Data: 2002-11-27 13:52:32
Temat: Re: twoj mezczyzna i klub go-go
Od: "MOLNARka" <g...@h...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "agi ( fghfgh )" <a...@p...onet.pl> napisał w
> Moj wlasny odbior to -
> chodza jak konie na wybiegu, traktujac wlasne cialo jak narzedzie. Nie
> bylo to okreslenie pejoratywne- takie skojarzenie mi sie nasunelo, ani
> dobre ani zle. Zwlaszcza, ze to ich wybór. Moze i zbyt dosadnie to
> nazwalam ale oglada sie naprawde jak widowisko. W dodatku kiepskich
> lotów. Wiecej w tym bylo smiania sie i zartowania panów z samych siebie
> niz rzeczywistego zainteresowania striptisem czy tancem.
Miałam dokładnie takie same skojarzenia ;-) Tez to tak postrzegam.
Powiem też, że mój TŻ, który ostatnio był w takim klubie na własnym
wieczorze kawalerskim też to tak postrzegał.
> A ja bylam, nie podobalo mi sie ale tez nie bede zabraniac mojemu
> mezczyznie, gdyby go kiedys koledzy ciagneli.
Ja także byłam (i na go-go i na typowo męskim striptizie). I przyznam
szczerze, że jeśli miałabym iść kolejny raz to wybrałabym oglądanie innych
kobiet i go-go niż męski taniec erotyczny. Jakoś po tym byłam bardziej
zniesmaczona ;-/
> Zreszta nie sadze aby mial
> ochote powtórzyc ten eksperyment i sam z siebie sie tam wybrac- jego
> odczucia byly podobne do moich- zoo i to owszem bardzo zenujace.
Bo wyjście na takie widowisko musi mieć jakąś "okazję" np. wieczór panieński
czy kawalerski albo opijanie złamanego serca. Ot tak, żeby samemu
posiedzieć to sie tam raczej nie chodzi .... a jak się chodzi to znaczy, ze
w związku jest beznadziejnie i juz nie ma czego ratować.
> Kwestionuje jedynie to, ze jest takie grozne dla
> zwiazku.
Ja w takim konkretnym widowisku (niezależnie czy damskim czy też męskim) nie
widzę _żadnych_ zagrożeń dla związku.
Takie zagrożenie może pojawić się wtedy gdy w związku bardzo źle się dzieje
.... i beznadziejna atmosfera w domu + te wypady mogą doprowadzić do ...
rozpadu. Ale ten rozpad nie jest wynikiem chodzenia do klubów ....a
chodzenie do klubów (i poznanie tam kogoś albo zdrada) jest wynikiem
rozpadu.
Ja puściłabym mojego TŻ gdziekolwiek chciałby iść i on też mnie puszcza. W
ogóle to dość często wychodzimy oddzielnie - więc może to kwestia
przyzwyczajenia ?
Pozdrawiam
MOLNARka
|