Data: 2005-09-29 12:14:11
Temat: Re: [sobotni przeglad prasy] - WO i Sztuka przez duże Sztu
Od: "Nixe" <n...@f...peel>
Pokaż wszystkie nagłówki
"'madzik'" <g...@o...tegoteznie.pl> napisał
> Ja nie pisałam o tym, jakie one są... To, że potrafię przewidzieć ich
> zachowanie, oznacza jedynie moją (i mojego męża) pracę w kierunku
> nauczenia się właściwego kierowania ich rozwojem.
I uważasz, że zupełnie bez znaczenia jest w tym wszystkim typ, charakter,
osobowość dziecka?
> Nie wymaga jednak specjalnych pokładów inteligencji emocjonalnej czy
> empatii, domyślenie się, że, jeśli półtoraroczniak wrzeszczy przez
> większość wieczoru w domu (bez względu na przyczyny), to raczej w knajpie
> też będzie wrzeszczał.
No raczej. Ale to dość banalny przykład sytuacji.
Wyobraź sobie zupełnie inną. Taką, że w miarę normalne na co dzień dziecko
potrafi z nieznanych bliżej powodów odstawić publicznie cyrk, którego nikt
nie przewidywał w najśmielszych wyobrażeniach. O coś takiego mi chodziło, a
nie o przewidywanie zachowania histerycznego i wrzaskliwego na co dzień
malucha.
Bo to jest ciut za proste ;-)
>>> Uważam, że jak najbardziej trzeba dzieci uczyć m.in. zachowania w
>>> stadzie, ale nie kosztem stada.
>> I w tym celu zamknąć się z nimi w domu na kilka lat?
> To, że w "okresach, kiedy mogę przewidzieć, że dziecko będzie wrzeszczeć w
> knajpie", nie chodzę z nim tam, nie znaczy, że jestem zamknięta w domu (to
> dziecko w nim zostaje ;-) ).
Ale o tym własnie piszę. W jaki sposób uczysz dziecka zachowania w
społeczeństwie, izolując go od niego, bo nie potrafi się zachować? Toż to
błędne koło.
> W czasie kiedy potrafię przewidzieć, że zachowanie mojego dziecka nie
> będzie nadmiernym obciążeniem dla otoczenia, bywam z dzieckiem tam, gdzie
> chcę.
I jesteś w stanie przewidzieć, że chowany dotąd "w ukryciu" maluch nie
rozedrze się nagle na środku restauracji a w kinie nie będzie głośno domagał
się picia?
> Ale takie podejście (dopasowywania się rodziców do faz rozwojowych
> dziecka) wymaga większego wkładu czasowego i energetycznego ze strony mamy
> i taty.
Owszem, co nijak nie oznacza, że ten wkład czasowy i energetyczny poświęcony
w imię zrobienia dobrze całemu społeczeństwu, ma przekraczać normy
wytrzymałościowe rodziców.
PozdrawiaM
|