywe a w ktore on uwierzyl ,
>w jego zyciu okazalo sie naprawde falszywe, zawiadlo go, zniszczylo.
>Tak przynajmniej ja to subiektywnie widze.
>
>PYTANIE: Jak mozna pomoc, czy wogule jest to mozliwe ???
>
>Osobiscie uwazam, ze pomoc nie mozna w zaden sposob.
>Nie znam sposobu by pomoc !!
Opowiedz: jest mozliwa skuteczna pomoc w podobnych okolicznosciach.
To ze akurat Ty nie bardzo wiesz jak, nie znaczy przeciez ze nie mozna, prawda?
Zajmuja sie tym odpowiednio przygotowani do tej pracy ludzie.
>Patrzac z wlasnych doswiadczen mysle ze musi zmierzyc sie z samym soba, z
>najwazniejszymi pytaniami w zyciu, z 'absolutem'.
Pozwole sobie zauwazyc ze Własne Doswidczenia i wyplywajace z nich
przeswiadczenia nie sa automatycznie uniwerslanymi prawami obowiazujacymi
wszytkich.
On niczego nie musi. IMO bardzo mozliwe jest natomiast to, ze pomoze mu
uswiadomienie sobie i realizacja tego czego sam chce. NIE MUSI.
>Przejsc przez pieklo, zrozumiec siebie.
>Czasem wrecz mysle zeby przyspieszyc to, w jakis sposob 'dobic' go. (ale
>robic tego nie robie)
Mysle ze trzeba zdac sie na 'los', 'absolut', mozna tylko patrzec, w pewnych
>momentach gdy sytuacja nas zetknie jakos pomagac, mowic co sie mysli. Dawac
>'przyklad' wlasnym zyciem tego co sie mysli.
>Ze zadna 'czynna', planowa pomoc nie jest mozliwa.
To jest dokladnie to co zdaje sie zrobil. Wyglada na to ze poki co nie
sprawdza sie w jego przypadku. Wniosek - on jest innym czlowiekim niz Ty.
I tez podobnie mysli co do szans pomocy, zreszta to 'standard'
Przykro mi o tym mowic, ale watpie aby przy twoim nastawieniu bolo mozliwe
abys go jakos wsparl w zmaganiu sie z jego błednymi przekonaniami.
>Ale to tylko moje mysli, moge sie mylic, a niechcialbym sie pomylic.
>Czy mogliby sie wypowiedziec ludzie majacy 'doswiadczenie' ?
>Ludzie ktorzy 'pracowali' z samobojcami, jacys psychologowie, terapeuci.
Obawiam sie, ze w sieci nie znajdzeisz ludzi, ktorzy mogli by odpowiedzialnie
sie tym problemem zajac. Skontaktuj sie z kims o twarzy, imieniu i nazwisku i
udokumentowanych kwalifikacjach, jesli uwazasz ze problem w jakis sposob,
posrednio, tez CIEBIE dotyczy.
>Czy moglibyscie podac jakies linki do jakis materialow ?
>Kontakty do ludzi ktorzy sie tym zajmuja, do jakis organizacji.
Jest tego tak duzo.. ze zgubisz sie. Mysle ze najskuteczniejsze i
najpewniejsze jest idywidualne potraktowanie problemu, a dopiero potem
wsparcie sie ogolnymi informacjami.
>
>Chetnie poczytam by wiecej sie dowiedziec.
>Chetnie porozmawiam, jesli ktos poswiecilby troche czasu (Warszawa).
ybacz mi szczerosc, ale mam pewne obawy, ze samo Twoje "doinformowywanie sie"
a potem próby pomocy.. moga sie dla nego zle skonczyc. Przestrzegam cie przed
tym, bo wydajesz sie osoba dosc wrazliwa, i nie poradzisz sobie z tym.
>Jakims rozwiazaniem jest organizowanie 'atrakcji'.
>By gosc byl aktywny, by przeczekal ciezki okres, by czas zaleczyl rany.
>Ale czy to do czegos prowadzi, to IMO nie rozwiazuje problemu, odklada
>'konfrontacje' na pozniej.
Dokladnie tak jest, problemy odwlekane utrwalaja sie a ich ciezar rosnie.
Jednak uwalniania spod tego ciezaru bywa na tyle zlozone... ze jednak lepiej
byloby aby zajamowaly sie tym osoby kompetentne.
Zreszta Tobie tez latwiej byloby go wspierac be rzejmowania calego ciezaru,
bez swiadomosci ze jestes jedynym, ktory cos moze zrozbic.
Ale to, czy on zechce skonsultowac sie z lekarzem aby sprawdzic czy nie jest
zwyczajnie chory, albo z psychoteraputa, aby sprobowac okreslic swoje problemy
i uwalic sie od nich, zalezy od niego.
MZ mozesz sie jedynie postarac aby informacje o mozliwosci pomocy do niego
dotarly, jesli on mija sie ciagle z nimi.
No i.. jestem na 99% pewien ze choc rozni sie od ciebie,
to on nie jest kosmita ;)
--
============= P o l N E W S ==============
archiwum i przeszukiwanie newsów
http://www.polnews.pl
|