Data: 2004-08-23 10:58:35
Temat: Re: sasiedzi...[OT]
Od: "Karolina \"duszołap\" Matuszewska" <g...@i...wytnij.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dunia wrote:
(...)
> Jak juz pisalam - podziwiam osoby, ktorym sie chce przekonywac kobiety
> zle traktowane przez partnera, ze cierpia na syndrom ofiary. Uwazam to
> za bardziej sensowne niz codzienne wolanie policji.
A to cieszę się, że jednak się rozumiemy. =] Wzywanie policji ma takież
skutki, że policja nic nie zrobi -- bo niby co? Przyjdą, spiszą
zeznania, pouczą i pójdą, a mąż potem huknie jeszcze raz żonę za
"upokorzenie", jakiego doznał.
Smutna historia tych kobiet polega na tym, że aby odejść od męża trzeba
mieć gdzie odejść. Wiele z nich wyszło z rodzin patologicznych (stąd
przekonanie, że bicie jest czymś normalnym, w końcu tatuś też tłukł
mamusię), zwykle nie mają żadnego zaplecza, żadnych oszczędności,
wykształcenia ani szansy na pracę, z której mogłyby się utrzymać, a do
tego przeważnie mają przynajmniej jedno dziecko (a nasz mądry rząd
jeszcze je pogrążył likwidacją Funduszu Alimentacyjnego). I chociaż
początkowo pewnie chciały uciec i żyć normalnie, to z braku
jakiejkolwiek możliwości zostały i wpadły w zespół współuzależnienia.
Tyle, że jak im się powie, że one też są chore, to będą zaprzeczać i
pogonią człowieka jeszcze szybciej, niżby to zrobił mężuś. Nie bez
powodu przemoc w rodzinie nazywa się _zamkniętym_ kręgiem. =|
> A ja problemu nie mam, bo moi sasiedzi zachowuja sie przyzwoicie.
A moi nie. Nie tłuką się na szczęście, ale najwyraźniej brakuje im
własnego życia, bo ostatnio ochoczo zajmują się moim, przez co dochodzą
do mnie coraz to nowe plotki. Kiedy się w lipcu wprowadziłam byłam
ukraińską sprzątaczką, teraz jest sierpień i jestem dentystką. Ciekawe
kim będę w okolicach Bożego Narodzenia? :>
A już zupełnie abstrahując od tematu -- wczoraj wpadł mi do domu nocek.
Chyba nocek, nie bardzo się znam na chiropterologii, dysponuję za to
zdjęciem zwierza do wglądu. Kombinowaliśmy z TŻ przez godzinę jakby się
potwora pozbyć, w końcu wleciał do szafy i zasnął, tośmy mu zarzucili na
głowę koszulkę i w tejże koszulce wywiesiliśmy za oknem. Uparte bydlę
uczepiło się koszulki i wcale nie chciało odlecieć, toteż mu
powiedziałam kilka miłych słówek, w rodzaju "Spadaj gnojku!", po czym
zauważyłam, że na dole stoi sąsiad i dziwnie na mnie patrzy. Sąsiad nie
mógł widzieć latającej myszy wczepionej pazurami w materiał, widział za
to mnie w otwartym na oścież oknie, machającą żółtą koszulką i
wykrzykującą nieparlamentarne wyrazy; i widział, że jest jedyną osobą
jak okiem sięgnąć (niedziela na wsi, normalka). Wredny gacek, nocek czy
jak-mu-tam odleciał dopiero wtedy, kiedy sąsiad odszedł bardzo
zdenerwowanym krokiem. Ciekawi mnie, co z tego wyniknie. :>
Pozdrawiam,
Karola
|