Data: 2007-05-10 11:29:09
Temat: Re: samochód męża
Od: "Jolanta Pers" <j...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Mariusz Kruk <M...@e...eu.org> napisał(a):
> Trochę tak, trochę nie. Przez tę zaoszczędzoną godzinę pracujesz?
Tak, bo praktycznie nie zdarza mi się, żeby nie leżała mi w domu do
tłumaczenia książka albo jakaś inna fucha. O ile pamiętam, to od jakichś
siedmiu lat może zdarzyło mi się raz, przez jakieś 3 miesiące, że nie miałam
zakolejkowanej jakieś następnej dużej roboty poza regularną pracą etatową. To
przeważnie są długofalowe przedsięwzięcia, typu książka na 4 miesiące, ale
kiedyś to zrobić trzeba i przeważnie dziubie się siadając codziennie na
godzinę albo dwie.
> Ale to dość powszechne postrzeganie samochodu w naszym społeczeństwie
> wciąż.
Nie wiem, nie znam ludzi kupujących samochód jako "symbol statusu". Zresztą,
w gronie ludzi, w którym praktycznie wszyscy mają samochody, spora część po
dwa w rodzinie, żeby czymś zaimponować, to musiałoby się chyba kupić co
najmniej najnowsze Porsche.
> Moja TŻ na model zbiorkom+taksówki też specjalnie nie narzeka.
Może lubi wyrabiać sobie bicepsy od noszenia 3,5 kg proszku do prania + 5 l
baniak z wodą + kilo cukru. ;-) Ja niespecjalnie.
> (a taksówki wcale tak drogo nie wychodzą w porównaniu z kosztem nowego
> samochodu)
Gdyby ich używać 3 x dziennie?
--
JoP
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|