Data: 2002-04-10 07:25:40
Temat: Re: tamborek
Od: "Gocha" <g...@i...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Obejrzałam twoją pracę i co mi się nasunęło. Nie wiem, czy falowanie
materiału to efekt niewyprasowania pracy, czy nieco zbyt silnego
naciągnięcia nici haftu. Jeśli to drugie, to przy stosowaniu tamborka nie
zdarzy ci się więcej. Jeśli masz kłopot z wyciąganiem nitki na wierzch w
towarzystwie już wyszytego rządka, to albo nasz nieodpowiednią igłę (powinna
być tępa na końcu), albo zbyt grubą mulinę, albo zbyt mocno naciągniętą
kanwę. A jeśli wszystko już wypróbowałaś i dalej masz ten kłopot, to
pozostaje zachowanie kierunku hartu (od prawej do lewej - jeśli jesteś
praworęczna).
Co do małej kanwy, to rada już padła - naszyć na większy kawałek płótna i
wyciąć go od spodu, żeby był dostęp do kanwy. Ale mniejszy tamborek, to też
rozwiązanie, o ile nie wyszywasz miniaturek. Pole haftu nie będzie zbyt
małe, bo na małym kawałku kanwy i obrazek jest mniejszy. Ja kiedyś
wyszywałam na takim dziecinnym tamborku jakieś 8 cm średnicy. No ale i ja
wtedy byłam dzieckiem (jakieś 8 lat). Ja czasami zakładam tamborek dosłownie
na sam koniuszek kanwy. tyle tylko, żeby choć troszkę złapało. Co prawda nie
da się wtedy idealnie ułożyć kanwy, ale na małym odcinku nie jest to istotne
dla całościowego efektu. Jeszcze co do obcinania kanwy po wyszyciu. Zwykle
wycinam wcześniej, bo odwracanie wielkiej płachty nie jest moją ulubioną
rozrywką. Za to obcinam ze sporym zapasem, po starannym przeliczeniu
wymiarów . Zapas dlatego, że zwykle przy oprawianiu stosuję passe-partout i
ten naddatek jest potem zakryty. Obrazki z passe-partout nabierają lekkości.
Pozwala to również podkreślić wybrany kolor, np. dobrany do koloru ścian,
obić itp. Całość wygląda wtedy bardziej profesjonalnie. Mam tylko kilka
obrazków, które nie mają passe-partout i przy pozostałych wyglądają jakby
ten haft miał rozsadzić ramy. Szczególnie jeden mnie drażni, bo to widok
Alpejski i w związku z tym nie ma nawet kawałka pustego tła na obrzeżach tak
jak np. w przypadku wzorka typu kwiaty w wazonie. Do tego sam z siebie jest
duży. Nie pamiętam ile na ile, ale mój mąż policzył ile wyszyłam na nim
krzyżyków. Wyszło 46 tysięcy, więc nazwał go "Bitwa pod Grunwaldem" . Potem
natychmiast zafundował mi jeszcze większą kawę drukowaną ( na 64 tyś
krzyżyków) i już ją ochrzcił "Panorama Racławicka", choć jeszcze nie
wyszyłam ani krzyżyczka.
Ja tu gadu gadu, a linijki lecą. Ale ja mam zupełnego hopla na punkcie
wszelakich robótek, więc musicie mi wybaczyć ten słowotok.
Gocha
Acha. Ktoś miał problem ze zsuwającym się tamborkiem. Używaj drewnianego,
owiń zewnętrzną obręcz irchą albo prościej bandażem i mocno skręć przy
zakładaniu. Nie ma prawa zlecieć. A że materiał w trakcie roboty się
leciutko luzuje to normalne, przecież przy każdym krzyżyku go naciągasz.
Mnie jedno dobre naciągnięcie wystarcza, na zahaftowanie większości jego
powierzchni. Jeśli naciągasz częściej, to wina tamborka.
|